Przy ulicy Żagańskiej przez lata prosty rów wykopany wzdłuż chodnika odprowadzał deszczówkę, która najpierw na prywatnych posesjach spływała do i tam wykopanych kanałów. Niedawno w ramach projektu przebudowy drogi wojewódzkiej na odcinku Żagań - Kożuchów ułożona nowy chodnik. Pod nim zrobiono rurę na wodę deszczową z ulicy, ale… nie podłączono do niej wyżej wspomnianych kanałów. Finał tych działań jest taki, że w trakcie ostatnich kilkudniowych opadów sześć domów stało w wodzie. Zalane podwórka, piwnice, szopy i stodoły. Także nowy chodnik odczuł podtopienia, bo zaczął się osuwać w stronę posesji. Zanim straż w ciągu jednej doby trzy razy nie przyjechała wypompowywać deszczówkę, ludzie robili wszystko na własną rękę, kupując i instalując prywatne pompy.
A wystarczyło w marcu posłuchać podpowiedzi mieszkańców. - Jeszcze zanim położyli chodnik informowaliśmy pisemnie Zarząd Dróg Wojewódzkich o konieczności zrobienia wpustów do rury. Nie słuchali - rozkłada ręce Stanisław Uriadko. W odpowiedzi WZD można przeczytać: "Projekt (…) nie przewiduje wykonania zaproponowanych w państwa piśmie włączeń rowów melioracyjnych do budowanej kanalizacji deszczowej. Zaproponowane w piśmie rozwiązanie polegające na wybudowaniu dwóch studni - osadników wiąże się z poniesieniem przez Zarząd dodatkowych kosztów finansowych i byłoby istotnym odstąpieniem od projektu oraz wymagałoby zmiany pozwolenia na budowę".
- A poprawianie osuwającego się chodnika, które już robią, a pewnie będą robić jeszcze nie raz, to nie są dodatkowe koszty? - pyta pan Stanisław.
Niepotrzebne koszty poniosą jednak przede wszystkim mieszkańcy sześciu zalanych podwórek. - Wszystko musiałem w biegu zabierać ze stodoły, wyłożona z cegły podłoga jest rozmoknięta i w niektórych miejscach się obniża. W piwnicy musiałem dziurę wykuć, żeby pompa mogła pracować. Cały czas boję się, ze dojdzie do jakiegoś niebezpiecznego zwarcia. Ściany zdążyły nasiąknąć. Kto za to zapłaci? - pyta wyraźnie zdenerwowany Bogdan Sośnicki. - Przyłącze do kanalizacji deszczowej zrobili, ale tam, gdzie jest ono zupełnie zbędne. 300 metrów wyżej, gdzie jest znacznie równiej i skąd nigdy woda nie spływała. Jak nikt nas w końcu nie wysłucha sytuacja będzie się powtarzać, co kilka tygodni - uważa p. Bogdan.
Zapytaliśmy ZDW czy jednak zamierza wprowadzić potrzebne poprawki? Pierwsza odpowiedź, jakiej udzielił dyrektor Henryk Napierała, była dość wymijająca. - Przebudowa drogi jest realizowana zgodnie z pozwoleniem na budowę. A do mieszkańców należy zagospodarowanie wody deszczowej z posesji, tak jak do nas deszczówki z ulicy - tłumaczył H. Napierała. Jednak po wysłuchaniu kolejnych argumentów, m.in. o perspektywie wielokrotnego poprawiania osuwającego się chodnika, dyrektor zmienił punkt widzenia. - Żeby podjąć ostateczną decyzję o losach ulicy pojadę dziś na miejsce i zorientuję się w sytuacji - zapewnił.
Jakie będą rezultaty wizyty dyrektora? Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?