Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersje wokół szpitala w Zaborze. Były dyrektor Krzysztof Krzyżanowski oskarża urząd marszałkowski

Maciej Dobrowolski
Maciej Dobrowolski
Placówka w Zaborze to największy szpital psychiatryczny dla najmłodszych w Polsce
Placówka w Zaborze to największy szpital psychiatryczny dla najmłodszych w Polsce Mariusz Kapała
Od ponad roku opisujemy sytuację w szpitalu w Zaborze, który zmagał się z wieloma problemami. Krzysztof Krzyżanowski, były dyrektor placówki, jest zdania, że urząd marszałkowski zaniedbał ośrodek.

W kwietniu ubiegło roku alarmowaliśmy, że w Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży w Zaborze, czyli w największym ogólnopolskim szpitalu psychiatrycznym dla najmłodszych, może zabraknąć lekarzy specjalizujących się w psychiatrii dziecięcej. Ówczesny dyrektor Krzysztof Krzyżanowski prowadził negocjacje z lekarzami, ale ostatecznie poszedł na zwolnienie, a ponieważ był w wieku emerytalnym nie wrócił na stanowisko. Tymczasem problemów kadrowych przez wiele miesięcy nie rozwiązano, co rzutowało na pracę placówki. W tym czasie centrum kierowała główna księgowa, która pełniła obowiązki dyrektora.

W grudniu w 2018 roku w wyniku konkursu CLDiM w Zaborze zyskało nowego dyrektora - Andrzeja Żywienia. Pod koniec sierpnia br. zapytaliśmy dyrektora, czy sytuacja w centrum uległa poprawie. - Obecnie ustabilizowaliśmy zatrudnienie, mamy zabezpieczone dyżury, plan działania, zamierzamy uruchomić oddział dzienny. Nasi podopieczni będą mogli w ciągu dnia uczestniczyć w zajęciach terapeutycznych, a na noc wracać do domu - twierdzi A. Żywień.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Największy dziecięcy szpital psychiatryczny w Zaborze zostanie bez psychiatrów?

Ale z takim stawianiem sprawy nie zgadza się Krzysztof Krzyżanowski. - Kierowałem ośrodkiem w Zaborze przez 28 lat. Niestety, ale według mojej wiedzy, mimo medialnych zapewnień obecnego kierownictwa, szpital powoli tonie finansowo. Spójrzmy na liczby. Za moich czasów pracowało 10 psychologów, teraz jest ich tylko 4. Gdy odchodziłem kontrakt opiewał na 80 łóżek, teraz bodajże tylko na 64. Mniejsza liczba pacjentów wiąże się z niższym budżetem. A przecież koszty stałe są takie same! Lekarze i pielęgniarki chcą zarabiać więcej. Pan Żywień zapowiada, że chciałby otworzyć oddział dzienny - ale jak chce to zrobić, skoro już teraz z powodu braków personalnych obniżono liczbę łóżek - zastanawia się Krzyżanowski. I dodaje, że również kulisy jego odejścia z pracy nigdy nie zostały wyjaśnione.

„Nikt mi nie podziękował za wieloletnią pracę”

- To był dla mnie trudny okres w życiu. Bliska mi osoba w rodzinie była śmiertelnie chora, w ośrodku trwały przepychanki z lekarzami, od urzędników brak było jakiegokolwiek wsparcia. Musiałem nabrać sił, poszedłem na zwolnienie lekarskie. Potem chciałem wrócić, ale już na nieco innych warunkach. Osiągnąłem wiek emerytalny i zaproponowałem, że przejdę na emeryturę, ale będę dalej pełnił funkcję dyrektora. Nie ukrywam, że dla mnie to było korzystne, ale z drugiej strony zależało mi na szpitalu w Zaborze. Można rzec, że to przecież moje dziecko! Rozmawiałem o tym z marszałek Elżbietą Polak, ale usłyszałem tylko, że jak chcę to mogę wziąć udział w konkursie na dyrektora. Wtedy zrozumiałem, że wszystko jest już przesądzone. Odpuściłem. Po tylu latach ciężkiej pracy nikt mi nawet nie podziękował - relacjonuje były dyrektor.

Spór z lekarzami dotyczył kwestii finansowych?

Krzysztof Krzyżanowski jest zdania, że urząd marszałkowski zaniedbał centrum w Zaborze. - Już od stycznia ub.r. alarmowałem urząd, który jest organem założycielskim szpitala, o pogarszających się warunkach kadrowych w centrum. Musimy pamiętać, że obecnie psychiatria dziecięca w Polsce znajduje się kompletnej zapaści. Jest to spowodowane, w największej mierze, brakiem odpowiedniej liczby lekarzy specjalistów. W związku z tym, ci którzy pozostają na rynku pracy zaczęli żądać coraz większych pieniędzy. Doszło do negocjacji. Proszę sobie wyobrazić, że niektórzy lekarze chcieli otrzymać podwyżki z 12 tys. zł do 24 tys. zł. Nawet jedna z rezydentek, która przecież dopiero się szkoli i nabywa doświadczenia, zażądała podwyżkę z 6 tys. zł do 12 tys. zł, czyli de facto zarabiałaby więcej niż ja - twierdzi dyrektor Krzyżanowski. - Nie mogłem się na to zgodzić z dwóch powodów. Po pierwsze szpital nie posiadał takich funduszy w ówczesnym kontrakcie, a po drugie byłoby to niemoralne wobec pozostałych pracowników centrum. Musimy pamiętać, że szpital to nie tylko lekarze. Z pacjentami każdego dnia pracują również ich opiekunowie, psychologowie, pielęgniarki, a jest także administracja placówki. Przecież oni także zasługują na godne wynagrodzenie!

PRZECZYTAJ TAKŻE: W szpitalu w Zaborze źle się działo... Czy coś się zmieniło po przyjściu nowego dyrektora?

Dyrektor twierdzi również, że szczególny żal ma do Tomasza Wróblewskiego (dyrektor departamentu ochrony zdrowia w urzędzie marszałkowskim - przyp. red.), który obiecywał pomoc dla szpitala, również finansową i nigdy się z tych obietnic nie wywiązał.

- W pewnym momencie placówki psychiatryczne w Polsce zaczęły „podkupywać” sobie lekarzy. Poprosiłem pana Wróblewskiego, aby zwołał w tej sprawie zebranie dyrektorów, aby rozwiązać problem. Wszystko było już rzekomo ustalone, ale w ostatniej chwili usłyszałem od niego, że nastąpiła zmiana planów, więc trzeba je przełożyć. Później już nigdy do niego nie doszło, a od samych dyrektorów usłyszałem, że nikt nawet nie dostał zaproszenia. To była tylko taka gra pozorów… Podobnie mamiono mnie w zeszłym roku przyszłym zwiększeniem budżetu, tak aby szpital stać było na wyższe pensje - uważa Krzyżanowski.

Urząd marszałkowski odpiera zarzuty byłego dyrektora

Jak do sprawy odnosi się urząd marszałkowski? - Do spotkania z dyrektorami szpitali psychiatrycznych doszło, ale niestety bez udziału pana Krzyżanowskiego z uwagi na jego długotrwałą nieobecność w pracy - twierdzi Tomasz Wróblewski. - Podczas spotkania okazało się, że lekarze, którzy przeszli do pracy do innego szpitala nie otrzymali wyższych wynagrodzeń. Ich decyzja o rezygnacji z pracy w centrum w Zaborze wiązała się z postawą dyrektora Krzyżanowskiego. Zatem powodem odchodzenia kadry lekarskiej z CLDiM nie były zarobki i podkupywanie pracowników przez inne szpitale - podkreśla dyrektor departamentu.

I jednocześnie odnosi się do innych zarzutów. - W odniesieniu do podnoszonej przez pana Krzyżanowskiego kwestii realizacji polityki kadrowej w centrum, w myśl przepisów prawa, za zarządzanie placówką medyczną odpowiedzialność ponosi jej kierownik. Powyższa odpowiedzialność obejmuje nie tylko kwestie ekonomiczno-finansowe, prawidłowości gospodarowania mieniem oraz pieniędzmi publicznymi, ale przede wszystkim zapewnienie właściwej organizacji i poziomu udzielanych świadczeń zdrowotnych oraz usług medycznych - tłumaczy Wróblewski. - Problem kadrowy istnieje od dawna zarówno w jednostkach podległych samorządowi województwa, jak również w zdecydowanej większości podmiotów leczniczych w całym kraju. Dlatego też mając powyższe na uwadze, po wieloletnich staraniach oraz wsparciu samorządu, utworzono na Uniwersytecie Zielonogórskim, jedyny w województwie kierunek lekarski i nauk o zdrowiu.

Urząd marszałkowski podkreśla, że w 2018 roku samorząd województwa uruchomił system stypendialny dla studentów kierunków lekarskich, co w konsekwencji przyczyni się do zwiększenia stanu kadry w placówkach medycznych, m.in. poprzez zatrzymanie specjalistów w naszym regionie. Od 2019 roku identyczny system pomocowy został uruchomiony dla studentów kierunku pielęgniarstwo i położnictwo.

Co więcej, urząd marszałkowski twierdzi, że samorząd podejmował działania wspierające szpital w Zaborze. Centrum otrzymywało dotacje z budżetu województwa lubuskiego na modernizacje i doposażenie obiektu.

- Szpital dostał także zgodę na zaciągnięcie kredytu celem realizacji inwestycji dotyczącej zakupu działek oraz budowy domków jednorodzinnym z przeznaczeniem dla lekarzy specjalistów zatrudnianych w placówce - zaznacza Tomasz Wróblewski.

Ale w tej ostatnie kwestii inne zdanie ma były dyrektor Krzysztof Krzyżanowski. - Budowa domków to była moja inicjatywa. Przez te wszystkie lata tylko raz przekroczyłem roczny budżet, kiedy wybudowaliśmy właśnie te budynki mieszkalne, aby przyciągnąć dodatkowych lekarzy. Miałem dobre intencje, wyszedłem przed szereg. W „nagrodę” nie otrzymałem rocznej premii - jak widać każdy dobry uczynek nie pozostanie bez kary - uważa były dyrektor.

Jak uzdrowić sytuację w centrum w Zaborze?

Co jego zdaniem należałoby zrobić, aby raz na zawsze poprawić sytuację finansową centrum w Zaborze? - Największym problemem placówki jest to, że znajduje się ona w zabytkowym pałacu. Cały ten budynek generuje za dużo kosztów, samo jego ogrzewanie to ok. 400 tys. zł rocznie. Dlatego od bardzo wielu lat postulowałem, aby w Zaborze wybudować nowy pawilon szpitalny. Przygotowaliśmy nawet wstępny projekt i koszty nie były relatywnie duże - od 10 do 12 mln zł. Ale urzędnicy, bez względu na opcje polityczne, nie byli tym zainteresowani. Ciągle słyszałem tylko: wrócimy do tego po wyborach… W końcu przygotowałem inne koncepcje, np. żeby w szpital przekształcić obecny budynek szkoły lub też ośrodek socjoterapii. Przesłałem do urzędu marszałkowskiego cztery konkretne propozycje. Niestety, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi - twierdzi Krzyżanowski.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska