Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrowersyjny biznes. Najwięcej sklepów z dopalaczami jest w Gorzowie

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
- Klienci wiedzą wszystko o dopalaczach i nie zadają głupich pytań - mówi właściciel sklepu kolekcjonerskiego Legal w centrum Gorzowa, który pokazał nam kilka rodzajów „legalnych narkotyków” (fot. Krzysztof Korsak)
- Klienci wiedzą wszystko o dopalaczach i nie zadają głupich pytań - mówi właściciel sklepu kolekcjonerskiego Legal w centrum Gorzowa, który pokazał nam kilka rodzajów „legalnych narkotyków” (fot. Krzysztof Korsak)
Gorzów to królestwo dopalaczy! Tutaj jest najwięcej sklepów z tym produktem w Polsce, ponad 20. Sprzedawcy: - Prawo nie zabrania ich sprzedaży. Klienci: - Dają euforię. Lekarze: - To legalne narkotyki.

Czytaj też: Jaki mały biznes daje największą szansę na sukces? Zapytaliśmy Lubuszan.

Gorzów, ul. Chrobrego. To samo centrum miasta. Jest tu dyskoteka, pizzeria, sklepy. Między nimi wielki napis „sklep kolekcjonerski Legal”. Tu sprzedają dopalacze. Sklep powstał kilka tygodni temu (pierwszy w Gorzowie kilkanaście miesięcy temu). Ma przyciemnione szyby. W środku surowy wystrój: duże zdjęcie Mony Lisy z jointem, stara kanapa, czarne kotary i lada. Za szybą kilkadziesiąt rodzajów dopalaczy.

- Wygląd sklepu nie jest ważny. Choćbyśmy sprzedawali je na pieńku drzewa, to i tak klienci by kupowali. Wchodzą do środka, klapki na oczy, do lady, szybko kupują i wychodzą - opowiada i jednocześnie pokazuje właściciel sklepu Legal. Podobnie wyglądają inne gorzowskie sklepy z dopalaczami.

Nazwa legal, czyli z angielskiego „legalny” jest jak najbardziej na miejscu, bo prawo nie zabrania ich sprzedaży. - To artykuły kolekcjonerskie, kadzidełka, sole do kąpieli - wymienia właściciel sklepu Legal. Ma trzy rodzaje dopalaczy: tabletki, proszki i mieszkanki ziołowe (chwali się, że tych ostatnich ma najwięcej. I tak można tu kupić m.in. wynalazki o nazwie Kolombo, Sadam, 300 Ostra jazda, Megakop czy Kokolino pink. 0,25 gramów Kolombo kosztuje 35 zł. - W swojej kolekcji chciałby go mieć nawet Pablo Escobar - mówi właściciel wyuczonym tekstem, którym nie przekracza prawa, choć Pablo Escobar to nikt inny, jak kolumbijski baron narkotykowy. Na każdym z dopalaczy jest etykieta: „Produkt nie nadaje się do spożycia przez ludzi. Produkt przeznaczony jest dla osób pełnoletnich, wyłącznie do celów kolekcjonerskich. Chronić przed dziećmi. W razie spożycia niezwłocznie skontaktuj się z lekarzem.”

Czytaj też: Legalne narkotyki

Właściciel sklepu Legal tłumaczy, że klienci nie pytają o dopalacze, ale po prostu je kupują. - Oni wiedzą o nich wszystko. Przychodzą, kupują i tyle. Jak ktoś zadaje głupie pytania, to znaczy, że przyszedł tu węszyć - śmieje się.

Dopalacze uzależniają Rozmawiam z dwoma młodymi klientami sklepów z dopalaczami. - Najbardziej lubię prochy: Kolombo i Kokolino. Dobrze się po nich czuję, dają mi euforię. Działają jak prawdziwa kokaina. Wciągam je do nosa jak na amerykańskich filmach. Ale robię to tylko przed imprezami. Dla dobrej zabawy - mówi wysoki, przypakowany chłopak. Dodaje, że woli dopalacze od narkotyków, bo przynajmniej zna ich skład, a z kolei nie jest pewny, czy np. w narkotykach nie znajdzie trutki dla szczurów. - Dopalacze nie zabijają, tylko trzeba je brać z rozsądkiem. Wiadomo, że jak ktoś walnie dziesięć tablet, to może polecieć. Ale jak ktoś zrobi naraz litra spirytusu, to też będzie z nim kiepsko - tłumaczy. Inny klient sklepów z dopalaczami mówi, że po Kolombo i Kokolino lepiej dogaduje się z ludźmi, jest wyluzowany, chce mu się gadać. - Czasami zadaję sobie pytanie: „co dalej?”. Ale tak naprawdę liczy się chwila. Biorę i biorę coraz więcej - śmieje się szczupły, wesoły chłopak.

- Dopalacze to legalne narkotyki! - mówi wprost Władysław Sterna, ordynator oddziału psychiatrycznego w szpitalu wojewódzkim w Gorzowie. W czasie naszej rozmowy na jego oddziale przebywało trzech pacjentów po dopalaczach. - Jeden chciał wyskakiwać z balkonu, bo wydawało mu się, że jest prześladowany przez ludzi, którzy tak naprawdę nie istnieli - opowiada. Dodaje, że z miesiąca na miesiąc ma coraz więcej podobnych pacjentów. 

Czytaj też: Państwo przegrywa walkę z handlem dopalaczami

Ordynator Sterna mówi, że osoba, która sięgnęła po dopalacze ma zaburzenia świadomości, nie rozpoznaje otoczenia, jest niespokojna, pobudzona, czasami ucieka przed siebie, atakuje innych. Poza tym obciąża swoją wątrobę. - Dopalacze uzależniają i torują drogę do nielegalnych narkotyków. Zażywający chce coraz mocniejsze i większe dawki - tłumaczy Sterna.

Mają związane ręce Ludzie spożywający dopalacze coraz częściej trafiają do ośrodków od uzależnień. Marzena Ciąglewicz, kierownik stowarzyszenia Monar w Gorzowie, mówi, że jest ich z miesiąca na miesiąc coraz więcej. - To najczęściej młodzi ludzie, często niepełnoletni - dodaje. Z kolei Apolonia Górniak, psycholog i psychoterapeuta uzależnień w Ośrodek Terapii Uzależnień w Gorzowie, dodaje, że do niej częściej trafiają starsi ludzie albo rodzice, którzy niepokoją się o swoje młode pociechy. - Przychodzą do mnie także ludzi na bardzo wysokich stanowiskach, którzy przekonali się, że dopalacze to nie są cukierki - mówi. A. Górniak tłumaczy, że te osoby są bardzo mocno uzależnione. - Wystarczy kilka miesięcy zażywania i już się czuje głód - mówi. Według niej efekty są takie same jak przy narkotykach: spustoszenie w sferze emocjonalnej, agresja, zaburzenia osobowości. Jak leczyć uzależnionych? - Przede wszystkim nie mogą tego brać. Muszą nauczyć się radzić z głodem. Trzeba im zająć czas, pomagać się relaksować, rozładować stres - wymienia A. Górniak.

Już 1 kwietnia zeszłego roku dopalaczami zainteresowała się wojewoda lubuski Helena Hatka. Zrobiła w tym celu spotkanie z m.in. sanepidem, inspekcją handlową, policjantami. Wszyscy jednak mają związane ręce, bo sprzedaż dopalaczy jest legalna.

Sprzedawcy wykorzystują kruczki prawne i sprzedają składniki, które nie są jeszcze zabronione w prawie. A jak jakieś zabronią, to laboratoria wymyślają nowe kombinacje składników. Czy to już zawsze będzie walka z wiatrakami czy w końcu uda się ją wygrać?

Ustawa czeka na podpis

Zapytaliśmy o to w Ministerstwie Zdrowia. Rzecznik Piotr Olechno tłumaczy, że przygotowano projekt ustawy o zmianie w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Sejm przyjął ją kilkanaście dni temu. Teraz czeka jedynie na podpis prezydenta. Później ma wejść w życie. Dzięki niej kontrolą ma być objętych siedem substancji psychoaktywnych. - W naszej opinii pozwoli to wyeliminować z oferty sklepów ok. 90 proc. oferowanych dopalaczy - tłumaczy. Ministerstwo pracuje jeszcze nad tym, aby nowe dopalacze mogły być objęte „czasową kontrolą”. To ma dać możliwość wycofania danego środka z obrotu albo ograniczenie jego sprzedaży. Na razie nie wiadomo, kiedy ten sposób wejdzie w życie.

Póki co edukację w zakresie dopalaczy stara się prowadzić Kuratorium Oświaty. Niedawno zakończył się program trwający kilkanaście miesięcy poświęcony przeciwdziałaniu narkomani. Była w nim mowa także o dopalaczach. Przede wszystkim uświadamiano rodziców i nauczycieli. - Często młodzi ludzie „wkręcali” swoich rodziców, że dopalacze nie są narkotykami i są ok, bo przecież sprzedawane są w sklepach. Nasze spotkania wielu osobom otworzyły oczy - mówi koordynator programu Lidia Pyżyńska.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska