Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Knut Dammasch: - Szpieg z NRD ukradł mi życie!

Beata Bielecka 0 95 758 07 61 [email protected]
Historia Knuta Dammascha i jego żony Renate w czwartek trafi do Archiwum Ludzkich Losów, które znajduje się w Collegium Polonicum w Słubicach
Historia Knuta Dammascha i jego żony Renate w czwartek trafi do Archiwum Ludzkich Losów, które znajduje się w Collegium Polonicum w Słubicach fot. Beata Bielecka
Przez ponad 30 lat Knut Dammasch nie miał pojęcia, że podszywał się pod niego enerdowski agent. To cena, jaką on - Niemiec z Zachodu zapłacił za miłość do dziewczyny ze Wschodu.

Schoeneiche koło Berlina. Dawne NRD. Nieduży domek pod lasem. Bez luksusów, ale przytulnie. - Gdybym przed laty został w RFN, byłbym dziś bogatym człowiekiem - mówi Knut. - Ale co to jest bogactwo?

Podzielone miasto

- Kotku, jeszcze kawy?! - z kuchni woła do męża Renate, ładna blondynka, którą poznał w 1961 roku, krótko przed tym, jak mur berliński podzielił Niemców na lepszych i gorszych. Biednych i bogatych. Wolnych i zniewolonych.

Knut należał do tej pierwszej grupy. Renate do drugiej. Miała 14 lat, gdy z enerdowskiej Gery przyjechała na wakacje do Berlina Zachodniego do babci, która była sąsiadką Dammaschów. On 17. - Pierwszym mostem, który nas połączył, była literatura - wspomina. Opowiadał Renate o Kafce, którego nie można było wtedy dostać w NRD, razem grali w tenisa.

Wspólne wakacje przerwał jego wyjazd na obóz do Tyrolu. Z młodzieżą ze wschodniego i zachodniego Berlina. Tam 13 sierpnia dowiedzieli się, że w nocy postawiono mur, który podzielił miasto. - Niektórzy z NRD płakali, bo nie wiedzieli, czy będą mogli wrócić do domu - opowiada. Mogli. Kazano im zameldować się na Friedrichstrasse, gdzie zbudowano posterunek graniczny.

Gdy Knut wrócił do domu, czekał na niego list od Renate. Rozmazane litery zdradzały, że pisząc go, płakała. Odtąd zostały im tylko listy. Jak się później okazało, czytane także przez enerdowską służbę bezpieczeństwa.

Miłość za murem

Minęły dwa lata, zanim znów się spotkali. - W pierwszych latach po wybudowaniu muru mieszkańcy Berlina Zachodniego nie mogli jeździć do NRD, w przeciwieństwie do Niemców z zachodnich landów - opowiada Knut. - Spotkanie ułatwiła nam moja praca.

Choć zawsze chciał zostać dziennikarzem sportowym, w wydawnictwie zatrudnił się po to, by móc jeździć na targi książek do Lipska. - Dla mieszkańców Berlina Zachodniego był to jedyny sposób, żeby dostać się do NRD - tłumaczy. Tam właśnie spotkał się z Renate. Po raz pierwszy od rozstania. Przyjechała z przyjaciółką, w tajemnicy przed rodzicami, dzięki pomocy ukochanej ciotki Anny, Polki z pochodzenia. Bo chodziła jeszcze do szkoły. Miała zaledwie 16 lat. - Już wtedy wiedziałem, że chcę z nią spędzić życie - wspomina Knut.

Cztery lata później zaręczyli się, a on rozpoczął walkę, by ściągnąć Renate do siebie. Pomoc obiecał mu szef niemieckiego Caritasu, który osobiście znał Ericha Honeckera. Było lato 1967 roku. - Powiedział mi, że do końca roku ona będzie u mnie. W październiku niespodziewanie umarł. A wraz z nim wszystkie moje nadzieje - wspomina Knut.

Wstąpił do CDU, licząc, że pomoże mu partia. Wybrał niewłaściwą, bo kontakty z NRD miała SPD, a nie CDU. Oboje z Renatą próbowali też załatwić jej przeprowadzkę oficjalną drogą przez prawników, którzy po obu stronach granicy zajmowali się przesiedleniami Niemców. Dla ludzi z Zachodu, którzy gotowi byli przenieść się na Wschód, zawsze było zielone światło. W drugą stronę same zakazy.

Zostawały więc listy. Knut słał je na adres ciotki dziewczyny, bo nie chciał narażać jej ojca, który i tak miał już problemy z aparatem bezpieczeństwa. Za to, że pomógł wielu osobom uciec na Zachód, musiał codziennie pracować po dziesięć godzin, a Renate nie mogła zdawać matury, co zamknęło jej drogę na studia.

Pod kontrolą Stasi

W tamtym czasie Knut wielokrotnie słyszał, że jeśli zdecyduje się przeprowadzić do NRD, dostanie wszystko: mieszkanie, samochód, pracę. - Ale nadal szukałem sposobu, żeby Renate mogła przyjechać do mnie - mówi. Wkrótce za ten upór przyszło im zapłacić.

Gdy po raz pierwszy wyjechali na urlop do przyjaciół w okolice Pragi, na granicy w drodze powrotnej czekała ich wielogodzinna kontrola. Gdy tylko dziewczyna wysiadła z pociągu, dołączyło do niej dwóch agentów Stasi. Dopytywali, co robiła podczas urlopu i byli dobrze zorientowani, z kim go spędziła. Ale to był dopiero początek kłopotów. Któregoś dnia Renate zniknęła.

- Współpracujący ze Stasi adwokat uprowadził ją, napoił alkoholem i próbował wyciągnąć informacje o mnie. Nie było jej w domu trzy dni. Narobiłem hałasu i ją wypuścili - wspomina Knut. Już wiedział, że jeśli chce z nią być, musi się przenieść do NRD. Zrobił to we wrześniu 1971 roku, dokładnie dziesięć lat po ich pierwszym spotkaniu.

W Berlinie od razu dostał mieszkanie z telefonem i obiecany samochód, na który normalnie czekało się dziesięć lat. Tam wzięli też ślub. Wśród gości mieli być zaprzyjaźnieni Polacy z wydawnictwa Ars Polonia. Nie dojechali. Okazało się, że zaproszenia nigdy do nich nie dotarły. Zniszczyła je Stasi.

Agent z różami

Gdy Knut przeprowadzał się do NRD, musiał oddać swój dowód osobisty i paszport. Dokumenty te dostał enerdowski szpieg Berthold Barluschke. Żeby mógł podawać się za niego w zachodnich Niemczech, musiał poznać jego przeszłość, dowiedzieć się czegoś o rodzinie.

Odwiedził matkę Knuta, przedstawił się jako przyjaciela syna i wręczył jej bukiet róż. Podobną wizytę złożył księdzu, z którym w dzieciństwie chłopak był zaprzyjaźniony. - Musiał nawet nauczyć się śpiewać tak dobrze, jak ja i przejść na katolicyzm - opowiada Knut.

Barluschke szpiegował najpierw w RFN, potem w Ameryce i Austrii. Dziś, schorowany, mieszka w Paryżu. - Nie chciałem go poznać, nie chciałem też zaglądać w akta Stasi. Bałem się, że mogłoby się okazać, że ktoś z moich krewnych brał w tym wszystkim udział - mówi Knut.

O Barluschke dowiedział się pięć lat temu. Przypadkiem, gdy przyjechał do niego reżyser, który chciał zrobić film o nim i Barluschke. - Myślał, że ja też byłem agentem. To był dla mnie szok - wspomina. Wtedy dopiero zrozumiał, dlaczego nigdy nie pozwalano mu jechać do zachodnich Niemiec, a jedynie do Berlina Zachodniego. Renate takich problemów nie miała, co było niespotykane. - Teraz wiem, że w tym czasie w RFN był aktywny Barluschke - opowiada.

Czy miłość była tego wszystkiego warta? - Oczywiście - odpowiada bez zastanowienia Knut. - Gdybym jednak wiedział, jak to się wszystko potoczy, przekupiłbym adwokatów w NRD, żeby ściągnąć Renate do siebie. Wtedy nie przyszło mi to nawet do głowy. Każdego roku 13 sierpnia, w rocznicę wybudowania muru, myślę jednak o tym, jak to wydarzenie zmieniło moje życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska