Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kozzi" umierał z uśmiechem na twarzy (zdjęcia)

Marta Szkudlarek 68 324 88 54 [email protected]
Chwila zadumy podczas oglądania zdjęć. - Nie ma osoby, która by go godnie zastąpiła - tak o Maćku Kozłowskim mówi Tomasz Karolak
Chwila zadumy podczas oglądania zdjęć. - Nie ma osoby, która by go godnie zastąpiła - tak o Maćku Kozłowskim mówi Tomasz Karolak fot. Mariusz Kapała
- Zawsze, jak się spotykaliśmy w Warszawie, to prosił, żebym przyjechał do Kargowej, do dzieciaków. Jakoś nie miałem po drodze. Teraz wypełniam jego testament i jestem - mówi aktor Tomasz Karolak, przyjaciel Macieja Kozłowskiego

Karolak Kozłowski Kargowa 2010

Niesamowity wieczór dobrych słów o aktorze Maćku Kozłowskim zrobił niesamowite wrażenie na publiczności. Gościem specjalnym był jeden z najlepszych kolegów "Kozziego" - Tomasz Karolak. Karolak najpierw obejrzał wystawę w Gminnym Ośrodku Kultury i wpisał się do księgi pamiątkowej. Gdy wszedł do pizzeri Maraton, w której odbywało się spotkanie, oczarowało go jedno ze zdjęć. Kadr z serialu "39 i pół". Jak Tomek z drugiego planu spogląda na twarz Maćka, ale ta się nieco rozmywa, jest niewyraźna.

- Niesamowite zdjęcie. Pamiętam, nasze rozmowy podczas tych scen. "Kozzi" grał tam bezdomnego z dworca centralnego. Takiego poczucia humoru, jakie on miał, brakuje wielu współczesnym aktorom - mówi Karolak. Ale nie tylko to zdjęcie zaintrygowało aktora. - Na wystawie zobaczyłem zdjęcia z dzieciństwa, małego Maćka. Chciałbym posłuchać o jego latach młodości - gość zwraca się do publiki. Moderator spotkania Artur Beling pyta, kto zacznie wspominać Maćka. I mikrofon wędruje do Przemysława Kasprzyka, kolegi ze szkolnej ławy Maćka. - Ty patrz! Nie wiedziałam, że chodzili razem do szkoły - dobiega komentarz z głębi sali.

- Mieszkaliśmy naprzeciwko siebie. Wszystkie wiadomości wymienialiśmy na sznurku, który był używany całą dobę. Nigdy nie zapomnę jego kowbojskiego rewolweru i naszej bitwy o procę. To z niej zastrzeliliśmy naszego pierwszego szpaka. Potem Maciek stwierdził, że trzeba zrobić mu solidny pogrzeb. Od tamtej pory nie zabiłem żadnego zwierza - wspomina pan Przemysław. A w kawiarni rozbrzmiewa śmiech. Zamiast smutnej, wspominkowej atmosfery, ludzie są radośni, uśmiechnięci.

- O to chodziło. Maciek, to człowiek, który emanował ciepłe, serdecznością i uśmiechem. I tak go trzeba wspominać. Nawet, jak umierał, to z uśmiechem na twarzy - zapewnia Karolak. Do mikrofonu brnie Robert Czechowski, dyrektor Lubuskiego Teatru w Zielonej Górze. Nie znał zbyt dobrze Kozłowskiego, ale pamięta go z jednej z jego ról w Teatrze Narodowym w Warszawie. Gdzie aktor ubrany był w strój punkrockowca, miał tatuaż, wyglądał demonicznie, jak harleyowiec i ćpun. - W przerwie, w trakcie przedstawienia Maciek źle się poczuł. Zgłosił to od razu i pojechaliśmy do szpitala. Kiedy poprosił lekarza o coś mocnego, bo już nie może wytrzymać, ten zmierzył go wzrokiem i powiedział: "narkomanów tu nie obsługujemy". Po prostu go nie poznał - śmieje się Czechowski.

Przez całe spotkanie milczy ojciec Macieja. Woli słuchać. Jest ciekaw, jak postrzegają jego syna inni ludzie. Odzywa się sąsiadka, która zostawała często z jego synem. I jak mówi na forum, do dziś pamięta, jak wycierała mu nos. - To piękne. Widać, że miał wielu przyjaciół - przyznaje po spotkaniu pan Tomasz Kozłowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska