Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety gonią za orgazmem, a nic o nim nie wiedzą

Tatiana Mikułko
- Czasami wstyd mi, że jestem kobietą - mówi Anna Borysowska, dziennikarka obywatelska MM Gorzów znana jako Ankabee. Pod takim pseudonimem pisze artykuły o kobiecości i pacjentkach widzianych oczyma położnej.
Anna Borysowska pracuje jako położna w izbie przyjęć szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 15 lat jest szczęśliwą mężatką. Wspólnie z mężem wychowuje
Anna Borysowska pracuje jako położna w izbie przyjęć szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 15 lat jest szczęśliwą mężatką. Wspólnie z mężem wychowuje 14-letniego syna Roberta i siedmioletnią córkę Aleksandrę. Kocha góry i żużel. Jakub Pikulik

Anna Borysowska pracuje jako położna w izbie przyjęć szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Od 15 lat jest szczęśliwą mężatką. Wspólnie z mężem wychowuje 14-letniego syna Roberta i siedmioletnią córkę Aleksandrę. Kocha góry i żużel.
(fot. Jakub Pikulik)

- Niedouczone, bez wyobraźni, naiwne, głupie. To obraz kobiet, który wyłania się z pani tekstów. Tak nas pani widzi?
- Piszę o kobietach, które widzę czerpią z internetu, po prostu, od dr Google. Chcą uchodzić za światłe, oczytane, takie na miarę XXI wieku, ale mają zły stosunek do własnego ciała. Samo życie.

- "Nic o sobie nie wiedzą", "nie planują ciąży, ale antykoncepcji nie stosują", "wydają majątki na fryzjera, a nie idą do ginekologa". Gdzie pani spotyka takie kobiety?
- Tam, gdzie pracuję, w izbie przyjęć. Mam pierwszy kontakt z pacjentką, która przychodzi, bo coś jej dolega. I tu się zaczynają schody. Nie potrafi odpowiedzieć na pytanie o ostatnią miesiączkę. Mówi, że w zeszłym miesiącu, ale dokładnie, to nie wie. A przecież to jest ważne. Pytam, gdzie boli? No, brzuch boli. Często okazuje się, że to nadbrzusze, a w takim wypadku ginekolog w ogóle nie jest potrzebny. Więc połowa sukcesu jest wtedy, gdy uda się zlokalizować, że ból pojawia się w okolicach narządów rodnych. Jaki ból? Z tym też jest problem, bo pani nie potrafi go opisać. Mówi, że od miesiąca jest na apapach, ibupromach, paracetamolach... Jedna wielka niewiadoma! Czasami mam wrażenie, że niektóre kobiety przychodzą na izbę przyjęć, by załatwić sobie darmową wizytę u lekarza, bo akurat mają czas. Mówią, że boli, ale nie zgadzają się, gdy chcemy zatrzymać je w szpitalu na obserwacji. Jakby nie myślały przyszłościowo.

- O badaniach też nie myślą.
- Absolutnie. Spotykam panie, które mają 40., 50., 60. lat i nigdy nie badały piersi. Rozumiem, jeśli to dotyczy babci, która dobiega 70. Gdy dorastała, wizyty u ginekologa nie były powszechne. Ale są dwudziestoparoletnie dziewczyny, które regularnie współżyją, a nigdy w życiu nie robiły cytologii!

- Bo?
- No, właśnie. Pytam o to i słyszę, a po co? Przecież nic mi nie dolega. Niestety, wolimy nie wiedzieć, że coś złego może się z nami dziać. Przecież, jeśli nie pójdziemy do lekarza teraz, to za 5-10 lat, pal licho z piersiami, mąż też jakoś zrozumie, ale nawet operacja może nam nie uratować życia.

Cały wywiad przeczytasz w sobotnio-niedzielnym wydaniu "Głosu Gorzowa"

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska