Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kop na przebudzenie

Marcin Łada
Kiedy nie idzie kapitanowi to załodze też. Grzegorz Walasek schodzi do parkingu po tym, jak w IX biegu rozpadł mu się silnik.
Kiedy nie idzie kapitanowi to załodze też. Grzegorz Walasek schodzi do parkingu po tym, jak w IX biegu rozpadł mu się silnik. fot. Bartłomiej Kudowicz
Czy to Unibax Toruń był taki silny, czy ZKŻ Kronopol taki słaby?

To pytanie zadawali sobie w niedzielę chyba wszyscy zielonogórscy fani, którzy rozczarowani opuszczali stadion.

- Zdarzyła się jednodniowa katastrofa - rzucił rzecznik prasowy ZKŻ-u Kamil Kawicki. Faktycznie trudno to lepiej określić, choć... czy jednodniowa?

Grzegorz Walasek i Piotr Świderski byli wczoraj trochę zaskoczeni stanem toru. Podobno podczas piątkowego treningu był przyczepny, a na zawodach już nie.

- Dziwne, że wszystkim nie grało. Fredrik i Iversen zawsze trochę jechali, a im nie poszło. Ja zawaliłem mecz - przyznał "Greg".

Zdziwienia nie ukrywał także Niels Kristian Iversen. Ale trener Jan Grabowski ocenił, że właśnie taki chcieliśmy mieć i nie zmieniły go nawet opady deszczu. Ktoś wyraźnie się nie dogadał, a skorzystali na tym goście, którzy wygrywali starty i przywozili trójki w swych pierwszych startach.

Liderzy bez mocy

W ekstralidze tor jest jednak zagadką wyłącznie na początku (bardzo rzadko dla gospodarzy!). Dobrze przygotowany zawodnik powinien szybko się do niego przystosować. Jak więc wytłumaczyć tylko jedno zwycięstwo biegowe oraz dwa indywidualne ZKŻ-u Kronopolu i aż cztery dwucyfrówki w szeregach "Aniołów"? Podobna katastrofa przytrafiła się naszym w Rzeszowie. Tam nie było kim jechać i w niedzielę sytuacja powtórzyła się w Zielonej Górze.

Walasek tłumaczył, że rozleciał mu się najlepszy silnik i dlatego w dwóch ostatnich biegach zdobył tylko punkt. Piotr Protasiewicz bez ogródek przyznał, że przy Wrocławskiej brakuje mu mocy i sam nie wie, dlaczego tak się dzieje.

- W połowie meczu zacząłem kombinować i popsułem motocykle, które choć nie były oszołamiające, na początku spisywały się całkiem nieźle - powiedział "PePe".

Cztery na trzech

A pozostali? Największą niespodziankę sprawił Fredrik Lindgren. Szwed świetnie prezentował się w turniejach eliminacyjnych do Grand Prix i czwartkowym barażu Drużynowego Pucharu Świata, a niedzielny występ zakończył z trzema "oczkami". Skandynawowi udało się pokonać jedynie Alesa Drymla. Czech był jednak najsłabszym reprezentantem przyjezdnych.

Na tle najlepszego juniora w kraju Karola Ząbika, nie istnieli jego rówieśnicy z Zielonej Góry. Grzegorz Zengota, który miewał w tym sezonie przebłyski na domowym torze, zebrał na kevlar ogromna dawkę szlaki. Nic do powiedzenia nie miał także jego zmiennik Ricky Kling. Obaj byli bezbarwni i nie pokazali nic więcej, poza przyzwoitą jazdą na motorze.

Lindgren i młodzież wywalczyli w trójkę tylko cztery punkty. Juniorzy przywieźli jeden, bo mniej już nie mogli, kiedy obaj dotarli do mety w pierwszym biegu.

Dwie i toniemy

Pierwsza szóstka oddaliła się raczej bezpowrotnie i nasi już powinni obmyślać plan na walkę w barażu o utrzymanie. Baty od Unibaksu muszą odegrać w tym procesie rolę "przpominacza", że skład jakim dysponujemy jest wyrównany, ale choć jedna dziura powoduje, że nabieramy wody, dwie i toniemy. Po decydujących meczach nikt nie będzie musiał się tłumaczyć, bo spadku nie da się odwrócić.

Pozostały jeszcze trzy mecze, w tym jeden z naszym potencjalnym rywalem w walce o utrzymanie w Bydgoszczy. Sytuacja jest trudna, ale o tym wiedzieliśmy już po dwóch pierwszych meczach sezonu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska