Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt w cukierni. Za co ją zwolniono?

Rafał Krzymiński 68 324 88 44 [email protected]
Marta i Adrian Walkowiakowie nie mogą się pogodzić z decyzją właścicielki piekarni.
Marta i Adrian Walkowiakowie nie mogą się pogodzić z decyzją właścicielki piekarni. Rafał Krzymiński
Zwolniono mnie z pracy w cukierni, bo nie chciałam pokryć manka, za które nie odpowiadam - poskarżyła się nam Marta Walkowiak. Chodzi o 1,5 tys. zł. Pracodawca: - Długi się spłaca.

Nie będę płacić tego manka!

Pani Marta do niedawna pracowała w świebodzińskiej cukierni. Miesiąc temu dostała jednak wypowiedzenie. Napisała do nas, bo nie może pogodzić się z decyzją swojego pracodawcy.
- Początkowo byłam bardzo zadowolona z pracy w cukierni - opowiada Marta Walkowiak. - Do czasu aż nie dowiedziałam się, że wraz z koleżanką z własnej wypłaty muszę pokryć spore manko. Nie mogłam się z tym pogodzić. Odmówiłam, bo najnormalniej w świecie mnie na to nie stać i zapłaciłam za to wysoką cenę. Straciłam pracę. A wraz z mężem mamy małe dziecko na utrzymaniu i duży kredyt mieszkaniowy do spłaty. W umowie, co prawda mamy wpisaną odpowiedzialność majątkową, ale ta kwota wydaje mi się astronomicznie wysoka. Wręcz wzięta z sufitu. W zeszłym roku przez trzy miesiące siedziałam sama na punkcie i jakoś żadnego długu nie wykazano.

Jej mąż Adrian dodaje: - Jakim cudem w tak małej cukierni zrobiło się tak duże manko? Jestem pracownikiem stacji benzynowej. My też czasem mamy jakieś niedobory na kasie. Przez cały rok jednak nie jesteśmy w stanie "wypracować" takiego długu. Nasze roczne manko jest mniejsze niż miesięczny dług cukierni. To jest nie do pojęcia. Nie zostawimy tak tej sprawy. Z właścicielką cukierni spotkamy się w sądzie. Moglibyśmy sobie darować te tysiąc złotych, ale chodzi nam o to, żeby ostrzec innych, co może ich spotkać w pracy w handlu.

M. Walkowiak ma i inne zarzuty wobec pracodawcy: - Po wypowiedzeniu suma długu nagle wzrosła dwukrotnie. A pieniądze miał odebrać kierowca i to bez pokwitowania. Czy ktoś może mi to wytłumaczyć?

Pracodawca: Długi trzeba spłacać!

Właścicielka cukierni Justyna Gwóźdź chętnie godzi się na rozmowę i odpiera wszystkie zarzuty. - Niestety, ale byłam zmuszona zwolnić panią Martę - przekonuje. - Pomijam już fakt, że kiedy dowiedziała się o zwolnieniu podczas rozmowy telefonicznej, była niegrzeczna dla współpracowników. Ważniejsze jest coś innego. W małej cukierni przy niewielkich obrotach 1,5 tys. zł to kwota wręcz astronomiczna. Wszystkie moje pracownice w umowie o pracę miały zapis o odpowiedzialności majątkowej, w której zgadzają się, że w razie niedoboru określona kwota zostanie im potracona z następnego wynagrodzenia. Przez kilka miesięcy nie egzekwowałam go. Długi wciąż rosły, dlatego poprosiłam, aby uregulowały zobowiązania. Pani Marta nie chciała ich pokryć, a ja nie mogłam tego tolerować. Kierowcy na pewno nie odbierali pieniędzy bez pokwitowania.

J. Gwóźdź twierdzi, że ma czyste sumienie i procesu sądowego się nie obawia.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska