Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótki tekst o miłości

Ilona Kaczmarek 68 324 88 18 [email protected]
Krystyna i Jan są szczęśliwi, że mają siebie. Poznali się dzięki naszej Gazecie
Krystyna i Jan są szczęśliwi, że mają siebie. Poznali się dzięki naszej Gazecie fot. Ryszard Poprawski
Krystyna i Jan. Ona niepełnosprawna z Zielonej Góry. On z Żar, samotny. O dawnym życiu nie będą mówić, bo i po co? Teraz musi być o nadziei i szansie - na szczęście. Dzięki naszej rubryce dla samotnych.

"Listy od samotnych"

"Listy od samotnych"

Codziennie kilka, kilkanaście nowych. Każdy list to wasza nadzieja na spotkanie kogoś, z kim można będzie pójść na kawę, pogadać, pośmiać się, obejrzeć razem film.
Specjalnie dla Was stworzyliśmy naszą czwartkową stronę "We dwoje". Drukujemy na niej listy od osób szukających miłości, ale też opowieści i zdjęcia tych, którzy są szczęśliwie zakochani. Jesteś samotny i chcesz poznać kogoś, z kim przyjemnie spędzisz wolny czas? Daj sobie szansę na miłość. Wyślij do nas list i znajdź swoją drugą połówkę.

Nasz adres: Gazeta Lubuska, al. Niepodległości 25, 65-042 Zielona Góra z dopiskiem na kopercie "Listy od samotnych" albo na maila [email protected]., tel. 68 324 88 18.

Pani Krysia z Zielonej Góry jeszcze niedawno była sama. Ale nie samotna. Bo dzieci, bo wnuki. Nie sposób było się nudzić. Ale czasami, wieczorami, myślała: fajnie by było mieć kogoś, żeby pogadać, pośmiać się, pomarudzić… Takiego do przytulenia.

Postanowiła dać ogłoszenie w naszej czwartkowej rubryce "Listy od samotnych". To był impuls. Tak naprawdę sama nie wie, dlaczego to zrobiła. Z zamiarem to nosiła się od dawna, ale zawsze było coś... A to nie miała czasu. A to jakoś wstyd i głupio. A to odechciało jej się poznawać kogokolwiek.

Anons, który w końcu przyniosła do nas latem, wcześniej tydzień nosiła w torebce. Prawie codziennie przechodziła obok zielonogórskiej redakcji, ale nie czuła się na siłach, by go zostawić.

- Aż jednego pięknego dnia, kiedy zbliżałam się do budynku redakcji, pomyślałam: a co mi tam. Byłam w świetnym nastroju, w takiej euforii, że może się wydarzyć coś dobrego w tym moim życiu. Wstąpiłam, dałam... - zawiesza głos pani Krysia.

I pół roku temu poznała mężczyznę. Janka. Wesołego. Ciepłego. Z poczuciem humoru. Godzinami opowiadał jej dowcipy przez telefon.

Kiedy przyszła mi powiedzieć o tej znajomości, bardzo się ucieszyłam. Bo to właśnie ja prowadzę rubrykę dla samotnych, z wieloma Czytelnikami się zaprzyjaźniłam i zawsze bardzo się cieszę, gdy któreś serce przestaje być samotne. Chcę, żeby "GL" była Wam potrzebna.

- Jest bardzo potrzebna! - mówią zgodnie pani Krysia i pan Janek. Spotykają się już ponad sześć miesięcy. Ostatnio przyszli odwiedzić redakcję razem z Mikołajem, siedmioletnim wnukiem pani Krysi.

- Niech pani koniecznie napisze, że gdyby nie "GL", nie byłoby nas tutaj. Chcemy być przykładem i dowodem dla tych, którzy się wahają, że warto skorzystać z pomocy! - mówi zgodnie para.

Pani Krysia dała dwa anonse. W obu napisała, że jest niepełnosprawną (chodzi o kuli), normalną, zwyczajną kobietą i podała swój wiek.

Zdziwiła się, kiedy po każdym ogłoszeniu odebrała kilkanaście telefonów: - Postanowiłam, że każdemu dam szansę. Z każdym porozmawiam, może nawet się spotkam. I nie żałuję... Bo w ten sposób poznałam wielu wspaniałych ludzi.

Pani Krysia mówi, że ważne w życiu jest to, by mieć kogoś bliskiego, dobrego, czułego przy sobie, a nie to, czy ma on samochód, dom i czy ma wyższe wykształcenie. Bo wartości materialne szczęścia nie dają.

Pan Janek po śmierci żony został zupełnie sam. Cztery ściany, dom, praca. Praca, dom, cztery ściany. Nie miał znajomych, żeby wyjść między ludzi.

- Któregoś wieczora kupiłem na stacji benzynowej "GL"... - wspomina. - Postanowiłem zadzwonić jeszcze tego samego dnia. Akurat do pani Krysi.

- Oj, bardzo późno było - uśmiecha się pani Krysia.
- No, chyba przed 22.00.
- Od razu powiedziałam mu: nie jestem ładna, filigranowa, mam 55 lat, chodzę o kuli i od 20 lat walczę ze stwardnieniem rozsianym. Żeby było szczerze.

Ale pan Janek się nie wystraszył. Dzwonił przez tydzień. Dzień w dzień. Rozmawiali o wszystkim, o sobie, o życiu. Codziennie obiecywał, że zadzwoni jutro. I dzwonił.
- Opowiadał dowcipy, więc śmiałam się przy nim tak szczerze - wspomina pani Krysia.

Kto zaproponował pierwsze spotkanie? Zaczynają się śmiać.
- Ja czekałam, aż on zaproponuje. A on, aż ja - wspomina kobieta. W końcu umówili się w Zielonej Górze. Znakiem rozpoznawczym miały być kule pani Krysi.
- Janek dzwonił i powiedział, że przyjedzie wcześniej, niż się umówiliśmy. Bo nie może się doczekać.
- Ostatecznie siedziałem do wpół do ósmej wieczorem. Tak nam się spotkanie udało. Dało wrażenie, że to ta druga osoba to ktoś ciepły, szczery, miły...
Na początku było sztywno. Teraz lepiej się znają. Coraz łatwiej im się rozmawia. Znają już swoje zalety i wady.

Oboje są zgodni, że "GL" zmieniła ich życie.
- Trzeba walczyć. Może nadejść taki moment, że coś w naszym życiu się zmieni. Trzeba dać sobie szansę. Żeby nie mieć wyrzutów sumienia, że mogłem, a nie zrobiłem. Ważne jest, żeby nie czekać, aż szczęście nas znajdzie - mówi pani Krysia. Chciała przekazać naszym Czytelnikom jeszcze jedną bardzo ważną rzecz: - Dajcie sobie szansę. Nam się udało, dlatego Wy też walczcie o szczęście. Wie pani, po co tu przyszliśmy? Żeby pokazać wszystkim, że jak ktoś ma 50, 60 lat, też może być szczęśliwy. Że to nie jest koniec życia, bo trzeba dać sobie szansę na miłość, przyjaźń i radość, na poznanie drugiego człowieka. Taki związek jak nasz musi być oparty na poczuciu bezpieczeństwa, na szacunku, zaufaniu. Tu nie ma euforii i zauroczenia. Nie mamy przecież po 20 lat. Ale teraz mamy siebie. To ważniejsze od szaleństwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska