Niesamowity wieczór dobrych słów o aktorze Maćku Kozłowskim zrobił niesamowite wrażenie na publiczności. Gościem specjalnym był jeden z najlepszych kolegów "Kozziego" - Tomasz Karolak. Karolak najpierw obejrzał wystawę w Gminnym Ośrodku Kultury i wpisał się do księgi pamiątkowej. Gdy wszedł do pizzeri Maraton, w której odbywało się spotkanie, oczarowało go jedno ze zdjęć. Kadr z serialu "39 i pół". Jak Tomek z drugiego planu spogląda na twarz Maćka, ale ta się nieco rozmywa, jest niewyraźna.
- Niesamowite zdjęcie. Pamiętam, nasze rozmowy podczas tych scen. "Kozzi" grał tam bezdomnego z dworca centralnego. Takiego poczucia humoru, jakie on miał, brakuje wielu współczesnym aktorom - mówi Karolak. Ale nie tylko to zdjęcie zaintrygowało aktora. - Na wystawie zobaczyłem zdjęcia z dzieciństwa, małego Maćka. Chciałbym posłuchać o jego latach młodości - gość zwraca się do publiki. Moderator spotkania Artur Beling pyta, kto zacznie wspominać Maćka. I mikrofon wędruje do Przemysława Kasprzyka, kolegi ze szkolnej ławy Maćka. - Ty patrz! Nie wiedziałam, że chodzili razem do szkoły - dobiega komentarz z głębi sali.
- Mieszkaliśmy naprzeciwko siebie. Wszystkie wiadomości wymienialiśmy na sznurku, który był używany całą dobę. Nigdy nie zapomnę jego kowbojskiego rewolweru i naszej bitwy o procę. To z niej zastrzeliliśmy naszego pierwszego szpaka. Potem Maciek stwierdził, że trzeba zrobić mu solidny pogrzeb. Od tamtej pory nie zabiłem żadnego zwierza - wspomina pan Przemysław. A w kawiarni rozbrzmiewa śmiech. Zamiast smutnej, wspominkowej atmosfery, ludzie są radośni, uśmiechnięci.
- O to chodziło. Maciek, to człowiek, który emanował ciepłe, serdecznością i uśmiechem. I tak go trzeba wspominać. Nawet, jak umierał, to z uśmiechem na twarzy - zapewnia Karolak. Do mikrofonu brnie Robert Czechowski, dyrektor Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze. Nie znał zbyt dobrze Kozłowskiego, ale pamięta go z jednej z jego ról w Teatrze Narodowym w Warszawie. Gdzie aktor ubrany był w strój punkrockowca, miał tatuaż, wyglądał demonicznie, jak harleyowiec i ćpun. - W przerwie, w trakcie przedstawienia Maciek źle się poczuł. Zgłosił to od razu i pojechaliśmy do szpitala. Kiedy poprosił lekarza o coś mocnego, bo już nie może wytrzymać, ten zmierzył go wzrokiem i powiedział: "narkomanów tu nie obsługujemy". Po prostu go nie poznał - śmieje się Czechowski.
Przez całe spotkanie milczy ojciec Macieja. Woli słuchać. Jest ciekaw, jak postrzegają jego syna inni ludzie. Odzywa się sąsiadka, która zostawała często z jego synem. I jak mówi na forum, do dziś pamięta, jak wycierała mu nos. - To piękne. Widać, że miał wielu przyjaciół - przyznaje po spotkaniu pan Tomasz Kozłowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?