Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komarnicki: Przeżyłem chwilę grozy. Tego dnia nie zapomnę

(paw)
Władysław Komarnicki z nagrodą Fundacji Agaty Mróz. Prezes Stali odebrał medal, a potem przeżył chwile grozy podczas lotu do Gorzowa.
Władysław Komarnicki z nagrodą Fundacji Agaty Mróz. Prezes Stali odebrał medal, a potem przeżył chwile grozy podczas lotu do Gorzowa. Paweł Kozłowski
W niedzielę w Dąbrowie Górniczej prezes Stali Gorzów odebrał medal Kropla Życia. By zdążyć na żużlowe derby, zaraz po uroczystości wracał czteroosobowym samolotem. W czasie lotu nagle przestał działać kokpit...

Kropla Życia to nagroda fundacji im. Agaty Mróz-Olszewskiej - polskiej siatkarki, która w 2008 r. zmarła na białaczkę. Władysław Komarnicki otrzymał ją m.in. za działalność społeczną oraz zaangażowanie na rzecz gorzowskiego hospicjum. Przypomnijmy, że co roku Stal organizuje bale charytatywne, podczas których zbierane są pieniądze dla hospicjum. Tylko w tym roku uzyskano ponad 220 tys. zł.

Oprócz prezesa gorzowskiego klubu i kandydata na senatora, w tym roku laureatami nagrody zostali choćby znany aktor Maciej Stuhr czy lider zespołu Feel Piotr Kupicha. W. Komarnicki z Dąbrowy Górniczej wracał czteroosobowym samolotem, by zdążyć na żużlowe derby. W trakcie lotu maszyna miała awarię - wysiadła elektryka w kokpicie. - Tego dnia nie zapomnę do końca życia - wspomina prezes.

Oto relacja z lotu W. Komarnickiego: - Wręczenie wyróżnień odbyło się na scenie, ale wcześniej uczestniczyliśmy w memoriale siatkarskim imienia Agaty Mróz. W finale Polki rozegrały wspaniały mecz z Rosjankami, który był bardzo zacięty i trwał aż pięć setów. Tego organizatorzy nie przewidzieli. To wszystko spowodowało, że uroczystość miała spore opóźnienie.

Szef żużlowej Stali do Dąbrowy Górniczej poleciał samolotem swego wiceprezesa Macieja Mularskiego - przedsiębiorcy z Różanek. - Pilot wiedział, że nadciąga burza, więc dostałem od niego informację, że musimy wylecieć najpóźniej o 17.30 (lot do Gorzowa miał trwać około dwóch godzin - przyp. red.). W smoking w pośpiechu przebrałem się na parkingu pod halą, gdzie odbywał się turniej. Ale i tak z lotniska w Katowicach wylecieliśmy dopiero o 18.10.

- Ze względu na nadciągającą wichurę, radzono nam lądowanie w Poznaniu lub Szczecinie, ale pilot zaryzykował i - za zgodą wieży kontrolnej - postanowił wykonać skrót oraz wylądować w Różankach. Dramatyczne chwile zaczęły się, kiedy byliśmy nad Lesznem. W kokpicie wysiadła cała elektronika. Na dworze zaczęło się robić ciemno, nie mieliśmy kontaktu z wieżami, ani ze sobą na pokładzie. Okazało się też, że na lądowisku w Różankach wysiadło oświetlenie. Na szczęście pilot miał prywatnego GPS-a i mogliśmy lecieć dobrym kursem. Wysłałem SMS-a do prezesa Mularskiego. Jego ludzie światłami samochodów oświetlili nam pas do lądowania. Wszystko zakończyło się szczęśliwie, ale przeżyliśmy straszne chwile. Ten dzień na pewno zabrał mi kilka dobrych chwil życia.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska