Informacja dotycząca wypadku pod Nowym Miasteczkiem wywołała burzę w mediach społecznościowych. Znajomi tragiczne zmarłego motocyklisty zapewniają, że byli na miejscu tragedii i reanimowali przyjaciela. Nowosolska policja utrzymuje, że odjechali z miejsca zdarzenia, zapewniając, że nie widzieli wypadku i zaprzeczyli temu, że jechali razem z nim.
Do tragicznego wypadku doszło w niedzielę, 16 sierpnia, późnym wieczorem. Na drugi dzień nowosolska policja poinformowała, że bada wątek dotyczący odjechania z miejsca zdarzenia motocyklistów, którzy podróżowali razem z 45-latkiem w chwili tragedii. Wzięło się to z zeznań świadków, którzy opowiadali o grupie motocykli jadącej bardzo szybko i niebezpiecznie. Policjanci zaczęli więc szukać motocyklistów, którzy jechali z zielonogórzaniem - ofiarą wypadku. Chcieli dowiedzieć się od nich, co się stało i czy widzieli przebieg zdarzenia. I jak zapewniają funkcjonariusze, na miejscu wtedy już nikogo z motocyklistów nie było. Pomoc drogowa, która dotarła na miejsce zdarzenia, również nie widziała już tam motocyklistów.
Wyjaśnianie przez nowosolską policję wątku odjechania z miejsca zdarzenia znajomych zmarłego 45-latka, oburzyło grupę motocyklistów z Makro Team Zielona Góra. W internecie rozpętała się burza. Opinie były podzielone. Jedni potępiali zachowanie motocyklistów, inni zapewniali, że policja nie podaje prawdziwych informacji. Głos w mediach społecznościowych zabrali członkowie Makro Team Zielona Góra. Zapewniają, że nie uciekli z miejsca zdarzenia (chociaż ucieczki nikt im akurat nie zarzucił).
Łukasz Puzio z Makro Team opowiada o okolicznościach wypadku
Makro Team Zielona Góra oświadczył na portalu społecznościowym, że
…żaden z kolegów motocyklisty nie odjechał z miejsca tragicznego wypadku, nie uciekł, nie próbował uniknąć kontaktu ani z ofiarami wypadku, ani służbami ratowniczymi…
Nowosolska policja nadal wyjaśnia cały czas wątek. - Z materiałów wynika, że motocyklista który zginął w niedzielnym wypadku jechał w grupie - mówi st. sierż. Katarzyna Wąsowicz, rzeczniczka policji w Nowej Soli. Rzeczniczka dodaje, że zaraz po zdarzeniu na miejscu było dwóch motocyklistów. - Oświadczyli oni policjantowi, że nie są świadkami, nie podróżowali z tym motocyklistą, który zginął i że najechali na wypadek - mówi st. sierż. Wąsowicz.
Nowosolscy policjanci zapewniają, że w celu sprecyzowania przebiegu zdarzenia, przesłuchają do sprawy kolejnych świadków, m.in. motocyklistów, którzy pozostali na miejscu zdarzenia. Motocykliści zapewniają, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. - Policja kłamie - mówi Łukasz Puzio, który reanimował Przemysława.
Oświadczyli oni policjantowi, że nie są świadkami, nie podróżowali z tym motocyklistą, który zginął i że najechali na wypadek
Współzałożyciel grupy motocyklowej Andrzej Kusiakiewicz, który nie brał udziału w wyjeździe, wyjaśnia, że uczestnicy wyjazdu rozproszyli się podczas jazdy na "trójce". - Część jechała z przodu, w środku był Przemek i reszta z tyłu w odległości około kilometra - mówi A. Kusiakiewicz. Zaraz po wypadku Ł. Puzio zawrócił zobaczyć, co się stało. Kiedy zorientował się, że doszło do tragedii zrzucił kask i zaczął reanimować kolegę. Opowiadał, że Przemysław miał liczne obrażenia wewnętrzne. Po jakimś czasie podeszła policjantka, która zadawała pytania dotyczące zdarzenia. - Nikt nie widział momentu wypadku, bo grupa podzieliła się - mówi A. Kusiakiewicz.
Ł. Puzio zapewnił, że też nie widział momentu wypadku. - Potem podeszli inni uczestnicy wyjazdu. Dostaliśmy polecenie od służb porządkowych, aby opuścić miejsce zdarzenia. Koledze już nic by nie pomogło - mówi Ł. Puzio. Piotr Kononczuk dodaje, że kiedy Łukasz Puzio reanimował motocyklistę, on poszedł do ludzi, w których auto uderzył ich kolega. Zapewnia, że również nie widział momentu wypadku, bo był za daleko.
Piotr Kononczuk z Makro Team opowiada o okolicznościach wypadku
Skąd wzięło się więc stwierdzenie, że grupa nie jechała z Przemysławem? - Chodziło o to, że akurat w tym momencie nie jechali razem w grupie z Przemysławem, tylko byli rozdzieleni. Gdyby jechali razem, zostaliby oskarżeni o spowodowanie wypadku, bo byłoby, że jechali za blisko siebie - wyjaśnia A. Kusiakiewicz. A co z prędkością motocyklistów, o której mówią świadkowie? - Grupa z przodu jechała może ciut szybciej, ci z tyłu z pewnością wolniej. Szybko się jednak jechać nie dało, bo było duże natężenie ruchu - wyjaśnia A. Kusiakiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?