Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt na wsi. Sąd uznał, że hodowca świń nie jest trucicielem

Renata Zdanowicz 607 316 678 [email protected]
- Nie jesteśmy trucicielami. Sąd to tylko potwierdził, a proces udowodnił - mówi Ryszard Gilka
- Nie jesteśmy trucicielami. Sąd to tylko potwierdził, a proces udowodnił - mówi Ryszard Gilka Mariusz Kapała
Proces dowiódł, że Ryszard Gilka nie zatruwa wody pitnej w Myszęcinie. Czy wyrok skazujacy zakończy nagonkę na rolnika i jego rodzinę?

Filmik w internetowej tv narobił sporo zamieszania. Po skażeniu wody pitnej w Myszęcinie w gminie Szczaniec (powiat świebodziński) pojawiły się opinie, że winien jest właściciel miejscowej tuczarni świń. Mimo, że Sanepid wykluczył taką możliwość, mieszkańcy wiedzieli swoje. Dwóch z nich dało temu upust przed kamerą, opowiadając jakim złem jest dla wsi tuczarnia. Publicznie rzucone oskarżenia nie pozostały bez echa. Właściciel tuczarni Ryszard Gilka założył w sądzie sprawę o zniesławienie. Oskarżonymi byli bohaterowie filmiku: radny gminny Tadeusz Najdek i Antoni Wróblewski.

Pierwsza odbyła się rozprawa pojednawcza. Sąd dał szansę oskarżonym. Pokrzywdzony R. Gilka widział możliwość pojednania się. Warunkiem były przeprosiny w środkach masowego przekazu oraz pokrycie kosztów postępowania sądowego i adwokata. Oskarżeni z propozycji nie skorzystali i oświadczyli, że nie widzą możliwości pojednania, albowiem  nie poczuwają się do winy.

Mężczyźni zamierzali udowodnić przed sądem nieprawidłowości w działaniu tuczarni. - Wszyscy wiedzą, że śmierdzi, ludzie chorują, dzieci też - powiedział nam w lutym  tego roku Antoni Wróblewski.

- Mieszkam 15 metrów od chlewni, pracowałem w niej - mówił wtenczas T. Najdek.  Twierdził w rozmowie z nami, że próbował rozmawiać z  hodowcą, żeby zrobił porządek na farmie, ale ten go rzekomo nie słuchał.

Dodajmy, że T. Najdek to również radny Gminy Szczaniec. Początkowo sądzono, że przegrany proces może go pozbawić mandatu. Teraz wszystko wskazuje, że skoro pomówił osobę prywatną a nie funkcjonariusza publicznego, utrata mandatu mu nie grozi.

Na rozprawę do sądu oskarżeni przynieśli ok. 100 podpisów mieszkańców, którzy wtedy popierali ich słowa. Poza tym mężczyźni mieli dostarczyć niepodważalne dokumenty na dowód, że rolnik R. Gilka działa niezgodnie z etyką rolniczą i przepisami dotyczącymi prowadzenia hodowli. Nic takiego się jednak nie stało.

Oskarżeni nie przekonali sądu, który ostatecznie uznał ich winnymi. Z czasem przekonanie mieszkańców też przycichło. Chociaż okres trwania procesu, ostatnie pół roku, nie był łatwy dla farmera i jego partnerki. - Jesteśmy obserwowani, stale nas ktoś fotografuje. Każdy nasz ruch w gospodarstwie jest obserwowany - skarżyli się. Pomocy szukali na policji i w prokuraturze. Czuli się zastraszani.

W październiku 2014 r. doszło do skażenia mikrobilologicznego wody pochodzącej z wodociągu wiejskiego w Myszęcinie. W wodzie wykryto obecność bakterii coli  w niedozwolonej ilości. Jak ustalił Sanepid, na czym oparł się Sąd, przyczyną pogorszenia jakości wody nie było niewłaściwe gospodarowanie ściekami oraz nawożenie okolicznych pól obornikiem. Prowadzona hodowla świń nie była przyczyną skażenia wody pitnej. Sąd potwierdził, że działalność pokrzywdzonego była wielokrotnie kontrolowana przez różne instytucje państwowe, które nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Dlatego Sąd uznał, że w trakcie realizacji programu telewizyjnego R. Gilka został pomówiony, co go poniżyło  w opinii publicznej oraz naraziło na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania działalności rolniczej.

Przy wymiarze kary co do obu oskarżonych Sąd miał na uwadze ich niekaralność, ale z drugiej strony również premedytację ich działania. Zdaniem Sądu, czyny oskarżonych uniemożliwiały pokrzywdzonemu godne życie w środowisku lokalnym, a także bardzo drastycznie naruszały jego dobra osobiste. Stopień szkodliwości tych czynów był znaczny, co wynika przede wszystkim z nieprawdziwości informacji podawanych przez oskarżonych.

Od każdego z oskarżonych zasądzono połowę kosztów wydatków sądowych i przeprosiny w tv. Jak mówią pokrzywdzeni, niech ta sprawa będzie nauczką i przestrogą dla innych.  - Myślimy, że dzięki procesowi mieszkańcy zrozumieli, że nie jesteśmy trucicielami i nie można nas tak bezkarnie nazywać.

WIĘCEJ INFORMACJI Z POWIATU ŚWIEBODZIŃSKIEGO ZNAJDZIECIE NA STRONIE NASZEGO TYGODNIA "DZIEŃ ZA DNIEM"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska