Dlaczego nie odwołujemy wizyty u lekarzy? Niektóre wytłumaczeni zaskakują.
- Mogłabym teraz leczyć ludzi, a zamiast tego siedzę i czekam. Na wizytę nie przyszło już sześć z zapisanych na dziś 31 osób. A jest dopiero 9.44 - mówiła nam kilka dni temu Beata Korczak, laryngolog z Zielonej Góry.
Na wizytę do lekarza jej specjalizacji w przychodni, w której pracuje, trzeba czekać trzy miesiące. Można by krócej, gdyby ci pacjenci, którzy nie przyjdą, powiadomili o swojej nieobecności.
- Rejestrujemy pacjenta co 10 minut, nie odmawiamy praktycznie nikomu. A codziennie na wizytę nie przychodzi po kilka osób. Ile powiadamia? Jedna, może dwie… - zauważa doktor Korczak.
Z danych LOW NFZ, obejmujących poradnie ortopedyczne, endokrynologiczne, kardiologiczne i onkologiczne, leczenie zaćmy i endoprotezoplastykę w całym województwie wynika, że od początku roku z powodu niezgłoszenia się pacjentów, nie odbyło się prawie 6,5 tys. wizyt.