Koronawirus w USA. Donald Trump apeluje do Amerykanów, by nosili maseczki. Sam jednak tego nie zrobi

Prezydent Donald Trump apeluje do rodaków, by nosili w miejscach publicznych maseczki na usta i nos.

To zmiana polityki amerykańskich władz, które twierdziły do tej pory, że noszenie maseczek nie uchroni ludzi przed zakażeniem koronawirusem.

Obecne zalecenia mają doprowadzić do ograniczenia rozpowszechniania koronawirusa przez osoby, które nie wykazują objawów zakażenia.

Wypowiedź prezydenta związana jest z stanowiskiem specjalistów z Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), federalnej agencji, która zaleca noszenie maseczek. Donald Trump podczas swojego wystąpienia w Białym Domu powiedział, że Amerykanie nie powinni jednak nosić profesjonalnych maseczek, te bowiem są przeznaczone dla personelu medycznego, lekarzy i pielęgniarek.

Jednocześnie sam Donald Trump oświadczył, że nie będzie nosił maseczek. - Nie sądzę, bym sam zakładał maseczkę. To nie dla mnie. Poza tym czuję się dobrze - wyjaśnia i dodał: - Jakoś nie widzę siebie siedzącego w masce w Gabinecie Owalnym, gdzie witam prezydentów, premierów, dyktatorów i monarchów.

Źródło:
TVN 24

Głos w tej sprawie zabrała też pierwsza dama, Melania Trump. Napisała w internecie, by wszyscy Amerykanie poważnie potraktowali zalecenia w sprawie noszenia maseczek oraz zachowywali odpowiedni dystans od innych osób.

Takie apele są jak najbardziej na czasie, Stany Zjednoczone bowiem to w tej chwili epicentrum pandemii. Odnotowano najwięcej przypadków zakażenia koronawirusem na świecie – około 280 tysięcy, a z powodu zakażenia wirusem ponad siedem tysięcy osób już zmarło.

Nosić czy nie nosić maseczki - to pytanie wciąż dzieli nie tylko zwykłych ludzi, także lekarzy i specjalistów. Do tej pory Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) stała na stanowisku, że noszenie maseczek przez tych, którzy nie wykazują wyraźnych objawów zakażenia lub nie miały kontaktu z zainfekowanymi, nie ma racji bytu.

Pod naciskiem wirusologów oraz rozwijającej się pandemii WHO zmieniło stanowisko. Nie czekając na opinie WHO, wiele krajów, w tym Izrael i niektóre rejony Niemiec zaleca, a w przypadku tego pierwszego, nakazuje zakładać maseczki każdorazowo, kiedy wychodzi się z domu.

Wracając do Białego Domu, to pojawiła się informacja, że każdy, kto będzie w pobliżu prezydenta Donalda Trumpa lub wiceprezydenta Mike'a Pence'a, zostanie poddany szybkiemu testowi COVID-19. Chodzi o bezpieczeństwo przywódców, oświadczono.

Oczekuje się, że będzie to taki sam test, jak ten, któremu poddał się Donald Trumpa w czwartek. Wynik był po kwadransie.

- Każdy, kto będzie się znajdować się w pobliżu prezydenta lub wiceprezydenta, przejdzie test na obecność COVID-19 - powiedział rzecznik Białego Domu, Judd Deere.

Plan wszedł w życie natychmiast. Kilku przedstawicieli branży naftowej, którzy spotkali się niedawno z Donaldem Trumpem w Białym Domu, skinęło twierdząco głowami, gdy zapytano ich, czy zostali przetestowani na obecność koronawirusa przed spotkaniem z głową państwa.

Zapytany o to na spotkaniu z przedstawicielami branży naftowej, Donald Trump powiedział, iż nie był świadomy, że takie procedury weszły w życie. - Wiecie co? Lubię to. Przetestujmy tych facetów. Słuchajcie: oni dali nam miliony miejsc pracy. Jeśli ktoś chce zostać przetestowany, przetestujemy go - powiedział dziennikarzom.

Sam Donald Trump został dwukrotnie przetestowany na koronawirusa i za każdym razem wynik był negatywny.
Badano też wiceprezydenta, wynik był podobny.