Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kornel Morawiecki nie zamierza przepraszać za głosowanie "na dwie ręce". Ile wolno legendzie?

Katarzyna Kaczorowska
Kornel Morawiecki
Kornel Morawiecki Grzegorz Jakubowski
Kornel Morawiecki kilka razy startował do parlamentu. Bez skutku. Kiedy w końcu został posłem, a potem marszałkiem seniorem, uznano, że stało się zadość sprawiedliwości. Dziś jest bohaterem skandalu: posłanka Małgorzata Zwiercan zagłosowała za niego. Czy legenda Solidarności Walczącej jest gotowa na działanie parlamentarne?

Kornel Morawiecki, emerytowany fizyk i przywódca Solidarności Walczącej, ma wierne grono akolitów. Ale nie tylko oni uznali mandat poselski Morawieckiego i wybranie go na Marszałka seniora za rodzaj sprawiedliwości dziejowej. Legenda bezkompromisowego antykomunisty w końcu została uznana publicznie. Mało kto jednak spodziewał się, że legenda może zacząć erodować i to dość szybko...

Źródło: TVN24/x-news

Naród kontra prawo
W listopadzie zeszłego roku, w czasie sejmowej debaty dotyczącej kryzysu związanego z wyborem sędziów Trybunału Konstytucyjnego, Marszałek senior powiedział: - Nad prawem jest dobro narodu. Jeżeli prawo to dobro zaburza, to nie wolno nam uważać tego za coś, czego nie możemy naruszyć.

Za słowa „Prawo, które nie służy narodowi, to jest bezprawie” ławy, w których zasiadają posłowie Prawa i Sprawiedliwości i klubu Kukiz’15 zgotowały Morawieckiemu owację na stojąco.

CZYTAJ TAKŻE: Morawiecki honorowym obywatelem Wrocławia? "Nie zrezygnuję"

Trudno się temu dziwić, bo przecież partia Jarosława Kaczyńskiego i ruch Pawła Kukiza, który - przynajmniej na razie - partią nie jest, słowo „naród” odmieniają we wszystkich przypadkach. Ale wśród polityków i komentatorów nieidentyfikujących się z PiS-em czy kukizowcami dobro narodu postawione ponad prawem wywołało falę krytyki.

Wrocławianin z równie znaczącą kartą opozycyjną, Józef Pinior, na antenie Tok FM już następnego dnia mówił: - Znam Kornela Morawieckiego od 40 lat. Wiem, że dużo czytał. Powinien wiedzieć, co te słowa oznaczają. To interpretacja prawa bliska myśli faszystowskiej. Wola narodu ponad wszystkim? Powoływanie się na wolę narodu oznacza, że można zmienić wszystko. Ale to jest lekcja wyniesiona z różnego rodzaju faszyzmów: mniej lub bardziej autorytarnych czy totalitarnych. Po II wojnie światowej ta lekcja sprawiła, że obudowujemy wolę narodu, suwerenność narodu infrastrukturą liberalnej demokracji. Jest ona zbudowana między innymi z wolności sumienia, wolności religii czy pluralizmu mediów i niezbywalnych praw mniejszości. To naprawdę jest podstawowa lekcja XX wieku,w dodatku okupiona setkami tysięcy ofiar - większość nie może naruszać praw mniejszości.

Sam Morawiecki przyznawał jednak, że nie rozumie, skąd fala krytyki, jaka wtedy na niego spadła.

- To żadna rewolucja - podkreślał, tłumacząc, że nie zmienia zdania, iż wola narodu jest ważniejsza od litery kodeksów. - Sądzę, że wszyscy tak uważają - tłumaczył dziennikarzom.

Marszałek zmienia wersje
Czwartek 15 kwietnia. W Sejmie trwa kolejna awantura związana z Trybunałem Konstytucyjnym. Posłowie mają głosować nad wysuniętą przez Prawo i Sprawiedliwość kandydaturą prof. Zbigniewa Jędrzejewskiego. Już wiadomo, że opozycja głosować nie będzie, co ma pokrzyżować plany PiS-u - nie wszyscy posłowie tej partii są obecni na sali obrad, a to oznacza brak niezbędnego kworum.

CZYTAJ TAKŻE: Głosowanie na dwie ręce w Sejmie. Internauci komentują [MEMY]

Kart do głosowania, wbrew zakulisowym ustaleniom, nie wyciągają jednak wszyscy posłowie Kukiz’15. W gruncie rzeczy byłoby to tylko aferą wewnątrzklubową. Ale nieoczekiwanie okazuje się, że Kornel Morawiecki, nieobecny podczas głosowania, wstrzymał się od głosu. Odpowiedni guzik nacisnęła za niego koleżanka z klubu - Małgorzata Zwiercan.

Sprawa stała się natychmiast sprawą publiczną - ktoś sfotografował moment głosowania na dwie ręce, ktoś inny podszedł do Morawieckiego i Zwiercan, pytając, czy wiedzą, że popełnili przestępstwo. Marszałek senior z uśmiechem stwierdził, że nie wiedział, a poza tym moralnie przecież wszystko jest w porządku.

Chyba jednak szybko przestało być, bo Kornel Morawiecki najpierw twierdzący, że poprosił Małgorzatę Zwiercan, by oddała za niego głos, bo źle się poczuł i musiał wyjść na chwilę, już wieczorem zmienił wersję. Stwierdził, że o nic nie prosił, a koleżanka głosowała na dwie ręce sama z siebie, wiedząc, jakie jest jego zdanie w tej sprawie.
Małgorzata Zwiercan została wyrzucna z klubu Kukiz’15. Kornel Morawiecki wystąpił z niego sam. I to przed awanturą, podczas której Paweł Kukiz miał krzyczeć do Marszałka seniora: „P... się Kornel! zależy ci tylko na karierze syna!”.

Syn Kornela Morawieckiego Mateusz jest wicepremierem w rządzie PiS. Niedawno też został członkiem tej partii, ma wejść do jej Rady Politycznej i podobno to on w czasie nerwowej debaty nad kandydaturą prof. Jędrzejewskiego przekonał kilku posłów Kukiz’15, by głosowali zgodnie z wytycznymi Prawa i Sprawiedliwości.

CZYTAJ TAKŻE: Morawiecki honorowym obywatelem Wrocławia? "Nie zrezygnuję"

Legendzie wolno więcej?
Kiedy okazało się, że Kornel Morawiecki nie widzi nic nieetycznego w głosowaniu na dwie ręce, część sceny politycznej zaczęła przecierać oczy ze zdumienia, część jednak uderzyła w wysokie tony, niemalże wprost pisząc, że legendarnemu przywódcy Solidarności Walczącej wolno... więcej.

Michał Karnowski z tygodnika „wSieci” napisał o bezprzykładnej nagonce na Morawieckiego. Na Twitterze obrońcy Marszałka seniora przesyłali krytykom linki do wywiadów, zaklinając się, że może i w szczególe sytuacja jest wątpliwa, ale okoliczności i kontekst są wystarczającym rozgrzeszeniem. I co ciekawe, dla niewielu owe wyjaśnienia były tym, czym w istocie są - dowodem relatywizmu. - To wbrew pozorom jest problem. I to duży. Niekoniecznie w kategoriach karnych, bo kilka podobnych sytuacji kończyło się umorzeniami. Ale warto sobie przypomnieć, jak głosowanie na dwie ręce wyrzuciło z polityki kultowego posła Sojuszu Lewicy Demokratycznej Jana Chaładaja, wiceministra gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza - mówi Józef Pinior, dodając, że zignorowanie lub zbagatelizowanie „afery marszałkowskiej” będzie jasnym sygnałem, że większość parlamentarna i Marszałek senior mają za nic elementarne zasady.

- Znaczenie funkcji, jaką powierzono Morawieckiemu, tkwi w symbolice, w podkreśleniu wagi wartości, których nie kontestujemy. I jeżeli Marszałek senior twierdzi, że w głosowaniu na dwie ręce wszystko jest OK, to nie bardzo rozumiem, dlaczego jest marszałkiem Sejmu. Piłsudski, który demokracji parlamentarnej nienawidził i o posłach wyrażał się jak najgorzej, był jeden, w dodatku naprawdę żył w innej rzeczywistości politycznej i dzisiaj w poważnych opracowaniach historyków na Zachodzie przedstawiany jest jako przywódca autorytarny a nie demokrata - dodaje Józef Pinior, były senator Platformy Obywatelskiej

Jan Chaładaj, poseł SLD z Wrocławia, w marcu 2003 roku został wyrzucony z klubu parlamentarnego SLD po ujawnieniu, że wraz z drugim posłem Sojuszu zagło-sował za innych parlamentarzystów, korzystając z ich kart identyfikacyjnych.

W czerwcu 2004 prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie przedstawił mu zarzuty poświadczenia nieprawdy. Postępowanie w tej sprawie zostało warunkowo umorzone przez Sąd Rejonowy w Warszawie dopiero w styczniu 2010.

Chaładaj dwa lata po wybuchu afery wycofał się z bieżącej polityki i powrócił do działalności biznesowej, która zajmował się przed posłowaniem.

Światło na historię
Solidarność Walcząca. Przez lata na marginesie opowieści o podziemiu antykomunistycznym. Od 15 lat, za sprawą młodych historyków z Instytutu Pamięci Narodowej i grupy dziennikarzy, skutecznie przejmująca narrację niezłomności. Nie popierali Okrągłego Stołu. Nie było ich w Magdalence. Nie dali się kupić komunistom - w przeciwieństwie do działaczy związanych z Krajową Komisją Wykonawczą, będącą w prostej linii spadkobiercą zdelegalizowanej 13 grudnia 1981 roku wraz z wprowadzeniem stanu wojennego Komisji Krajowej NSZZ Solidarność.

CZYTAJ TAKŻE: Głosowanie na dwie ręce w Sejmie. Internauci komentują [MEMY]

We Wrocławiu ów spór ma swoje źródła w stanie wojennym, konflikcie liderów ówczesnej opozycji i znacznie więcej różnych odcieni, niż można by to zauważyć z innych stron Polski.

Na stronie internetowej Solidarności Walczącej można na przykład znaleźć cytaty z listów Kornela Morawieckiego, które w swoim archiwum przechował jeden z działaczy SW, Tadeusz Rustejko, czyli wrocławianin Tadeusz Świerczewski. „Ci z zakładów to są normalni ludzie i zrozumieją, że coś jest nie tak, skoro na całą 5-miesięczną działalność dostaliśmy 270 tysięcy zł z 80 mln. Nie bój się, ostatecznie weźmiemy z nimi rozwód” - pisał w liście z maja 1982 roku przywódca SW. W kolejnym jest i takie zdanie: „Jeszcze forsa. Mówiłeś, że obawiasz się, że tej forsy im nie wydrzemy. Ja podzielałem i podzielam Twoje obawy. (...) damy sobie radę bez nich - to raz, a dwa, że może to i lepiej”.
Pieniądze, które budziły tyle emocji to oczywiście słynne 80 milionów związkowych składek, które 3 grudnia 1981 roku zdołał podjąć z konta „S” Józef Pinior, pomysłodawca i organizator akcji ukrycia tych funduszy.

Władysław Frasyniuk w książce „Archiwum Kajetana czyli 80 milionów w rachunkach” o tamtym konflikcie mówił tak: - Mam wrażenie, że opowiadamy różne historie. Te różnice pojawiły się, kiedy Kornel powiedział, że potrzebna jest krew na ulicy. Ta poważna różnica zdań wyostrzyła się w sprawie demonstracji ulicznych. On uważał, że dają szansę, że poleje się krew, a ja uważałem, że ważniejsze jest to, co robimy. Ludzie łatwo wychodzą na ulicę, bo na tej ulicy stają się tłumem. I mówiąc krótko - za tajną komisję zakładową groziły nawet dwa lata więzienia, za gazetkę dostawało się kilka lat, a za zadymę na ulicy grzywnę lub kilka miesięcy.

CZYTAJ TAKŻE: Morawiecki honorowym obywatelem Wrocławia? "Nie zrezygnuję"

Pierwszy konflikt o zadymę miał miejsce przed 1 maja 1982 roku, kiedy chciano rozbić pochód pierwszomajowy. Kolejna awantura pomiędzy działaczami przyszłej Solidarności Walczącej a przywódcami podziemnej „S” nastąpiła przed manifestacją 13 czerwca.

- Rozmawiałem z nimi o tej pierwszej zadymie. Na pewno z Kornelem, ale chyba ktoś jeszcze od Kornela uczestniczył w tej rozmowie. To już było po rozwodzie. Pytam: „no i co było na tej demonstracji” I słyszę: „do drugiej w nocy budowaliśmy barykady”. „A co było po drugiej?” - pytam dalej. „A transporter przyjechał i chuj był po barykadzie”. To tylko pokazywało, że ten czerwony zręcznie nas rozgrywał. Dał im poczucie sukcesu, a potem zrobił porządek, przyjechał skot i naprawdę było po tej barykadzie. Do tego rzeczywiście doszło jeszcze jedno - pukanie poza nami o kasę do kardynała Gulbinowicza - mówił w książce Frasyniuk, a jego słowa Mo-rawiecki kontrował tak: - Te pieniądze należało wszystkie wydać, a nie chować gdzieś i czekać nie wiadomo na co.

Nie dodał, że był przeciwny, by z 80 milionów S wypłacać zapomogi rodzinom zwolnionych z pracy, aresztowanych i internowanych działaczy, bo uważał, że całość tych pieniędzy powinna iść na druk podziemnej prasy i Solidarność Walczącą.

Najsłynniejsza dolnośląska zadyma - 31 sierpnia 1982 roku, w rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych - skończyła się ofiarami. W Lubinie zastrzelono trzech manifestujących, we Wrocławiu jednego. - Nie wiem, jak Kornel, ale nasza trójka (przywódcy podziemnej S: Frasyniuk, Bednarz i Pinior - przypis red.) miała oględnie mówiąc poważny dylemat moralny. Ja w każdym razie nie czułem się specjalnie szczęśliwy, kiedy podpisywaliśmy decyzję o przekazaniu pieniędzy z tych 80 milionów na zapomogi dla wdów po trzech górnikach. Bo w Lubinie podziemie musiało zapłacić grzywny za zatrzymanych wtedy ludzi biorących udział w manifestacji i nie miało pieniędzy, żeby pomóc tym kobietom - dodawał w książce „Archiwum Kajetana...” Józef Pinior.

Fizyk polityczny
Kornel Morawiecki, absolwent Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia jest fizykiem. W roku 1970 uzyskał stopień naukowy doktora na podstawie pracy poświęconej kwantowej teorii pola napisanej pod kierunkiem profesora Jana Rzewuskiego. Dwa lata wcześniej uczestniczył w strajkach studenckich, później protestował przeciwko interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, a w 1970 roku przeciwko masakrze grudniowej na Wybrzeżu.

CZYTAJ TAKŻE: Głosowanie na dwie ręce w Sejmie. Internauci komentują [MEMY]

W sierpniu 1980 włączył się w organizowanie strajków we Wrocławiu. Na łamach nielegalnego „Biuletynu Dolnośląskiego” drukował po rosyjsku odezwy do żołnierzy radzieckich stacjonujących w Polsce. To za te odezwy i za gazety bezdebitowe został zatrzymany. Zwolniono go za poręczeniem rektora Politechniki Wrocławskiej, gdzie pracował Morawiecki. Przyszły przywódca Solidarności Walczącej, która dzisiaj wypowiedziami części działaczy odcina się od związku zawodowego, był delegatem na I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność” w Gdańsku i jednym z inicjatorów przyjęcia przez ten zjazd „Posłania do ludzi pracy Europy Wschodniej”.
Działalność drukarska doprowadziła Morawieckiego przed sąd. 14 grudnia 1981 roku miała się we Wrocławiu odbyć jego rozprawa. Z oczywistych względów do niej nie doszło - w nocy z 12 na 13 grudnia generał Wojciech Jaruzelski wprowadził w Polsce stan wojenny.

Morawiecki nie tylko uniknął internowania, ale okazało się też, że udało mu się ukryć cały sprzęt drukarski, jakim dysponował na Politechnice. To m.in. dzięki temu - i pieniądzom ukrytym przez Piniora - Wrocław szybko stał się jednym z najsilniejszych ośrodków opor przeciwko władzy komunistycznej. - Mnie zahartowało podziemie, Solidarność Walcząca, którą tworzyłem z przyjaciółmi. To nas bardzo angażowało na różnych polach - psychiki, emocji, intelektu, moralności. Tworząc Solidarność Walczącą, mieliśmy dylematy: „Czy dobrze robimy? Będziemy obok, będziemy konkurencją dla związku. Może to nielojalność?” - opowiadał w 2010 roku Kornel Morawiecki dziennikarzowi „Gazety Wrocławskiej” Robertowi Migdałowi, podkreślając jednocześnie, że w podziemiu miał intuicję do ludzi. Ważną, jeśli wziąć pod uwagę, że ukrywał się przez sześć lat.

CZYTAJ TAKŻE: Morawiecki honorowym obywatelem Wrocławia? "Nie zrezygnuję"

Mimo tej intucji Morawiecki został aresztowany w listopadzie 1987 roku. - Jak mnie aresztowali, to miałem do siebie wielki żal, taką złość, że dałem się złapać. Miałem wiele pretensji do siebie. Bo udawało mi się przez 6 lat ukrywać, mieszkałem w 60 różnych domach. Przez ten czas poznałem wielu życzliwych ludzi, musieli mi zaufać, ja ufałem im… I nagle wpadka - mówił były przywódca Solidarności Walczącej dziennikarzowi „Gazety Wrocławskiej”.

Z ziemi włoskiej do Polski?
Morawieckiego po zatrzymaniu przewieziono do aresztu śledczego na Rakowiecką w Warszawie. Rok w tym areszcie - od kwietnia 1983 do czerwca 1984 - przesiedział Pinior. Konferederacja Polski Niepodległej doprowadziła do powstania Komitetu na rzecz Uwolnienia Kornela Mora-wieckiego. Jan Olszewski - który miał być jego obrońcą w planowanym procesie - namówił go do wyjazdu do Włoch. Przywódca Solidarności Walczącej wyjechał 30 kwietnia 1988. Po trzech dniach, podczas próby powrotu, został deportowany z lotniska w Warszawie do Wiednia.

- Ani przywódcy Komitetu Obrony Robotników, ani czołowe postaci podziemnej Solidarności, nie emigrowały wtedy. Jacek Kuroń odmówił wyjazdu, choć miał ciężko chorą na raka żonę i propozycja władz była jasna - zgoda na leczenie na Zachodzie za paszport w jedną stronę. Kuroń zresztą wprost apelował, by nie emigrować, bo jak będziemy wyjeżdżać z woli komunistów, to ci komuniści będą robić z Polską, co tylko będą chcieli - przypomina Pinior, dodając, że zgoda Morawieckiego na wyjazd była szokiem dla podziemia.

-Niezależnie od szoku, nazwijmy to, czysto towarzyskiego, ten wyjazd radykalnie osłabił polityczną pozycję Kornela. I nic, żadne późniejsze decyzje, tłumaczenia, czy bunt przeciwko Okrągłemu Stołowi tego nie zmieniły - mówi Pinior.

Morawiecki wrócił pod koniec sierpnia 1988 roku. Rozmowy w Magdalence pomiędzy władzą a opozycją, mające przygotować obrady Okrągłego Stołu, zaczęły się 18 września. Nie uczestniczyła w nich Solidarność Walcząca, co podkreślają i związani z nią działacze, i sam Morawiecki. - Byliśmy jedyną organizacją, która jawnie głosiła konieczność pokonania komunizmu i wieszczyła jego rychły upadek. Jesteśmy z tego dumni - mówił Morawiecki Robertowi Migdałowi.

CZYTAJ TAKŻE: Głosowanie na dwie ręce w Sejmie. Internauci komentują [MEMY]

- Kornel wbrew opinii jego zwolenników nie był jednym przeciwnikiem Okrągłego Stołu - uśmiecha się Pinior, który próbował wtedy reaktywować Polską Partię Socjalistyczną, uważając, że nie można lewicy i jej postulatów oddawać w ręce działaczy schodzącej ze sceny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, która wkrótce miała się przerodzić w nową partię - już pod szyldem socjaldemokracji.

W piątek Marszałek senior tak dziennikarzom wyjaśniał swoje plany: - Staramy się organizować jakąś formację polityczną, ja i moi koledzy z różnych partii.

Morawiecki zapytany, czy przeprosi za to, że Małgorzata Zwiercan głosowała w jego imieniu, zirytowany powiedział: - Kogo mam przepraszać? Koleżanka może naruszyła jakieś dobre obyczaje, ale nie naruszyła prawa, nie naruszyła swojego sumienia. To nie było żadne przestępstwo. Proszę przeczytać regulamin, konstytucję.

Kornel Morawiecki w 1990 zgłosił swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich, nie udało mu się jednak zebrać wymaganych 100 tys. podpisów. Rok później z ramienia Partii Wolności bez powodzenia kandydował w wyborach parlamentarnych.W 1993 jego partia weszła w skład Ruchu dla Rzeczypospolitej, w wyborach w tym samym roku ponownie ubiegał się o mandat poselski. Później działał w Ruchu Odbudowy Polski i zasiadał we władzach tej partii. W 1997 z ramienia ROP oraz w 2007 jako bezpartyjny z ramienia Prawa i Sprawiedliwości kandydował do Senatu. Bez powodzenia.

W wyborach prezydenckich w 2010 roku zajął 10. (ostatnie) miejsce, otrzymując 21 596 głosów (0,13%).

W wyborach samorządowych w 2010 bez powodzenia kandydował z ramienia KWW Polski Kierunek do sejmiku województwa dolnośląskiego. W wyborach parlamentarnych w 2011 znów bez powodzenia startował do Senatu z ramienia własnego komitetu „Wolni i Solidarni”. Jego kandydatura była popierana przez Prawo i Sprawiedliwość. W 2015 został współpracownikiem Pawła Kukiza. W wyborach w tym samym roku otworzył listę zorganizowanego przez niego komitetu wyborczego wyborców Kukiz’15 do Sejmu w okręgu wrocławskim. Uzyskał mandat poselski, otrzymując 26 101 głosów. To prezydent RP Andrzej Duda wyznaczył go na Marszałka seniora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kornel Morawiecki nie zamierza przepraszać za głosowanie "na dwie ręce". Ile wolno legendzie? - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska