Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komu oddajemy krew?

Aleksandra Szymańska 95 722 57 72 [email protected]
Mariusz Kapała
Stacje krwiodawstwa już nie mogą wystawiać zaświadczeń, że ktoś oddał krew dla konkretnej osoby. Czy to zniechęci dawców?

Regionalne Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Zielonej Górze i wszystkie oddziały terenowe, czyli: Gorzów, Międzyrzecz, Sulęcin, Żagań i Żary już znają i stosują się do decyzji centrali. Żaden krwiodawca nie dostanie u nich zaświadczenia, że oddana przez niego krew "jest przeznaczona" dla konkretnego pacjenta w konkretnym szpitalu. - Tłumaczymy spokojnie, że mamy takie wytyczne - mówi doktor Wanda Chmielewska, kierowniczka gorzowskiej stacji. Wytyczne są m.in. z Narodowego Centrum Krwi.

- Chodzi o to, że nie wolno nikogo namawiać, żeby oddał krew, bo będzie potrzebna przy operacji np. kogoś z rodziny - tłumaczy Zbigniew Urbaniak, dyrektor centrum w Zielonej Górze. A według zwierzchników dyrektora w całym kraju miało dochodzić do sytuacji, że szpitale wręcz uzależniały leczenie pacjentów od tego, czy rodzina lub znajomi oddadzą dla niego krew. I rodzina ze znajomymi, mniej lub bardziej przyparci do muru, oddawali.

W Lubuskiem nikt - przynajmniej oficjalnie - o takim "szantażowaniu" rodzin i pacjentów nie mówi. Raczej o pewnej praktyce. Lekarze prosili, krewni i znajomi (nawet bez proszenia) szli do stacji, skąd dostawiali imienne zaświadczenia. Tyle że nie wiadomo po co, bo szanse na to, że akurat nasza krew trafi potem do naszego krewnego są praktycznie żadne (także ze względów medycznych, np. inna grupa krwi).

- Poza tym szpitale przecież kupują krew, a nie dostają od rodziny pacjenta - przypomina doktor Piotr Gajewski, który przez lata był ordynatorem chirurgii dziecięcej w gorzowskim szpitalu. Dla doktora rezygnacja z wypisywania zaświadczeń raczej uporządkuje sprawy. - Od dawna możemy co najwyżej apelować do rodzin, żeby oddawały krew. Ale na zasadzie: dziś ktoś bliski korzysta z krwi oddanej przez innych. Może warto pomyśleć o takim, powiem może nieładnie, rewanżu - tłumaczy lekarz.

Dla honorowych dawców, jak Robert Sołtys z Gorzowa (oddał 12 litrów od 2005 r.) to oczywiste, że zaświadczenia były raczej symboliczne. "Honorowi" oddają krew regularnie i nie potrzebują zachęty. Ale nawet oni przyznają, że różne społeczne akcje czy zrywy, apele rodzin, żeby oddawać krew dla chorych dzieci, potrafią zmobilizować tłumy.

Olga z Kostrzyna właśnie tak została krwiodawcą. - Odpowiedziałam na apel znajomych, żeby oddać krew dla kolegi po wypadku. Wtedy nie zastanawiałam się, czy on faktycznie to dostanie. Teraz wiem, jak to działa i nie przeszkadza mi to. Chodzi o zasady: dzisiaj ja oddaję krew, jutro sama mogę jej potrzebować. Na tym to polega - tłumaczy studentka.

Na szczęście ludzi takich jak Olga jest wielu. Na szczęście, bo żebyśmy wszyscy mogli spać spokojnie, w Lubuskiem codziennie krew musi oddać 130-150 osób. - Utrzymanie tej stałej liczby dawców to nasze najważniejsze i najtrudniejsze zadanie - mówi dyr. Urbaniak. Nie kryje, że potencjalnych dawców mogą zniechęcać coraz bardziej rozbudowane procedury, ale skrupulatne wywiady przed pobraniem krwi, badania na obecność wirusów, bakterii (w tym HIV, kiła) są po prostu koniecznością.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska