Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korona Kielce wykończyła GKP Gorzów (zdjęcia)

PAWEŁ TRACZ 0 95 722 69 37 [email protected]
Mimo trudnych warunków na boisku, takich obrazków nie brakowało. O piłkę walczą Maciej Malinowski (z lewej) i Łukasz Nawotczyński.
Mimo trudnych warunków na boisku, takich obrazków nie brakowało. O piłkę walczą Maciej Malinowski (z lewej) i Łukasz Nawotczyński. fot. Aleksander Majdański
W sobotę w Gorzowie niespodzianki nie było, bo być nie mogło. Dziś rywal z Kielc jest o dwie klasy lepszy od niebiesko-białych i swoją wyższość udowodnił tak, jak na faworyta przystało.

[galeria_glowna]
Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem nasi mieli masę powodów do zmartwień. Od samego rana w Gorzowie padał deszcz. Efekt był taki, że murawa wchłaniała wodę jak gąbka. To bardziej był jednak problem grających technicznie "Scyzorów". Nas smucił brak kontuzjowanych od jakiegoś czasu Pawła Kaczorowskiego i Josefa Petrika, który znacznie osłabił siłę rażenia GKP.

Od pierwszej minuty zagrali m.in. Damian Szałas i Łukasz Maliszewski. Tymczasem po pierwszym kwadransie wydawało się, że te roszady nie będą miały aż takiego wpływu na wynik. Choć początek należał do gości, to gospodarze stworzyli w 12 min najgroźniejszą sytuację.
Bardzo aktywny w całym meczu Szałas poślizgnął się jednak przy próbie strzału z dystansu i piłka minimalnie chybiła celu. Potem miejscowi oddali jeszcze jeden strzał i do głosu doszła Korona. Rywale robili to prostymi środkami, szybko przenosząc ciężar gry na połowę miejscowych. Ale do przerwy utrzymaliśmy korzystny bezbramkowy remis.

Dramat rozpoczął się chwilę po wznowieniu gry. Przed przerwą przyjezdni nie potrafili należycie sfinalizować swoich akcji, ale już pierwszy atak po zmianie stron przyniósł im gola.

W feralnej 50 min goście przeprowadzili kapitalną akcję. Ernest Konon ściągnął na siebie uwagę obrońców, a następnie wycofał piłkę na 27 m, gdzie stał Robert Bednarek. Ten przymierzył i... lecąca jak pocisk piłka wpadła idealnie pod poprzeczkę. To była bramka "stadiony świata"!

- Nie miałem żadnych szans - przyznał po meczu bramkarz GKP Dariusz Brzostowski. - Piłka nabrała takiej prędkości, że tylko ją musnąłem.

To był kluczowy moment, bo gospodarze musieli ruszyć do przodu i odkryli się w obronie. Nadziewali się przy tym na groźne kontry. Dogodnej sytuacji nie wykorzystał m.in. Mariusz Zganiacz. Ale co się odwlecze... W 71 min trener gości Włodzimierz Gąsior desygnował do gry powracającego po kontuzji Brazylijczyka Ediego Andradinę. Ten odwdzięczył się już trzy minuty później, gdy w duecie z Cezarym Wilkiem rozklepał gorzowską obronę. Ernestowi Kononowi przyszło jedynie dopełnić formalności. Do końca meczu wynik, mimo usilnych prób gorzowian, nie uległ już zmianie.

GKP GORZÓW - KORONA KIELCE 0:2 (0:0)

Bramki: Bednarek (50), Konon (74).

GKP: Brzostowski - Michalski, Gaca, Więckowski, Ziemniak - Ruminkiewicz (od 73 min Łuszkiewicz), Sawala, Maliszewski, Szałas (od 88 min Milkowski) - Malinowski, Drozdowicz (od 81 min Ruszkul).

KORONA: Cierzniak - Nawotczyński, Hernani, Szyndrowski (od 46 min Zganiacz), Bednarek - Wilk, Markiewicz, Sobolewski, Sasin - Konon (od 83 min Gawęcki), Kiełb (od 71 min Edi Andradina).

Sędziował Radosław Trochimiuk (Przasnysz). Widzów 1.000.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska