Godlewski nie wie, co krasuli strzeliło do tego rogatego łba. Poszłaaa. Sąsiad się wściekł, bo zwierzę nie dość, że poczyniło szkody, to jeszcze narobiło... Wiadomo co.
- Ludzie teraz wygodne się porobiły, krowy im przeszkadzają - komentuje sąsiadka Godlewskiego. - Kiedyś jak zwierzę poszło w szkodę, sąsiedzi się dogadywali. A teraz krów kilka na krzyż, to i nie są przyzwyczajeni.
Nie było litości
Z tego braku przyzwyczajenia sprawa skończyła się w sądzie. Prawnicy nie byli wyrozumiali dla krasuli i właściciel usłyszał wyrok: 20 godzin do odpracowania na cele społeczne. Robotę wyznaczyła gmina.
- I najwyżej ze dwa dni minęły, gdy urzędnicy przyjechali do sołtysa z narzędziami - opowiada Godlewski. - Zdziwiłem się, bo inne chłopy, chociażby kolarze na bani, po sto godzin mają i nic. Ale dobra, polecenie przyjąłem.
Zadanie brzmiało: wykopanie około 40 metrów rowu. Urzędnicy nawet szpadel dostarczyli. Wprawdzie stwierdził, że robota jest bez sensu, bo rów ni stąd, ni zowąd się pojawił i lepiej, gdyby kazali mu okna wymyć w świetlicy, ale skoro sąd nakazał, a urzędnik pokazał...
- Wie pan, ja praktyczny jestem, rolnik - tłumaczy Godlewski. - Robota ma być wykonana, to będzie. I wezwałem koparkę.
Tylko dwie godziny
I to był błąd. Urzędnicy zauważyli, że szpadel jakby nie był używany. I rów nie wyglądał na ręczną robotę. I zaliczyli Godlewskimu najwyżej dwie godziny pracy. Od słowa do słowa, od gestu do gestu sprawa wróciła na wokandę.
- W sądzie urzędników było dwóch, ja sam, trudno było się bronić i nerwy nie wytrzymały, sędzia mnie wyprosił - przyznaje Godlewski. - Ale to wszystko była zmowa, w gminie mnie po prostu nie lubią.
Stanisław Pawłowski z Urzędu Gminy w Gubinie potwierdza, że do sposobu odbycia kary w Gębicach były uwagi. - Pan Godlewski poświęcił najwyżej dwie godziny, a prace wykonał podobno ktoś inny - tłumaczy. - Przy zasądzonych robotach najważniejsza jest ilość godzin, a nie to, że zadanie zostało wykonane. Na tym polega istota sprawy...
W piątek Godlewski otrzymał pismo informujące, że ogłoszono wyrok - 13 dni bezwzględnego aresztu. Nie skorzystano z szansy wyznaczenia kary pieniężnej...
Chętnie by posiedział
- Chętnie poszedłbym sobie na taki urlop za kratami, ale jestem rolnikiem, jak mam teraz wszystko zostawić i zrobić sobie sanatorium na koszt państwa? - pyta Godlewski i właśnie pisze odwołanie.
A krowa? Przeżuwa jakby nigdy nic. Jak mówi właściciel, nie ma nawet imienia, od kiedy bydło europejskie numerki dostało. Ale Godlewski nawet nie ma do niej pretensji, w końcu to bezrozumne zwierzę.
- Do kogo ma pan zatem pretensje? - pytamy.
- Wolę o tym nic nie mówić - macha ręką. - Bo z tego sanatorium to już nie wyjdę...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?