Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejne zwycięstwo Zastalu, ale po bardzo zaciętej walce

Andrzej Flügel
Andrzej Flügel
Mariusz Kapała
Mariusz Kapała
Kolejne zwycięstwo Zastalu, ale po bardzo zaciętej walce
Kolejne zwycięstwo Zastalu, ale po bardzo zaciętej walce Mariusz Kapała / GL
Zielonogórzanie wygrali czternasty mecz w ekstraklasie. Sukces musieli jednak wywalczyć po twardym boju ze Spójnią, która miała wielką ochotę na sprawienie niespodzianki.
  • Zastal Enea BC - PGE Spójnia Stargard 98:89 (23:22, 24:33, 24:17, 27:17)
  • Zastal Enea BC: Groselle 29, Lundberg 22 (4), Berzins 5 (1), Ponitka 4, Williams 0 oraz: Freimains 18 (2), Richard 12 (2), Koszarek 5 (1), Put 3 (1).
  • PGE Spójnia: Cowels 21 (1), Tarrant 15 (2), Steele 14 (1), Kostrzewski 14, Śnieg 7 oraz: Młynarski 12 (2), Gudul 4, Faust 2.

Spojrzenie na dotychczasowy dorobek obu zespołów (Zastal 13 zwycięstw i jedna porażka, Spójnia po siedem zwycięstw i przegranych) wskazywałoby na gospodarzy jako zdecydowanego faworyta. Jednak wystarczy wspomnieć, że nasi rywale od kiedy przejął go były zawodnik Zastalu Maciej Raczyński w sześciu meczach wygrali pięciokrotnie i tylko raz przegrali (Raczyński przejął ekipę od Jacka Winnickiego kiedy Spójnia w ośmiu meczach tylko dwa razy zwyciężyła). Jak pokazał sobotni mecz, to nie był przypadek i szkoleniowiec ze Stargardu potrafił tak ustawić ekipę, że może być groźna dla najlepszych.

Spójnia pokazała się w Zielonej Górze z bardzo dobrej strony. Trzeba jednak przyznać, że po naszym zespole widać było zmęczenie po wyprawie do Rosji, szczególnie jeśli chodzi o wielogodzinną podróż. Pierwsza kwarta była bardzo zacięta. Rywale nie wystraszyli się mocniejszych rywali. Twardo stali w obronie, trafiali. Zastal długo nie mógł się wstrzelić, szczególnie w rzutach za trzy (w końcówce drugiej kwarty, w 18 min na 11 prób trafił tylko dwa razy). Stąd grano ,,kosza za kosz” i aż siedem razy w pierwszej kwarcie był remis. W drugiej zaczęło to źle wyglądać, bo rywal osiągnął przewagę, a my nie mogliśmy wiele zdziałać. W 19 min Ricky Tarrant zdobył punkt z osobistego i Spójnia prowadziła już 49:37. Po chwili dwa razy za trzy trafił Iffe Lundberg i humory nieco się nam poprawiły, ale zespoły schodziły na przerwę przy prowadzeniu gości 55:47.

W trzeciej kwarcie, powoli, mozolnie i po ciężkiej walce zaczęliśmy się zbliżać do Spójni. Dopiero w 28 min, po osobistych Krisa Richarda odzyskaliśmy prowadzenie 67:66. Jednak goście na nasze dobre akcje odpowiadali równie dobrymi, a niemal równo z syreną kończącą trzecią kwartę za trzy trafił Kacper Młynarski i goście wygrywali 72:71. To zapowiadało wielkie emocje w ostatnich dziesięciu minutach. I tak było. Zaraz na początku czwartej kwarty wydawało się, że to jest właśnie moment kiedy odskoczymy od nieco zmęczonego rywala i będziemy kontrolować sytuację. Kiedy Geoffrey Groselle wykonał trzypunktową akcję (trafił i poprawił osobistym po faulu) wydawało się, że to jest ten moment i tak właśnie będzie, bo prowadziliśmy 82:75. Niestety, zaliczyliśmy potem dwie fatalne minuty i po rzucie Baylee Steele’a był remis 82:82. Potem było kilka nerwowych minut i wielka niepewność czy wygramy po raz czternasty, bo na nieco ponad 120 sekund przed końcem prowadziliśmy tylko 86:84 i wszystko mogło się jeszcze zdarzyć. Na szczęście końcówkę mieliśmy piorunującą, a dwie kolejne trójki Lundberga sprawiły, że prowadziliśmy 98:84 i mogliśmy czekać na końcową syrenę.

OBEJRZYJ: Co robił Łukasz Koszarek w więzieniu?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska