Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koledzy pobili go w szkole i trafił do szpitala

JAN WALCZAK 0 76 835 81 11 [email protected]
Podczas posiedzenia rady gminy dyrektorka szkoły Elżbieta Cieniuch (stoi) wyjaśniała zajście opisane w skardze od rodziców
Podczas posiedzenia rady gminy dyrektorka szkoły Elżbieta Cieniuch (stoi) wyjaśniała zajście opisane w skardze od rodziców fot. Jan Walczak
We wtorek rada gminy rozpatrywała skargę rodziców na dyrekcję gaworzyckiej szkoły. Kurator oświaty dostrzegł problem, ale samorządowcy uznali, że nic złego się nie stało.

15 września przed lekcjami w Szkole Podstawowej w Gaworzycach został pobity uczeń szóstej klasy. Krzywdę zrobiło mu dwóch chłopców. Jeden z podstawówki, drugi z pobliskiego gimnazjum. - Syn został dotkliwie potłuczony - powiedziała nam matka poszkodowanego dziecka. - Chciał opowiedzieć o zdarzeniu, ale nie został wysłuchany przez dyrekcję. Jedna z dyrektorek odesłała go na lekcje - dodaje.

Po powrocie do domu chłopiec źle się poczuł. Rodzice odwieźli go do szpitala. Spędził tam prawie tydzień. Lekarz podejrzewał u niego wstrząśnienie mózgu. - Nie mogę zrozumieć, że nikt z pracowników szkoły nie był zainteresowany stanem zdrowia naszego dziecka, nie zapytał nawet jak się czuje - mówi kobieta.

Poskarżyła się więc na złą postawę dyrekcji szkoły wójtowi gminy Gaworzyce. Złożyła w urzędzie oficjalną skargę. Problemem zajęło się też kuratorium oświaty we Wrocławiu. We wtorek sprawę rozpatrywali radni. Skargę uznali za bezzasadną.

Naruszenie praw dziecka

Natomiast ocena tego zdarzenia przez kuratorium oświaty nie wypadła najlepiej. Wizytatorzy stwierdzili w raporcie przesłanym do placówki 17 października, że na korytarzu w momencie pobicia nie było nauczyciela dyżurującego. Uznali to za nieprawidłowość.

W ich opinii czytamy między innymi: "Dyrektor szkoły nie zapewnił uczniom należytej opieki (…). Naruszone zostało także prawo dziecka do swobodnej wypowiedzi oraz przekazywania informacji". Kurator zalecił wprowadzenie dyżurów przed lekcjami i przestrzeganie praw dziecka.

Dyrektor szkoły Elżbieta Cieniuch o bijatyce w szatni dowiedziała się telefonicznie od szatniarki. Wkrótce o zajściu wiedziała wychowawczyni i szkolny pedagog. - Dziecko nie zostało przyjęte przez dyrekcję, ale odesłane na rozmowę z wychowawczynią i pedagogiem szkolnym - mówiła radnym podczas wtorkowej sesji. Z jej wyjaśnień wynika, że chłopcy zostali poproszeni o zrelacjonowanie przebiegu zajścia. Do szkoły wezwano ich rodziców.

- Mama poszkodowanego chłopca będąc w szkole widziała go i miała możliwość ocenienia stanu, w jakim się znajdował. Po rozmowie nie zabrała go do lekarza ani do domu. Chłopiec do końca swoich zajęć nie zgłaszał nikomu, że źle się czuje - wyjaśniała wójtowi E. Cieniuch.

Na przestrogę

Dlaczego dziecka nie zbadała pielęgniarka szkolna?- Akurat w tym dniu nie miała dyżuru. Chłopiec był pod naszą obserwacją. Miał lekcje z nauczycielką, która ma uprawnienia ratownika szkolnego - odpowiada E. Cieniuch.

Matka pobitego chłopca nie zamierza się odwoływać od decyzji radnych. Jej syn już czuje się dobrze. - Chciałam tylko wskazać na problem przemocy w szkole w Gaworzycach. Nie chcę, by coś takiego spotkało inne dzieci. To, że nie ma tam przemocy, to slogan - powiedziała nam.
Sprawą pobicia zajęła się teraz policja.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska