Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejny wybuch w kopalni Pniówek: dziesięciu ratowników poszkodowanych, trzech w ciężkim stanie. Wstrzymano akcję ratowniczą

Wideo
od 16 lat
Wybuch w kopalni Pniówek w Pawłowicach: podczas drugiej doby akcji ratowniczej, kilometr pod ziemią doszło do kolejnego wybuchu metanu. W momencie eksplozji pod ziemią przebywały trzy zastępy ratowników. Poszkodowanych jest dziesięć osób, w tym troje ciężko. Ratownicy w wyniku fali uderzeniowej doznali obrażeń rąk i głowy. Najbardziej poszkodowany z nich, śmigłowcem LPR trafił do szpitala w Katowicach. Bilans tragicznych wybuchów w KWK Pniówek to już trzydzieści jeden osób poszkodowanych, a także pięć ofiar śmiertelnych.

Kolejny wybuch w kopalni Pniówek: dziesięciu ratowników poszkodowanych, trzech w ciężkim stanie. Wstrzymano akcję ratowniczą

Aktualizacja, godz. 23:00

Jak podaje Jastrzębska Spółka Węglowa, do kolejnych wybuchów doszło w momencie, gdy ratownicy zabudowywali dalszą część lutniociągu. - Do zdarzenia doszło podczas pracy ratowników górniczych w chodniku N-12 w rejonie ściany N-6 przy wydłużaniu lutniociągu, który miał umożliwiać dojście do poszukiwanych górników w ścianie - informuje JSW.

Po kolejnych wybuchach metanu akcja ratownicza została wstrzymana. Decyzja, co dalej zapadnie jutro rano, na kolejnym posiedzeniu sztabu, w którym mają uczestniczyć także specjaliści, którzy wypowiedzą się co do możliwości jej kontynuowania.

Aktualizacja, godz. 22:30

Poszkodowani ratownicy górniczy nie zostali poparzeni. Doznali natomiast urazów m.in. rąk. Stało się tak, ponieważ pod ziemią nie doszło do klasycznego wybuchu metanu, a obrażenia u ratowników wywołała fala uderzeniowa. Najciężej ranny z nich, który trafił do szpitala w Katowicach-Ochojcu śmigłowcem LPR miał doznać obrażeń głowy. Jego stan określono jako ciężki. Wiadomo jednak, że ranny ratownik jest wydolny krążeniowo i oddechowo.

Aktualizacja, godz. 22:25

Z najnowszych ustaleń wynika, że poszkodowanych zostało dziesięciu ratowników górniczych. - Do szpitala trafiło siedmiu z nich, trzy osoby są w ciężkim stanie - informuje Łukasz Pach, dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach, dodając, że najbardziej poszkodowany z ratowników śmigłowcem LPR trafił do szpitala w Katowicach-Ochojcu.

Trzech ratowników, którzy ucierpieli najmniej lekarze zajęli się na miejscu. Ich stan określa się jako dobry. Wśród poszkodowanych jest także żona jedna z poszkodowanych osób pod ziemią, która na wieść o kolejnej eksplozji, zasłabła.

Jednocześnie, jak udało nam się ustalić w kopalni doszło do jednego, a nie dwóch kolejnych wybuchów. W sumie w kopalni Pniówek doszło więc do trzech eksplozji metanu, zaś liczba poszkodowanych wzrosła do 31 osób.

Aktualizacja, godz. 21:45

W kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło do trzeciego wybuchu. Metan miał się zapalić w chodniku kilometr pod ziemią, gdzie wcześniej doszło już do dwóch eksplozji. Kolejny wybuch nastąpił w czwartek, 21 kwietnia, około godziny 20:00. Informację potwierdza dyspozytor Wyższego Urzędu Górniczego. - Doszło do kolejnego wybuchu metanu - przyznaje dyspozytor WUG.

W momencie wybuchu pod ziemią miały znajdować się trzy zastępy ratowników, które starały się dotrzeć do poszukiwanych po wcześniejszych eksplozjach siedmiu osób poszukiwanych.

Jak mówi nam dyspozytor WUG w momencie wybuchu miały się zmieniać ekipy ratownicze, przez co nikt nie został poważnie ranny. Pracującymi pod ziemią dziewięcioma ratownikami zaopiekował się lekarz, który zbadał ich w bazie. Stwierdził, że ich stan jest dobry, ale by rozwiać wątpliwości, zostaną zbadani w szpitalu.

Aktualizacja, godz. 20:20

Jak poinformowali przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej, ratownikom udało się zmontować kolejnych kilkadziesiąt metrów lutniociągu. - Do tej pory w chodniku nadścianowym N-12 ratownicy zamontowali 100 metrów lutniociągu. Do skrzyżowania ze ścianą N-6 brakuje jeszcze około 170 metrów - wyjaśnia Sławomir Starzyński, rzecznik prasowy JSW.

W ciągu ostatnich kilku godzin, ratownicy zmontowali ok. 60 metrów lutniociągu. Prace utrudniają trudne warunki, które sprawiają, że jego montaż jest procesem bardzo czasochłonnym.

Aktualizacja, godz. 16:00

Ratownikom udało się zabudować kolejne metry lutniociągu, który obecnie znajduje się już w ścianie N-12. Ponadto pod ziemią zaczął pracować wentylator dwuczłonowy, również wykorzystywany do przewietrzania chodnika i wypychania z niego metanu. Jak informuje JSW, urządzenie podaje około 450 metrów sześciennych powietrza na minutę.

Aktualizacja, godz. 14:50

Zakończyły się obrady sztabu koordynującego akcję ratowniczą, w którym uczestniczył prezydent. Jak przekazał Andrzej Duda, ratownikom udało się zrobić kolejny krok naprzód.

- Dosłownie w ostatnich minutach akcja posunęła się dosyć znacząco. Udało się tę atmosferę tam poprawić, natomiast jest to bardzo trudne i ta akcja nie będzie toczyła się szybko. Dotarcie do ratowników i górników, którzy tam się znajdują zabierze jeszcze długie godziny - przyznał prezydent Duda.

Głowa państwa przekazała także kondolencje rodzinom pięciu ofiar wybuchu. Prezydent Duda podkreślił również trud, z jakim wiąże się praca górnika. - Wszyscy wiedzą, że ta praca wiąże się z ryzykiem i czasem jest tak, że dochodzi do katastrofy górniczej i tak się właśnie stało tutaj na Pniówku - mówił w trakcie konferencji prasowej Andrzej Duda.

Andrzej Duda podziękował też uczestniczącym w akcji ratownikom górniczym. - Męstwo ratowników, którzy są na dole jest ogromne. Mam nadzieję, że tak jak mówią ratownicy, że idą po żywych, że tak się stanie - powiedział prezydent.

Aktualizacja, godz. 13:25

Kolumna samochodów z prezydentem Andrzejem Dudą dotarła do Pawłowic. Zgodnie z zapowiedziami najważniejsza osoba w państwie zapali znicz, a następnie spotka się ze sztabem prowadzącym akcję ratowniczą.

Aktualizacja, godz. 12:50

Niebawem spodziewany jest przyjazd pod kopalnię Pniówek prezydenta Andrzeja Dudy. Głowa państwa ma złożyć znicz przed obrazem św. Barbary. Planowane jest także jego spotkanie z ratownikami górniczymi oraz uczestnictwo w sztabie koordynującym akcję.

Aktualizacja, godz. 11:15

- Jesteśmy około dwustu pięćdziesięciu metrów od skrzyżowania chodnika nadścianowego ze ścianą. Będziemy sukcesywnie poruszać się, jednocześnie kontrolując atmosferę - nakreśla najbliższe działania ratowników górniczych, Edward Paździorko, Zastępca Prezesa Zarządu JSW ds. Technicznych i Operacyjnych.

Wcześniej - nocą - ratowników górniczych kolejny raz wycofano po ponownym wzroście stężeń metanu. Teraz sytuację udało się opanować. - Ratownicy pracują w świeżym prądzie powietrza dostarczanym przez lutniociąg - przyznaje Tomasz Cudny, prezes JSW.

Jak dodał Cudny, w momencie, gdy doszło do drugiego wybuchu metanu (w środę, 20 kwietnia, ok. godz. 3:00) ratownicy szli do jednego z górników, z którym udało nawiązać się kontakt. Niestety, po ponownym zapłonie metanu, z ratownikami urwał się kontakt.

Aktualizacja, godz. 11:00

Na informacje dotyczące postępów akcji ratowniczej w kopalni oczekują rodziny siedmiu uwięzionych kilometr pod ziemią osób. Najbliżsi poszkodowanych wrócili na kopalnię po nocnym pobycie w domu. Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, wraz z szefostwem sztabu koordynującego akcję ratowniczą przedstawił im efekty nocnej pracy ratowników, a także plan jej dalszego przebiegu.

Aktualizacja, godz. 8.10

Akcja ratownicza w kopalni Pniówek trwa już 32 godziny. Ratownikom w dalszym ciągu nie udało się odnaleźć siedmiu zaginionych górników. - Akcja prowadzona jest w bardzo trudnych warunkach. W dalszym ciągu przekroczone są dopuszczalne stężenia gazów. W nocy 13 zastępów ratowników wyposażonych w aparaty tlenowe prowadziło intensywne prace mające na celu przywrócenie atmosfery w zagrożonym rejonie do bezpiecznych stężeń gazów - poinformowała górnicza spółka, w pierwszym czwartkowym komunikacie. W nocy ratownicy zabudowali wentylator i ponad 200 m lutniociągu umożliwiającego wtłoczenie czystego powietrza. Aby sukcesywnie i skutecznie przewietrzyć odcinkami wyrobisko przyścianowe ściany N-6 i bezpiecznie kontynuować poszukiwanie pracowników, ratownicy muszą zabudować odcinkami jeszcze około 500 metrów lutniociągu.

Aktualizacja, godz. 8:00

Ratownikom górniczym nadal nie udało się dotrzeć do pozostających pod ziemią siedmiu poszkodowanych. Ostatnie godziny to starania obniżenia stężenia metanu, które jak dotąd jest wciąż za wysokie, żeby w bezpieczny sposób ruszyć na pomoc uwięzionym osobom.

- Przez całą noc 13 zastępów ratowników wyposażonych w aparaty tlenowe prowadziło intensywne prace mające na celu przywrócenie atmosfery w zagrożonym rejonie do bezpiecznych stężeń gazów - wyjaśnia Sławomir Starzyński, rzecznik prasowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Pracujący kilometr pod ziemią ratownicy zabudowali wentylator i ponad 200 metrów lutniociągu – instalacji umożliwiającej wtłoczenie czystego powietrza. Przed nimi wciąż jeszcze sporo pracy.

- Aby sukcesywnie i skutecznie przewietrzyć odcinkami wyrobisko przyścianowe ściany N-6 i bezpiecznie kontynuować poszukiwanie pracowników, ratownicy muszą zabudować odcinkami jeszcze około 500 metrów lutniociągu - zaznacza rzecznik prasowy JSW.

Aktualizacja, godz. 7:30

W siemianowickiej oparzeniówce leczonych jest obecnie 10 górników. - Na Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śl. przebywa obecnie 5 górników. Kolejnych 5 pacjentów przebywa na innych oddziałach szpitala. W nocy nie przyjęto żadnych nowych pacjentów związanych w wypadkiem w kopalni - poinformował w czwartkowy poranek Wojciech Smętek, Kierownik ds. Administracji i Rozwoju Centrum Leczenia Oparzeń im. dr S. Sakiela.
Jeszcze wczoraj ranni górnicy przeszli zabiegi, m.in. oczyszczenia ran, aplikacji specjalistycznych opatrunków, w tym opatrunków z owodni. Jednemu z pacjentów założono hodowlę komórek skóry. - Dziś planowane są kolejne zabiegi chirurgiczne u poszkodowanych górników - poinformowała lecznica.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Nie ma na razie informacji na temat postępów akcji ratowniczej prowadzonej na dole w kopalni Pniówek. W środę wieczorem akcja była kilkukrotnie przerywana i wznawiana. W związku z przekroczeniami dopuszczalnych stężeń gazów w rejonie poszukiwań, zastępy ratownicze rozłożyły linię chromatograficzną, która pozwala prowadzić stały pomiar atmosfery. Wyrobisko jest stale przewietrzane, aby stężenie gazów opadło do bezpiecznego dla ratowników poziomu.

Aktualizacja, godz. 21.

Już dwadzieścia godzin trwa akcja ratownicza w kopalni Pniówek. Ratownikom wciąż nie udało się odnaleźć siedmiu poszukiwanych pracowników. Akcja ratownicza odbywa się w bardzo trudnych warunkach. - W związku z przekroczeniami dopuszczalnych stężeń gazów w rejonie poszukiwań, zastępy ratownicze zostały wycofane, aby po chwili ponownie wejść w rejon i rozłożyć linię chromatograficzną, która pozwala prowadzić stały pomiar atmosfery. Wyrobisko jest stale przewietrzane, aby stężenie gazów opadło do bezpiecznego poziomu. Gdy do tego dojdzie, ratownicy zintensyfikują poszukiwania zaginionych pracowników - poinformowała właśnie Jastrzębska Spółka Węglowa. Do tej pory potwierdzono zgon pięciu pracowników. Czterech zmarło na stanowiskach pracy, jeden w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. Dziewięciu pracowników przebywa w siemianowickiej oparzeniówce, ich stan jest ciężki. Jedenastu przewieziono do szpitali na Śląsku. Rodziny osób poszkodowanych zostały powiadomione i otoczone opieką psychologa. Niektóre z rodzin zdecydowały się czekać na informacje na terenie kopalni. Przygotowano dla nich odpowiednie pomieszczenia, aby na miejscu mogły czekać na informacje dotyczące swoich bliskich. Poszukiwanych jest siedmiu pracowników, w tym pięciu ratowników górniczych. W akcji bierze udział 13 zastępów ratowniczych.

Aktualizacja, godz. 18:15

Ratownicy górniczy podejmą kolejną próbę dalszej penetracji chodnika. Ma im to umożliwić rozłożenie linii chromatograficznej, która nieustannie będzie prowadzić pomiar składu atmosfery. - Na obecną chwilę prowadzone są działania na "wyczekiwanie" i na zmniejszenie warunków niebezpiecznych - tłumaczy Waldemar Stachura, dyrektor Biura Strategii i Optymalizacji Procesów w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem - chodnik zostanie przewietrzony, a stężenie metanu spadnie - ratownicy rozpoczną dalsze penetrowanie chodnika za około godzinę. Chodnik musi być jednak wietrzony bardzo ostrożnie.

- Trzeba to zrobić na tyle rozważnie, mając świadomość, że może tam być zarzewie ognia i dojdzie do kolejnego wybuchu - dodaje Stachura, określając to zagrożenie jako najpoważniejsze w obecnej chwili.

Niezmiennie pod ziemią przebywa siedem osób. Pięć to ratownicy, dwoje to górnicy. W szpitalach przebywa poszkodowanych dwadzieścia osób. - Dziewięć osób jest hospitalizowanych w oparzeniówce w Siemianowicach, jedenaście jest w szpitalach "innych" (przebywają w lecznicach w okolicy: w Rybniku, Żorach, Jastrzębiu-Zdroju - przyp.red) - mówi Aleksander Szymura, dyrektor pracy kopalni Pniówek.

Stan osób przebywających w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach określany jest jako ciężki, kilku poszkodowanych górników znajduje się na Oddziale Intensywnej Terapii. Lepsze rokowania są natomiast co do pozostałych osób, których stan ma być stabilny.

Aktualizacja, godz. 17:20

Po wznowieniu, akcja ratownicza po raz kolejny została przerwana. Powodem niezmiennie jest wysokie stężenie metanu. - Ratownicy górniczy rozpoczęli penetrację chodnika podścianowego N-11, jednak z uwagi na trudne warunki pod ziemią spowodowane przekroczeniem dopuszczalnych stężeń gazów, kierownik akcji ratowniczej zdecydował o ich wycofaniu do czasu wydłużenia linii chromatograficznej bliżej ściany N-6, która służy do ciągłych pomiarów stężeń gazów - informują przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Aktualizacja, godz. 17:00

Jak poinformował Tomasz Cudny, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, ratowników od poszukiwanych osób dzieli odległość około trzystu metrów. Ze względu na stężenie metanu nie można jednak do nich dotrzeć. Przygotowywane są wentylatory lutniowe oraz lutnie, które pozwolą przewietrzyć chodnik.

- Musimy znaleźć takie rozwiązanie, żeby wejście ratowników w tą strefę zagrożenia nie było obarczone ryzykiem kolejnego wybuchu - wyjaśnia Tomasz Cudny.

Obecnie nadmiarowe stężenie metanu jest jedyną przeciwnością, z jaką zmagają się ratownicy górniczy. Wyrobisko w którym zapalił się metan nie zostało zniszczone.

Robert Wnorowski, rzecznik prasowy Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego przyznaje, że ratownicy mają do dyspozycji chromotograf. To urządzenie analizujące skład atmosfery pod ziemią. Zebrane przez nie dane są przekazywane na powierzchnię, kierownikowi akcji ratowniczej, który dzięki nim może decydować, co dalej z akcją.

Mimo wyjątkowo skomplikowanej akcji, w CSRG wierzą, że uda się ją zakończyć powodzeniem.

- Mamy za zadanie odnaleźć poszukiwanych górników i tego się trzymamy. Nadzieja umiera ostatnia. Historia pokazuje. że to możliwe - zauważa Robert Wnorowski.

Kilometr pod ziemią - do tragedii doszło na poziomie 1000 - wciąż poszukiwanych jest siedem poszkodowanych osób. Nie wiadomo, w jakim są stanie, ani ilu wśród nich jest górników, a ilu ratowników górniczych.

Przed bramą kopalni zaczynają się także pojawiać pierwsze symboliczne wyrazy jedności z poszkodowanymi. Zawisł między innymi baner "Święta Barbaro, miej ich w opiece". Są także znicze, których najprawdopodobniej w kolejnych godzinach będzie przybywać.

Aktualizacja, godz. 14:55

Ratownicy górniczy skończyli pracę przy uzupełnianiu zapory przeciwpyłowej, chroniącej ich przed kolejnym wybuchem metanu. Daje to możliwość w miarę bezpiecznego kontynuowania akcji ratowniczej, której celem jest dotarcie do wciąż przebywających pod ziemią siedmiu osób poszkodowanych.

Aktualizacja, godz. 14.30

Do pięciu wzrosła liczba ofiar nocnego wybuchu metanu w kopalni Pniówek w Pawłowicach. Takie informacje przekazał przed momentem premier RP Mateusz Morawiecki, który przybył na kopalnię i uczestniczył w obradach sztabu kryzysowego. Wiadomo, że jedną z ofiar jest ratownik górniczy. Potwierdzono także, że na dole, na poziomie 1000 metrów doszło do dwóch kolejnych wybuchów metanu. Jeden miał miejsce po północy, drugi około 3 w nocy, kiedy na miejscu pracowali już ratownicy górniczy i próbowali wyciągać uwięzionych na dole kolegów. Z siedmioma ratownikami górniczymi wciąż nie ma kontaktu, są poszukiwani.

Jak podkreślił premier Mateusz Morawiecki, tragedie takie jak ta w kopalni Pniówek pokazują, jak niebezpieczną pracę wykonują na co dzień górnicy.

- Ta straszna tragedia w kopalni Pniówek pokazuje, że praca górnika to nie tylko straszny trud, ale też ogromne ryzyko narażenia na niebezpieczeństwo. Myślmy o tym także, bo górnicy pracują ciężko dla nas, dla Polaków - zaznaczył Morawiecki.

Aktualizacja, godz. 13.20
W Centrum Leczenia Oparzeń jest Minister Zdrowia Adam Niedzielski. - Mamy 25 osób poszkodowanych. Niestety 3 osoby nie żyją. 22 osoby zostały zaopatrzone i są zaopatrywane w różnych szpitalach w całym województwie, ale oczywiście te najcięższe przypadki trafiają tutaj. Mamy informację, że dwie osoby są na intensywnej terapii zaintubowane. Kolejne dwie osoby, które są w lepszym stanie są w komorach tlenowych. Czekamy na ewentualnych kolejnych rannych. Mamy bardzo dynamiczną sytuację - podkreślał pod siemianowicka oparzeniówką szef resortu zdrowia.

Aktualizacja, godz. 13:00

Stan trafiających tu osób jest poważny. Część z nich jest hospitalizowana na Oddziale Chirurgii Ogólnej Leczenia Oparzeń, a część także na Oddziale Intensywnej Terapii. U górników przeprowadzono diagnostykę leczenia dróg oddechowych i zabiegi z wykorzystaniem komory hiperbarycznej.

- Liczba pacjentów wzrasta, kolejni przyjeżdżają. Pierwszy trafił bezpośrednio z miejsca zdarzenia, około 2.40 w nocy - mówi Przemysław Strzelec, lekarz z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.

Zobacz zdjęcia:

Górnicy głównie cierpią z powodu oparzeń dolnych dróg oddechowych (tchawica, oskrzela). Leczone osoby mają oparzenia dużych powierzchni ciała, których rozpiętość sięga od kilkunastu do kilkudziesięciu procent. Są to oparzenia głębokie: drugiego, trzeciego i czwartego stopnia.

- Nie wiemy jeszcze, w jakim stanie i ilu pacjentów, trafi do Siemianowic z innych szpitali. Cześć zostanie przetransportowana śmigłowcem LPR, część karetkami - dodaje Przemysław Strzelec.

To dopiero początek leczenia oparzeniowego i dużo będzie zależeć od reakcji organizmu na zastosowane leczenie. Osoby, które doznały oparzeń trzeciego stopnia zazwyczaj potrzebują wielomiesięcznej rehabilitacji.

Sztab w kopalni KWK Pniówek opracowuje dalszy przebieg akcji ratowniczej. Według informacji JSW, w zagrożonym terenie łącznie przebywało 42 pracowników - 21 z nich przebywa w szpitalach. W akcji bierze udział 13 zastępów ratowniczych. W wyniku wybuchu metanu w kopalni zmarły już cztery osoby.

Aktualizacja, godz. 10:50

Jak poinformował Sławomir Starzyński, rzecznik prasowy JSW, bilans ofiar po wybuchu metanu wzrósł do czterech górników. Kolejną ofiarą jest jeden z pracowników kopalni, który przebywał ranny w szpitalu. Ok. kilometr pod ziemią wciąż trwa akcja ratownicza. - Ratownicy budują tamę przeciwwybuchową - wyjaśnia Starzyński. Decyzję o jej budowie podjęto wcześniej podczas obrad sztabu, opracowującego dalszy przebieg akcji ratowniczej.

Są już także kolejne ustalenia dotyczące przebiegu tragedii. Wiadomo, że drugi z wybuchów, do którego doszło już po rozpoczęciu akcji ratowniczej był silniejszy. Nie wiadomo natomiast, czy pierwszy wybuch poprzedził pożar, czy też doszło do niego dopiero po eksplozji metanu.

Na wydobytych poszkodowanych oczekują cztery zastępy karetek pogotowia. W obwodzie ma też być śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Dotychczas w akcję zaangażowano trzynaście Zespołów Ratownictwa Medycznego. Jedną z najciężej rannych osób przetransportowano LPR-em.

Aktualizacja, godz.9.30
- Do trzech ofiar wzrósł tragiczny bilans prawdopodobnego wybuchu metanu w kopalni Pniówek w Pawłowicach. Akcja ratownicza została chwilowo wstrzymana do czasu odbudowy zapory pyłowej, zabezpieczającej przed wybuchem metanu bazę ratowniczą - poinformowała właśnie Jastrzębska Spółka Węglowa. Trzecią ofiarą ma być trzeci z poszukiwanych od północy górników.

Aktualizacja, godz. 8.45
21 górników jest w szpitalach, dwóch nie żyje, a ośmiu wciąż jest poszukiwanych - to podsumowanie pierwszych godzin akcji ratunkowej w kopalni Pniówek w Pawłowicach. Wiadomo, że na poziomie 1000 metrów doszło do dwóch wybuchów metanu. - Obecnie, ze względu na wzrost ryzyka ponownego wybuchu metanu oraz z uwagi na sytuację, że doszło do uszkodzenia zabezpieczeń, które chronią nam ratowników, nie prowadzimy na dole żadnych działań. Te działania oczywiście będą wznowione. Zebrał się obecnie zespół doradców, którzy będą nam pomagali w podjęciu decyzji co dalej - mówi Waldemar Stachura, dyrektor Biura Strategii i Optymalizacji Procesów w Jastrzębskiej Spółce Węglowej.
W czasie zwołanej przed kopalnią Pniówek konferencji prasowej prezes JSW Tomasz Cudny, potwierdził, że na dole doszło do dwóch wybuchów. - Jeden został stwierdzony już po rozpoczęciu akcji ratowniczej - mówi Cudny.

Aktualizacja, godz.8.08
Ratownikom udało się dotrzeć do dwóch poszkodowanych osób. Niestety, lekarz stwierdził ich zgon. Ratownicy w dalszym ciągu poszukują ośmiu osób. Póki co nie wiadomo, czy odnalezieni mężczyźni do zaginieni ratownicy górniczy z którymi sztab akcji utracił kontakt czy też to poszukiwani od chwili pierwszego wybuchu pracujący w tym miejscu górnicy.
Wiadomo, że z 12 poszkodowanych w wybuchu górników, których zaraz po pierwszym zdarzeniu wywieziono na powierzchnię trzech trafiło do Wojewódzkiego Specjalistycznego szpitala numer 2 w Jastrzębiu-Zdroju.

Aktualizacja, godz. 7:30

Jak poinformował nas Sławomir Starzyński, rzecznik prasowy Jastrzębskiej Spółki Węglowej, w akcji ratowniczej wciąż nie ma przełomu. - Do górników nie udało się dotrzeć, nadal nie ma też kontaktu z siedmioma członkami załogi ratowniczej - przyznaje Starzyński.

Spółka potwierdza natomiast, że pod ziemią doszło do dwóch eksplozji.

Wcześniej pisaliśmy:

Akcja ratownicza w KWK Pniówek. W środę, 20 kwietnia, tuż po północy, ok. 0:15, w kopalni doszło do wybuchu metanu. Metan miał wybuchnąć tysiąc metrów pod ziemią, w ścianie N-6.

W momencie zdarzenia w zagrożonym wybuchem rejonie przebywało czterdziestu dwóch górników. Poszkodowanych miało zostać dwunastu z nich. Górnicy doznali poparzeń, przebywają już w szpitalach.

Jak na razie nieznany jest los trzech górników, do których nie udało się dotrzeć. W kopalni trwa akcja ratownicza, w której bierze udział trzynaście zastępów ratowniczych. Jak udało nam się ustalić wśród nich także mają być poszkodowani, którzy ucierpieli najprawdopodobniej w drugim wybuchu metanu, do którego doszło niewiele później.

- Sztab akcji stracił kontakt z siedmioma ratownikami - informują przedstawiciele Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalni Pniówek

.

Jak zapewniają w spółce, rodziny poszkodowanych zostały objęte opieką psychologów.

W KWK Pniówek obowiązuje najwyższy, IV stopień zagrożenia metanowego. Zakład budowany był w latach 1963-1974. W 1993 roku kopalnia weszła w skład Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W 2006 roku świętowano wydobycie 100 milionowej tony węgla. Od 2008 roku trwają prace związane z rozbudową kopalni o złoże „Pawłowice 1”. Obszar górniczy złoża „Pniówek” wynosi 28,6 km2, zasoby operatywne to 101,9 mln ton. Obszar górniczy złoża „Pawłowice 1” wynosi 15,8 km2, zasoby operatywne to 54,0 mln ton. Typ produkowanego węgla: 35.1 - (węgiel koksowy)

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska