Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolekcjonuje... znajomych

Leszek Kalinowski 68 324 88 74 [email protected]
Podróże i poznawanie nowych ludzi to dwie pasje Daniela Kurowskiego.
Podróże i poznawanie nowych ludzi to dwie pasje Daniela Kurowskiego. Archiwum D. Kurowskiego
Kiedy rozpoczął studia na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu właśnie ta uczelnia wręczyła Żelaznej Damie doktora honoris causa. Kiedy wyjechał do Anglii, rozpoczął pracę w kolegium, które ona ukończyła. I odwiedzała. W końcu napisał do niej list…

Daniel Kurowski mówi, że czas pożegnania Margaret Thatcher jest dla niego szczególny. Choć nastroje w Wielkiej Brytanii są różne, bo Żelazna Dama swoimi reformami podzieliła społeczeństwo, on ceni jej zasługi. Także w stosunku do Polski. Wspierała nas, kiedy najbardziej tego wsparcia potrzebowaliśmy.

- Od sześciu lat jestem pracownikiem administracyjnym Kolegium Sommerville na Uniwersytecie w Oksfordzie. M. Thatcher była jego absolwentką - opowiada Daniel podczas kwietniowej wizyty w Sulechowie i Konotopie. - Miałem okazję być w pracy, kiedy odwiedziła swoją dawną uczelnię. Zresztą wspomagała ją także finansowo. To dzięki funduszom przekazanym przez nią w kolegium powstało nowoczesne centrum konferencyjne.

Po tej wizycie młody Lubuszanin pomyślał: - Może warto Żelaznej Damie podziękować?
I tak narodził się pomysł napisania listu. Przecież już, kiedy uczęszczał do liceum ekonomicznego w Wolsztynie, czytał książki jej poświęcone. W czasie studiów w Poznaniu - kiedy to odbierała tytuł doktora honoris causa Akademii Ekonomicznej - chłonął każde słowo z wygłoszonego przez nią przemówienia.

- Już wtedy wiedziałem, że to bardzo mądra, pracowita i stanowcza kobieta - wspomina Kurowski. - No a kiedy tak się złożyło, że znalazłem pracę na uczelni, którą skończyła, mało tego byłem świadkiem jej wizyty w kolegium, stwierdziłem: Czas na list… Zwłaszcza że podczas tego spotkania wykonała ona sympatyczny gest (podała dłoń i uśmiechnęła się), dziękując za torowanie jej drogi.
W zeszłym roku Daniel wziął udział w dyskusji po premierze filmu pt. "Żelazna Dama". Jego głos był inny niż zgromadzonej w dużej liczbie grupy przeciwników M. Thatcher. Ale też spojrzenie kogoś z zewnątrz spowodowało, że Anglicy nagrodzili jego wystąpienie brawami.

Zawsze go gdzieś ciągnęło. Do ludzi. W innych częściach świata. Był ciekaw innych kultur, zwyczajów, drugiego człowieka… A że z nawiązywaniem kontaktów nigdy nie miał problemu, to zaraz po skończeniu liceum wyjechał do… Anglii. Koleżanka z Kargowej dała mu adres Chrześcijańskiego Centrum Konferencyjnego w Londynie. Pracował w kuchni, na stołówce, w ogrodzie. Był także liderem grupy - pośrednikiem między dyrekcją centrum a szkolącą się w niej młodzieżą. Zyskał tam wielu przyjaciół. Polubił zwłaszcza Nomondę z Republiki Południowej Afryki. I Andrewa z Walii. Czy mógł ich nie zaprosić do siebie? Pokazał im Kraków i Zakopane. Potem sam spędził miesiąc w RPA, m.in. ratując pingwiny przed zagładą, bo z tankowca wyciekła ropa. W Kapsztadzie spotkał się też z Paulem. Poszedł z nim na uniwersytecie zajęcia. Zwiedził też największą bibliotekę w Afryce i szpital, gdzie przeprowadzono przeszczep serca. Był na otwarciu kościoła ewangelickiego, w którym jest 8.000 miejsc siedzących.

Każdy nowo poznany człowiek dla Daniela jest ciekawy. Chce i umie go słuchać. Kiedy wrócił do Polski i rozpoczął studia w PWSZ, znów go ciągnęło w świat. Wyjechał do Finlandii. Do koleżanki z Helsinek. Ona zaprosiła jeszcze do siebie przyjaciół ze Szwajcarii i Korei Południowej. Gdy innym razem poleciał do USA, przywiózł zdjęcia z tragedii World Traide Center… Pokazał je potem na specjalnie zorganizowanej wystawie w sulechowskiej uczelni.

Były i inne wyjazdy. Do Anglii, by zarobić na wojaże po Hiszpanii i Portugalii. W Maladze spotkał koleżankę, która pracuje w biurze turystycznym. Z nią zwiedził Sewillę, Cordobę, Grenadę i Gibraltar. W Madrycie odwiedził znajomą z Sulechowa. Z nią pojechał do Lizbony, Porto i Fatimy. Paryż natomiast poznawał od podszewki z przyjaciółką, absolwentką wolsztyńskiego liceum i UZ, która kontynuowała studia na francuskiej uczelni.

Lista znajomych Daniela jest bardzo długa. Stosy zdjęć. Z Belgii, Holandii, Luksemburga, Niemiec... Kiedy wracał pociągiem do domu poznał Japonkę. Z Berlina wykupiła sobie bilet do Rzepina. Bo chciała zobaczyć kawałek Polski.

- Zaproponowałem, by dojechała chociaż do Poznania. Zgodziła się, więc nadrobiłem drogi i zamieniłem się w przewodnika - opowiada Daniel o nowej znajomości.

W Barcelonie o drogę zapytał Meksykanina. Rozpoczęła się rozmowa o tym, co chciałby zwiedzić… A że gość z Mexico City nigdy nie był w Polsce, to Daniel zaprosił go do swego rodzinnego domu. I pokazał Lubuskie, Poznań, Kraków, Wieliczkę…

Nie wyobraża sobie pracy bez kontaktu z ludźmi. Nadają sens jego życiu. Stąd pomysł na wybory do rady powiatu gminy Kolsko. Był radnym w kadencji 2002-2006, pracował też w biurze promocji urzędu miasta w Sulechowie. Ale znów go gdzieś ciągnęło. No i znów wyjechał do Wielkiej Brytanii. Tak na krótko. Minęło jednak sześć lat…

- Dobrze się tam czuje. Odpowiada mi tamtejsza atmosfera. Spotykam znanych ludzi, jak prof. Normana Davisa czy Danutę Hubner... - opowiada młody Lubuszanin, który teraz przyjechał do Sulechowa, by otworzyć wystawę, poświęconą jego podróżom i nie tylko.

- Tak to już jest, że w Anglii ciągnie mnie do Polski, a jak już jestem w kraju, to znów myślę o Wyspach - zauważa D. Kurowski.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska