- Zastal Enea BC - PGE Spójnia Stargard 98:89 (23:22, 24:33, 24:17, 27:17)
- Zastal Enea BC: Groselle 29, Lundberg 22 (4), Berzins 5 (1), Ponitka 4, Williams 0 oraz: Freimains 18 (2), Richard 12 (2), Koszarek 5 (1), Put 3 (1).
- PGE Spójnia: Cowels 21 (1), Tarrant 15 (2), Steele 14 (1), Kostrzewski 14, Śnieg 7 oraz: Młynarski 12 (2), Gudul 4, Faust 2.
Spojrzenie na dotychczasowy dorobek obu zespołów (Zastal 13 zwycięstw i jedna porażka, Spójnia po siedem zwycięstw i przegranych) wskazywałoby na gospodarzy jako zdecydowanego faworyta. Jednak wystarczy wspomnieć, że nasi rywale od kiedy przejął go były zawodnik Zastalu Maciej Raczyński w sześciu meczach wygrali pięciokrotnie i tylko raz przegrali (Raczyński przejął ekipę od Jacka Winnickiego kiedy Spójnia w ośmiu meczach tylko dwa razy zwyciężyła). Jak pokazał sobotni mecz, to nie był przypadek i szkoleniowiec ze Stargardu potrafił tak ustawić ekipę, że może być groźna dla najlepszych.
Spójnia pokazała się w Zielonej Górze z bardzo dobrej strony. Trzeba jednak przyznać, że po naszym zespole widać było zmęczenie po wyprawie do Rosji, szczególnie jeśli chodzi o wielogodzinną podróż. Pierwsza kwarta była bardzo zacięta. Rywale nie wystraszyli się mocniejszych rywali. Twardo stali w obronie, trafiali. Zastal długo nie mógł się wstrzelić, szczególnie w rzutach za trzy (w końcówce drugiej kwarty, w 18 min na 11 prób trafił tylko dwa razy). Stąd grano ,,kosza za kosz” i aż siedem razy w pierwszej kwarcie był remis. W drugiej zaczęło to źle wyglądać, bo rywal osiągnął przewagę, a my nie mogliśmy wiele zdziałać. W 19 min Ricky Tarrant zdobył punkt z osobistego i Spójnia prowadziła już 49:37. Po chwili dwa razy za trzy trafił Iffe Lundberg i humory nieco się nam poprawiły, ale zespoły schodziły na przerwę przy prowadzeniu gości 55:47.
W trzeciej kwarcie, powoli, mozolnie i po ciężkiej walce zaczęliśmy się zbliżać do Spójni. Dopiero w 28 min, po osobistych Krisa Richarda odzyskaliśmy prowadzenie 67:66. Jednak goście na nasze dobre akcje odpowiadali równie dobrymi, a niemal równo z syreną kończącą trzecią kwartę za trzy trafił Kacper Młynarski i goście wygrywali 72:71. To zapowiadało wielkie emocje w ostatnich dziesięciu minutach. I tak było. Zaraz na początku czwartej kwarty wydawało się, że to jest właśnie moment kiedy odskoczymy od nieco zmęczonego rywala i będziemy kontrolować sytuację. Kiedy Geoffrey Groselle wykonał trzypunktową akcję (trafił i poprawił osobistym po faulu) wydawało się, że to jest ten moment i tak właśnie będzie, bo prowadziliśmy 82:75. Niestety, zaliczyliśmy potem dwie fatalne minuty i po rzucie Baylee Steele’a był remis 82:82. Potem było kilka nerwowych minut i wielka niepewność czy wygramy po raz czternasty, bo na nieco ponad 120 sekund przed końcem prowadziliśmy tylko 86:84 i wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Na szczęście końcówkę mieliśmy piorunującą, a dwie kolejne trójki Lundberga sprawiły, że prowadziliśmy 98:84 i mogliśmy czekać na końcową syrenę.
OBEJRZYJ: Co robił Łukasz Koszarek w więzieniu?
Polub nas na fb
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?