Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komornik sprzedał budynek w Starym Kisielinie razem z lokatorami

Alicja Bogiel 0 68 324 88 46 [email protected]
- Nie wiem, gdzie są moje rzeczy - mówi Łukasz Zewar. - Jeszcze niedawno leżały podobno na dworze.
- Nie wiem, gdzie są moje rzeczy - mówi Łukasz Zewar. - Jeszcze niedawno leżały podobno na dworze. Fot. Wojciech Waloch
Kupiec ekspresowo pozbył się lokatorów. Otwierając drzwi do mieszkania pana Łukasza i wyrzucając jego rzeczy na podwórko. Zanim jeszcze eksmisją w ogóle zajął się sąd.

Łukasz Zewar mieszkał w Starym Kisielinie kilkanaście lat, jego rodzina kilkadziesiąt. W budynku, który ma już bogatą historię. Gdy skończył się POM i komuna, mieszkania poszły w prywatne ręce. Firma interesów nie pilnowała, jej majątkiem zajął się więc komornik. I sprzedał nieruchomość razem z lokatorami. Wszystko zgodnie z prawem.

Nowy właściciel sprzedał budynek kolejnej osobie i zaczęły się atrakcje... Już w czerwcu próbowano pana Łukasza wymeldować, otworzono jego mieszkanie. A we wrześniu jego rzeczy po prostu wyrzucono na bruk. - Leciały podobno z okna - opowiada Czytelnik. Sam ze strachu wyprowadził się - pomieszkuje teraz u rodziny i dziewczyny. Sąd wyeksmitował go z domu w Kisielinie, bez prawa do lokalu socjalnego. Gdzie są jego rzeczy, nie wiadomo.

Umówiliśmy się z Łukaszem Zewarem przy ul. Zatorze w Starym Kisielinie. To tam mieszkał ostatnio. Zanim jego meble wystawiono na dwór. I zanim on sam ze Starego Kisielina uciekł. - Syn się przestraszył i wyprowadził - opowiada Elżbieta Zewar, matka Łukasza. Kogo chłopak się bał? - Nowy właściciel budynku groził mu , włamał się do mieszkania, a potem wyrzucił rzeczy syna - odpowiada pani Elżbieta.
Łukasz pomieszkuje teraz u dziewczyny, czasami u mamy. W Starym Kisielinie żył kilkanaście lat. - To było mieszkanie dziadka, którym się opiekowałem - opowiada. - Moja rodzina była tu przez lata. Ja musiałem się wyprowadzić. Nowy właściciel budynku postanowił nas stąd wykurzyć i udało się. Podobno moje rzeczy leciały z okna. Tapczan, szafki...

Przy ul. Zatorze w Starym Kisielinie mieszkały kiedyś trzy rodziny. Wtedy był to budynek POM-u. Potem POM zlikwidowano i dom stał się własnością firmy Adrapol. Przedsiębiorstwo nie dbało o majątek i interes, narobiło długów. Nieruchomości zajął komornik. - Naszym zadaniem było spłacić wierzycieli, sprzedaliśmy więc zajęty majątek firmy - mówi Piotr Bredla z kancelarii komorniczej. A komornik Norbert Piskosz dodaje, że mieszkańcy budynku (dwie rodziny) doskonale wiedzieli o toczącym się postępowaniu. - Były ogłoszenia o wycenie nieruchomości i później o licytacji majątku. Informacje wisiały w urzędzie gminy, były w gazecie - wylicza. - Mieszkańcy mogli stanąć do licytacji i kupić budynek. Nie zrobili tego.
Dlaczego? - Chcieliśmy, by komornik sprzedał nam pojedyncze mieszkania, a nie cały budynek - opowiada E. Zewar. - Były dwie rodziny i każda chciała kupić swój lokal. Przecież wiedział, że tu mieszkają ludzie.
W kancelarii komorniczej tłumaczą, że budynek miał status gospodarczy, nie mieszkaniowy. No i że nie jest rolą komorników dbać o prawa lokatorskie. Bardziej o wierzycieli...
Dom kupił Andrzej Czarnomorski. I niedawno sprzedał dalej - panu S. - Jest już umowa notarialna na tę transakcję - mówi A. Czarnomorski.
Dlaczego zdecydował się na kupno budynku z mieszkańcami? - Nie zamierzałem im kupić nowych mieszkań - przyznaje. - Wyznaczyłem czynsz. Około tysiąca złotych za lokal 50 mkw. Państwo L. sami się wyprowadzili, a pan Łukasz nawet nie odpowiedział na pisma. Mówił, by wnieść sprawę o eksmisję, bo liczy na mieszkanie z gminy.

Zanim jednak w ogóle jakaś sprawa się odbyła, w czerwcu już próbowano wyprowadzić Ł. Zewara w domu. - Po prostu włamano mi się do mieszkania - opowiada chłopak. - Próbowano również wymeldować w urzędzie gminy. Pod pretekstem, że rzekomo tam nie przebywam.
Urzędnicy go nie wymeldowali, bo nie było podstaw. A. Czarnomorski złożył więc wniosek o eksmisję Łukasza i niedawno sąd ją ostatecznie orzekł. Bez prawa do lokalu socjalnego. - Nie rozumiem, dlaczego? - dziwi się Czytelnik. - Nie będę się jednak odwoływał od wyroku, bo i tak mnie już z domu wyprowadzono.

Wyprowadzkę zrobił nowy właściciel budynku - S. Zanim wyrok się uprawomocnił. To wtedy miały lecieć te meble z okna. - Jeśli ktoś wyprowadził w taki sposób lokatora, to jest to niezgodne z prawem - ocenia N. Piskorz. - W Polsce to komornik wykonuje wyroki eksmisyjne.
- Ten człowiek mówił nam, że nic mu nie możemy zrobić. Po prostu śmiał się nam w twarz - denerwuje się E. Zewar. - Ktoś tak traktuje ludzi, niezgodnie z prawem i nie ma na to żadnej siły?! - pyta się kobieta.
Chcieliśmy zapytać S., dlaczego wyrzucił rzeczy pana Łukasza? Jakim prawem sam wykonał eksmisję? Przed wyrokiem?! I gdzie są rzeczy pana Łukasza? Nie udało się nam z nim jednak porozmawiać.

Byliśmy w jego miejscu zamieszkania, zostawiliśmy swoją wizytówkę. Dwa dni czekaliśmy na kontakt, nikt nie oddzwonił. Numer telefonu S., który podał nam A. Czarnomorski, nie odpowiadał. - I raczej już przez długi czas nie odpowie - powiedział nam wczoraj tajemniczo A. Czarnomorski.
Sprawą zajmuje się już policja i prokuratura. - Policjanci prowadzili dwa postępowania - mówi rzecznika zielonogórskiej komendy Małgorzata Stanisławska. - Z czerwca, o naruszenie miru domowego i zniszczenie mienia oraz z września, dotyczące włamania do mieszkania i kradzieży rzeczy. Obie sprawy trafił już do prokuratury.

Teraz prokurator ustali, czy doszło do przestępstwa. I może wyrzucenie rzeczy pana Łukasza nie będzie tak zupełnie bezkarne...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska