O 70-letniej kobiecie pisaliśmy ostatnio 14 sierpnia w publikacji "Rodzina: Nie była więziona". Ujawnił to dziennikarz obywatelski na naszym portalu www.mmgorzow.pl. "Ona żyje w ciemnościach. Syn dwa lata temu zamknął ją w mieszkaniu. Raz dziennie przynosi jej jedzenie. I to jest jedyny kontakt tej pani z człowiekiem. Przez to po nocach wyje jak wilk" - pisał.
W mieszkaniu czuć mocz
Byliśmy na miejscu. Sąsiedzi potwierdzili szokujące informacje. - W ogóle nie wychodzi z domu. Syn ją zamknął. Zabił okna, odłączył prąd i gaz. Dla jej bezpieczeństwa. Bo ona podobno ma Alzheimera - opowiadali. Zapukaliśmy do drzwi chorej kobiety. Pod drzwiami czuć było mocz. Gdy sąsiadka zawołała chorą po imieniu, ta zaczęła z drugiej strony szarpać klamką i pohukiwać jak dzikie zwierzę.
Przez kilka dni bezskutecznie próbowaliśmy skontaktować się z synem, który opiekuje się chorą kobietą. Poinformowaliśmy o tym Gorzowskie Centrum Pomocy Rodzinie. Jeszcze tego samego dnia jego pracownicy skontaktowali się z synem.
Dostali zapewnienie, że 70-latką podczas jego nieobecności zajmuje się dorosła wnuczka. Opieka społeczna powiadomiła też drugiego syna chorej kobiety.
Gdy wreszcie udało się nam spotkać z pierwszy z synów, był rozgoryczony tym, jak sąsiedzi ocenili jego opiekę nad matką. - Nieprawdą jest, że uwięziłem mamę. Ona nie chce wychodzić. Nie ma z nią już żadnego kontaktu - mówił. Twierdził, że kłamstwem jest też to, że nosi jej jedzenie raz dziennie. - Sąsiedzi nie widzą, jak rano po pracy na nocce noszę jej śniadanie. Później obiad. Je wszystko to, co my - tłumaczył. Przyznał, że jest zamknięta, ma zakręconą wodę i zdjęte kurki od kuchenki gazowej. Ale nie żyje w ciemnościach. Ma prąd. - Wszystko dla jej bezpieczeństwa - dodał.
Żeby była wśród ludzi
Syn tłumaczył, że od prawie dwóch lata stara się o miejsce w domu opieki społecznej, a jego matka jest siódma w kolejce. Po naszej interwencji pracownicy GCPR zaproponowali rodzinie pomoc do czasu umieszczenia matki w domu opieki oraz obiecali sprawdzanie, w jakich warunkach przebywa. Materiał o tej sprawie wyemitowała też TVP Gorzów.
W czwartek rano dostaliśmy informację, że w Domu Pomocy w Tursku jest dla niej miejsce. - Zwolniło się miejsce, a to sytuacja nagła. Dlatego tę panią przyjmujemy już teraz - usłyszeliśmy od Dariusza Obiegło, dyrektora placówki w Tursku. Tłumaczy, że chcieli już wcześniej przyjąć 70-latkę, ale w domach opieki miejsca zwalniają się "naturalnie", gdy ktoś umiera.
Chora na Alzheimera będzie pod opieką lekarzy, terapeutów i fizjoterapeutów. - Będziemy próbować ją socjalizować, żeby umiała funkcjonować wśród ludzi - mówi D. Obiegło.
- Dla tej pani, to będzie zupełnie inne życie - mówi Barbara Steblin - Kamińska, dyrektor Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?