Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kościół sięga po reklamę

Krzysztof Korsak 95 722 57 72 [email protected]
fot. archiwum
fot. archiwum
Wielki telebim przy jednym z głównych rond w Gorzowie. Lecą reklamy: firmy czyszczącej dywany, pubu i... kościoła św. Maksymiliana. Czy kościół powinien w taki sposób przyciągać wiernych?

- Nasza reklama to forma ewangelizacji mieszkańców. Nie jest nachalna, ma bardziej informacyjny charakter. Ma tylko inspirować do tego, co może się wydarzyć w środku każdego z nas. A nuż ktoś zobaczy świętego Maksymiliana i będzie chciał o nim poczytać - tłumaczy Ryszard Przewłocki, ksiądz proboszcz z parafii pw. Maksymiliana Kolbego przy ul. Czereśniowej.

Ten kościół faktycznie jest postępowy. Już sam wygląd ma niecodzienny. Przypomina skocznię narciarską, zresztą popularnie nazywany jest „skocznią”. W świątyni znajdziemy m.in. plac zabaw dla dzieci. Przy kościele działa klub piłkarski Maksymilian. - Jeśli ma to służyć dobru, staramy się otwierać na różne nowinki - nie ukrywa proboszcz Przewłocki.

Nie jest zabronione

Ile reklama przy rondzie kosztuje świątynię? Nic! Zafundował ją Artur Bęben z Gorzowa, właściciel telebimu i firmy playvision. - Bo wierzę w Boga! - wyjaśnia w sekundę. Dodaje, że poznał jednego z księży parafii św. Maksymiliana, który go zachwycił (- Otwarty, rozmowny, tacy powinni być wszyscy duchowni - mówi). Dlatego zaproponował kościołowi darmowe miejsce na ekranie. Reklama trwa 30 sekund. Normalnie kosztowałaby 2 tys. zł miesięcznie! Spot jest prosty i przede wszystkim informacyjny. Składa się z kilku wyświetleń. Zobaczymy np. wizerunek św. Maksymiliana, godziny mszy świętych i otwarcia kancelarii, adres parafialnej strony internetowej.

- Nie jest to zabronione. To leży w gestii parafii - tłumaczy Andrzej Sapieha, rzecznik kurii zielonogórsko-gorzowskiej. Kościół sięga też po inne formy marketingu. Kilka tygodni temu księża z całej Polski pozowali do zdjęć do kalendarza na 2011 rok. Pokazywali tam swoje pasje, np. rolki czy motocykle. Ale reklamy Kościoła na razie próżno szukać na ekranach telewizorów obok takich o jogurcie czy proszku do prania.

- Można zareklamować pewne usługi kościoła, parafię, jej pomysły, na przykład akcję czy festyn, ale nie Boga. Reklama jest oparta na pewnych mechanizmach, często manipulacji czy działaniu na podświadomość, wytwarza w nas dodatkowe potrzeby. A Bóg zostawia człowiekowi wolną wolę. Reklama kościoła pod wezwaniem świętego Maksymiliana nie jest reklamą w sensie dosłownym. To forma ogłoszeń duszpasterskich z mszy świętej. Nie ma tu elementu perswazji, a jedynie czysta informacja - ocenia ksiądz Andrzej Draguła z Zielonej Góry, specjalista od komunikacji religijnej.

Żeby nie stracić kontaktu z wiernymi

Dr Agnieszka Opalińska z Uniwersytetu Zielonogórskiego, ekspert od kreowania wizerunku, podkreśla, że podstawą marketingu jest rozpoznawalność marki, a Kościół akurat z tym nie ma kłopotu. I mówi, podobnie jak ksiądz Draguła, że reklama akcji kościoła - festynu, koncertu, wykładu - jest jak najbardziej OK, ale reklama samej wiary czy Boga nie jest dobrym rozwiązaniem.

- To sprowadziłoby wiarę do towaru, na przykład proszku do prania. Zabrałoby jej otoczkę tajemnicy. To prędzej zniechęciłoby niż zachęciło ludzi do chodzenia do kościoła. Religia jest przecież bardzo intymną sferą naszego życia - dodaje dr Opalińska. Ale z drugiej strony poleca Kościołowi większe otwarcie i wyjście do ludzi. - Dobrym rozwiązaniem byłby portal społecznościowy lub inne formy komunikacji z wiernymi przez internet - radzi. Jako pozytywny przykład podaje parafię pod wezwaniem św. Józefa Oblubieńca przy ul. Prostej w Zielonej Górze. - Jest tu świetny proboszcz, stadnina koni, kawiarnia, restauracja, hospicjum, świetlica, do kościoła przychodzi mnóstwo ludzi - wylicza dr Opalińska.

Dr Przemysław Rotengruber, kulturoznawca i etyk z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, uważa, że chrześcijaństwo samo siebie skazało na reklamę, bo jest religią misyjną, musi docierać do przyszłych wiernych, a do nich trzeba jakoś przemawiać.

- W naukach Kościoła nie ma zakazu reklamy. Kościół ma ewangelizować i tyle. A to jeden ze sposobów. I Kościół musi po niego sięgać, tak jak politycy czy producenci, bo tak dziś się przemawia do ludzi. Inaczej straci kontakt z wiernymi. Ale Kościół nie musi się obawiać sprowadzenia do roli proszku do prania, bo jedno i drugie to co innego. To taka różnica, jak między spodniami a samochodem. Te rzeczy nie konkurują ze sobą. Potrzebujemy i tego, i tego - opisuje dr Rotengruber.

Czy dotrze do ludzi?

Jak czytamy na stronie firmy playvision, dziennie w pobliżu reklamy świątyni przewija się ponad 100 tys. osób. - Kościół nie powinien się reklamować w taki sposób. Wiarę trzeba wynieść z domu i żadne telebimy nic nie dadzą - uważa Halina Darnowska z Gorzowa. Z kolei Małgorzata Szafraniec mówi, że to nic złego. - Taka reklama to fajna sprawa. Zresztą ta parafia jest bardzo postępowa, wystarczy wymienić plac zabaw w kościele. Mam jednak wątpliwości, czy reklama na telebimie dotrze do ludzi. Kto ma przyjść do kościoła, to i tak zna godziny mszy - opowiada kobieta, która chodzi właśnie do reklamującej się świątyni.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska