O lekarce z Gorzowa na łamach "Gazety Lubuskiej" pisaliśmy niejednokrotnie. Przypomnijmy chociażby głośną historię trzylatki. Dziewczynka miała straszny kaszel, potwornie wymiotowała, gorączka sięgała 40 stopni. Było z nią bardzo źle.
Lekarka od razu, bez badania, stwierdziła, że to „kaszel krtaniowy” i że nie musi nawet dziecka badać. Czytelniczka nalegała jednak na badanie, by upewnić się, co dolega trzylatce. Wtedy pani doktor dwa razy dotknęła klatki piersiowej dziecka, dwa razy pleców i powiedziała: - Absolutnie nic.
Jakiś czas temu szef gorzowskiego pogotowia Andrzej Szmit rozwiązał umowę z lekarką, na którą skarżyli się pacjenci ambulatorium. Chodziło głównie o podejście do pacjentów: byle jakie badania, ocenianie stanu zdrowia "na oko", co skutkować miało potem leczeniem szpitalnym. Przypomnijmy, że sama lekarka w rozmowie z reporterem zapewniała, że przykłada się do pracy. I że to pacjenci próbują narzucić jej, kogo, jak i kiedy ma badać podczas wizyty. Potem nie było z nią żadnego kontaktu.
Policjanci wydziału do walki z przestępczością gospodarczą w Głogowie zatrzymali 68-letnią lekarkę pod zarzutem wystawiała recept, w których poświadczała nieprawdę co do zatrudnienia. Ponadto posługiwała się drukami, którymi nie powinna już dysponować. Kobieta została zatrzymana przez policjantów głogowskiej policji w momencie, kiedy realizowała receptę na silnie działający narkotyczny lek przeciwbólowy z tak zwanej grupy opioidów. Zwróciła na siebie uwagę między innymi tym, że ilość przepisywanego na receptę leku tego typu, standardowo jest znacznie mniejsza od tej, jaką przepisała w recepcie.
Zaznaczmy, że zatrzymana ma uprawnienia do wystawiania recept. Jednakże w tym przypadku posłużyła się drukami recept, na których widnieje nieaktualna informacja co do miejsca zatrudnienia. Powinna takie druki zdać w miejscu, gdzie była zatrudniona oraz nie posługiwać się pieczęcią z nieaktualnymi informacjami.
68-latka podczas przesłuchania twierdziła, że leki były jej potrzebne na użytek własny oraz jej męża. Jako lekarz miała co prawda uprawnienia do wystawiania recept, ale poświadczyła w nich nieprawdę. Nie wiadomo również, jakie ilości recept zostały wystawione oraz do kogo trafiły. Policjanci w dalszym ciągu ustalają ten wątek sprawy oraz zakres jej działalności.
Kobiecie grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Zobacz też: Dziecko zmarło przy porodzie, bo lekarz odmówił cesarki. Walka o odszkodowanie za cierpienie i śmierć
Źródło: Dzień Dobry TVN
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?