Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koń by się uśmiał

Bożena Bryl
Sprawczyni zamieszania, klacz Balbina, nic sobie ze śledztwa nie robiła, tylko skubała trawę
Sprawczyni zamieszania, klacz Balbina, nic sobie ze śledztwa nie robiła, tylko skubała trawę fot. Kazimierz Ligocki
Klacz dała nogę, nasza ekipa redakcyjna jej pomogła, a wozak i leśniczy dostali po głowie. Takie są skutki dobrych uczynków na leśnych bezdrożach.

Zacznijmy od początku kwietnia, kiedy to nasza ekipa: dziennikarka, fotoreporter i kierowca w trudzie i znoju postanowiła odpocząć na leśnym parkingu koło Ośna. Zza drzew wyłonił się koń (tak po prawdzie, to klacz) samotnie, ale pewnie ciągnąc wóz w stronę jezdni. - Prrrr! - zawołał kierowca, bo by sie koń wpakował pod tira. Posłusznie stanął (koń, nie kierowca, ma się rozumieć) i spokojnie skubał trawę.

Koń bierze sprawę we własne kopyta

- To ja pójdę poszukać wozaka, może zasłabł - stwierdził fotoreporter i ruszył w knieję. - Pojadę za nim, a ty pilnuj konia - polecił dziennikarce kierowca i uruchomił auto. Po kilkunastu minutach wrócili z niczym, bo leśna droga zrobiła się bagnista. - Trzeba jechać i się rozpytać - zapadła decyzja. W pobliżu jest leśniczówka "Łabędzie wzgórze". Żona leśniczego skontaktowała się mężem, a ten poprosił, żeby zwierzaka mocno przywiązać do drzewa i ktoś po niego przyjedzie.

Odetchnęliśmy, ale zaraz się okazało, że to nie koniec. Koń w poszukiwaniu soczystej trawy utknął razem z wozem między drzewami. - Nazad! Nazad!- ryczał kierowca, ale zwierz jakby ogłuchł. Z fotoreporterem próbowali wycofać wóz, no i wtedy zaczął bić kopytem w ziemię (zwierz, nie fotoreporter). - Dajcie mu spokój, bo robi się groźnie - mądrzyła się dziennikarka z bezpiecznej odległości. Na szczęście koń postanowił wziąć sprawę we własne kopyta. Szarpnął do przodu, do tyłu i wydostał się na wolność, kierowca trochę pomógł. Mogliśmy go wreszcie przywiązać do drzewa (konia, nie kierowcę) i ruszyć dalej.

Koń przyciąga policję

Następnego dnia leśniczy Grzegorz Kulik w imieniu swoim, wozaka i Balbiny - bo tak jej na imię - podziękował nam za pomoc. - Pracujący przy zrywce wozak przywiązał konia i zaordynował owies, a sam ruszył do pracy. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że ten się uwolnił. Zaczął go szukać z kolegami po lesie, ale klacz zapadła się pod ziemię - opowiadał leśniczy Kulik. Okazało się, że przestraszyła się napotkanych psów i poszła do domu.

Już się nam wydawało, że jest po sprawie (opisaliśmy to nawet w gazecie z 4 kwietnia). Ale co to, to nie. - Prokurator zażądał wyjaśnień! - zadzwonił do nas zdenerwowany leśniczy. Od organów ścigania usłyszał, że ,,zostały podjęte czynności". Potem przycichło... aż do ostatniego czwartku, 26 kwietnia. - Była u mnie policja - powiedział nam zdruzgotany G. Kulik.

Koń odmawia zeznań

Okazało się, że jakiejś czytelniczce Balbinka wydała się na zdjęciu w gazecie zabiedzona, więc powiadomiła (czytelniczka, a nie Balbina) prokuraturę. A prokuratura wysłała policjantów. Wypytywali leśniczego, czy właściciel dba o konia, czy się nad nim nie znęca i czy jest zdrowy (koń, a nie leśniczy). Była mowa nawet o sporządzeniu opinii weterynaryjnej na tę okoliczność. - Bo komuś koń na zdjęciu wydał się chudy! - dziwował się leśniczy.

Tłumaczył się gęsto, a jeszcze gęściej wozak. - Polecenie podjęcia czynności z ustawy o ochronie zwierząt otrzymaliśmy z Prokuratury Rejonowej w Sulęcinie. Trzeba było sprawdzić, czy potwierdzą się podejrzenia, że zwierzę mogło być głodzone i że za ciężko pracuje w lesie - wyjaśnia rzecznik słubickiej komendy Jarosław Chojnacki. Policja ustaliła na szczęście, że Balbina jest bardzo zadbana i w świetnej kondycji. Z nieoficjalnych, ale dobrze poinformowanych źródeł wiemy, że odmówiła zeznań (Balbina, nie policja). I cosik nam sie zdaje, że miała rację, bo wystarczyłoby przecie, gdyby jakiś fachowiec od koni zajrzał jej w zęby, a nie, żeby tak od razu uruchamiać całą machinę śledczą!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska