Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kowalski chce odkupić Gorzów

Redakcja
Robert Kowalski ma 35 lat, ukończył Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, teraz ma otwarty przewód doktorski na Królewskiej Politechnice w Sztokholmie. Zawodowo zajmuje się pozycjonowaniem stron internetowych i technikami utrzymania ruchu w produkcji (pisze podręcznik dla początkujących inżynierów). Społecznie działa w ZHP i Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. W Gorzowie mieszka od dwóch lat. Jego żona jest rodowitą gorzowianką.
Robert Kowalski ma 35 lat, ukończył Uniwersytet Ekonomiczny w Krakowie, teraz ma otwarty przewód doktorski na Królewskiej Politechnice w Sztokholmie. Zawodowo zajmuje się pozycjonowaniem stron internetowych i technikami utrzymania ruchu w produkcji (pisze podręcznik dla początkujących inżynierów). Społecznie działa w ZHP i Górskim Ochotniczym Pogotowiu Ratunkowym. W Gorzowie mieszka od dwóch lat. Jego żona jest rodowitą gorzowianką. Fot. Kryspin Bober
Pytanie: - Mieszkał pan w Krakowie, Warszawie, Moskwie, Sofii, a mówi pan jak zakochany w mieście gorzowianin? Odpowiedź Roberta Kowalskiego: - Bo tak jest. Gorzów jest dla mnie miastem docelowym. To świetne miejsce do życia.

- Jak to się zaczęło?
- Chciałem nauczyć Weronikę chodzić, a gdzie lepiej niż na trawniku? Wcześniej chodziłem po chodnikach, więc nie zwracałem na to uwagi. Jak wszedłem z Weroniką na trawnik, doznałem szoku.

- I co pan zrobił?
- Poszedłem w inne miejsce mojego osiedla, ale tam też było pełno kup. Szukałem czystych miejsc po Gorzowie, ale z przerażeniem stwierdziłem, że wszędzie jest tak samo.

- I co pan wtedy pomyślał? Że gorzowianie to brudasy?
- Nie, absolutnie, ani przez myśl mi nie przeszło, żeby obrażać ludzi czy miasto! Jak już mówiłem, wcześniej tego nie zauważałem, ale dziś już wiem, że podobny problem mają Kraków, Warszawa i chyba wszystkie polskie miasta. Tylko że mnie zależy na Gorzowie.

- A może panu ta akcja jest potrzebna do tego, żeby zostać radnym, bo raz się nie udało?
- Faktycznie, startowałem do Rady Miasta z komitetu Tadeusza Jędrzejczaka. Dostałem 27 głosów, teraz nawet wiem, dlaczego (śmiech - red.): byłem w tym samym okręgu, co popularna Grażyna Wojciechowska. Odpowiadam: nie, nie zamierzam już kandydować na radnego. Nie, nie zamierzam zostać strażnikiem miejskim.

- O to nie pytałem.
- Pan nie, ale takie wpisy pojawiły się na forum internetowym. Zapewniam więc: nie jestem zainteresowany polityką dużą, ani małą, nie szukam pracy, bo mam bardzo dobrą, nie próbuję sobie niczego załatwić. Nie dostałem też zlecenia z miasta, zainwestowałem prywatne pieniądze w zakup domeny internetowej i serwera. Postanowiłem, że ja jako zwykły Kowalski muszę coś z tym zrobić.

Odkupmy Gorzów

Odkupmy Gorzów

Akcja zaczęła się w czerwcu. Dziś na stronie www.odkupmygorzow.pl są mapy najbardziej zabrudzonych trawników i miejsc, w których należy postawić śmietniki (kolejne zgłoszenia mile widziane), a także galeria zdjęć z odchodami. - Przestałem się brzydzić - mówi Robert Kowalski. Już w sierpniu będzie malował kupy na najbardziej zabrudzonym trawniku w mieście. - Jaskrawym, ale ekologicznym sprayem - podkreśla. W przygotowaniu jest "rozminowanie" trawnika: najpierw kupy zostaną oznaczone chorągiewkami, a potem uprzątnięte m.in. przez mieszkańców internatu, którzy podpadli swoim wychowawcom i w ten sposób odkupią winy. Gorzowski raper Maciej Woźniczka pisze już piosenkę, w ślad za nią powstanie teledysk o kupach.

- A co na to właściciele psów?
- Bywało różnie. Na początku zaczepiali mnie na mieście albo pisali na forum, żebym się zajął poważniejszymi problemami, jak wywożenie śmieci do lasu czy dziury w drogach.

- A teraz?
- Ostatnio na osiedlu starsza pani na spacerze z psem machała do mnie woreczkiem, że ma i sprząta. Od początku przekonuję ludzi, że to nie jest akcja wymierzona przeciwko psom czy właścicielom i teraz już ci ostatni podchodzą do mnie i opowiadają, jaki to problem. I wie pan, co? Okazuje się, że pół biedy, jak wdepnie człowiek, ale w kupach tarzają się psy.

- Zdarzało mi się mojego kąpać po takiej "przygodzie".
- No to pan wie, o co chodzi. Postanowiłem z tym skończyć i będę walczył do skutku.

- W jaki sposób?
- Przez szukanie sprzymierzeńców. Wszędzie! W mediach - "GL" uważam za partnera, bo macie nad akcją patronat, dużo o niej piszecie i dzięki temu wie o niej coraz więcej gorzowian. Szukam sprzymierzeńców wśród radnych. I wie pan, co? Bardzo dobrze się stało, że nie zostałem radnym! Ktoś mógłby dziś powiedzieć, że jestem w "paczce" Jędrzejczaka, a on ma teraz wyrok na koncie. Jako zwykłemu Kowalskiemu łatwiej mi dogadać się z każdą opcją. Skontaktowałem się z radnym PiS Mirosławem Rawą, który składał kiedyś interpelację w sprawie kup. Obiecał pomoc w sprawie śmietników. Podobną deklarację mam od pani Wojciechowskiej, która jest w klubie prezydenta.

- W "Rozmowach o Gorzowie" społecznicy narzekali, że urzędnicy ich nie wspierają.
- Powtarzam: ja szukam sprzymierzeńców, moja akcja nie jest wymierzona przeciwko nikomu i niczemu, jest po prostu dobra dla Gorzowa i gorzowian. Miasto zadeklarowało już pomoc w kwestii śmietników. Współpracujemy ze Strażą Miejską. Spotkaliśmy się u komendanta Czesława Matuszaka i postanowiliśmy połączyć siły, bo straż też zajmowała się kupami...

- ... Tyle że bardziej restrykcyjnie.
- Tak, ja w ogóle w Gorzowie dość często słyszę opinie, że strażnicy to biegają za starymi babciami, które handlują śliwkami, żeby im wlepić mandat. W naszej akcji naprawdę nie o to chodzi. Wydelegowany przez komendanta do współpracy z nami strażnik Piotr Turek świetnie się dogaduje z ludźmi, aktywnie też uczestniczy we wszystkich naszych działaniach.

- Czy akcja "Odkupmy Gorzów" zmieniła pana spojrzenie na miasto?
- Na pewno cały czas się go uczę. Jak ludzie mnie informują o brudnych trawnikach, to ja po prostu je sprawdzam, więc poznaję wciąż nowe zakątki Gorzowa. Ani na chwilę nie zwątpiłem w gorzowian i w to, że możemy wspólnie odkupić nasze miasto. Nie ma żadnego - podkreślam: żadnego - powodu, żeby Gorzów nie był tak czysty jak miasta szwedzkie czy holenderskie.

- Gorzów może się równać z Krakowem czy Warszawą?
- Zaskoczę pana: oczywiście! Ja już znajomym z wielkich miast opowiadam, jak Gorzów pięknieje. Przyjeżdżałem tu od roku 2005, jeszcze do przyszłych teściów. Widziałem, że jest dużo brudu na ulicach, brzydki bulwar. Dziś jest coraz czyściej, mamy sporo odnowionych kamienic, a bulwaru mogą nam pozazdrościć nawet warszawiacy. Ładować akumulatory wciąż jeżdżę na Wawel i krakowski rynek, gdzie się wychowałem. Tam jest jednak nieustanny tłok, mnóstwo mieszkańców i turystów, na okrągło olbrzymi ruch. Tutaj czas płynie wolniej, ludzie tak nie pędzą. W weekend nawet główna ulica - Sikorskiego - bywa tak pusta, że raz miałem pokusę przejść się środkiem. W sklepie ekspedientka potrafi mi opowiedzieć, że jedne jabłka są słodkie, inne kwaśne, jedne twarde, inne miękkie...

- Tak pan opowiada, jakby się pan przeprowadził na wieś...
- Nie, nie to miałem na myśli, na wsi żyć bym nie potrafił. Gorzów jest spokojnym, ale jednak dużym miastem. Oferuje mieszkańcom wysoką kulturę: teatr i filharmonię, nowoczesne kino Helios i offowe 60 Krzeseł, centrum basenowe, a także sport na profesjonalnym poziomie. Wie pan, ja się usiłuję wczuć w żużel. Niesłychanie mnie fascynuje to, że jest w mieście dyscyplina, która jednoczy ludzi od prawa do lewa i potrafi wyludnić ulice w czasie meczu. Jak mieszkałem w Krakowie, to żużel był w Nowej Hucie, ale nikt się tym nie interesował, a jak ktoś w pubie na rynku ucieszył się z bramki dla Wisły, od fanów Cracovii mógł zebrać po głowie. Tu w pełnym pubie bez obawy krzyczy się "Stal!".

- Mógłby pan zebrać, gdyby pan krzyknął "Falubaz".
- Konflikt Zieloną Górą ma swój koloryt (śmiech). Pierwsze, co w Gorzowie zawsze słyszałem, było to, że "oni" nie mają tramwajów. Na początku bardzo mnie to śmieszyło, bo tu przecież były trzy linie, a teraz jest ledwie pięć. Teraz jednak widzę, że to dla Gorzowa pewien symbol i przyznam, że sam się cieszę, gdy widzę na ulicach Helmuty. One wpisują się w klimat miasta. Bardzo dobrze się dzieje, że nie kupujemy nowoczesnych tramwajów, one by tu nie pasowały.

- Nie kupujemy ich, bo miasto nie ma pieniędzy.
- Nawet w Krakowie na starówce są linie, na które kupuje się takie same Helmuty. Niech pan zwróci uwagę, że w San Francisco jeżdżą same stare tramwaje.

- Mieszkał pan w Krakowie, Warszawie, Moskwie, Sofii, był pan w New Jersey i Tokio, regularnie bywa w Sztokholmie, a mówi pan jak zakochany w mieście gorzowianin.
- Bo tak jest. Gorzów jest dla mnie miastem docelowym. To świetne miejsce do życia, tu chcę zostać z rodziną na zawsze.

Zbigniew Borek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska