Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krowa weszła w szkodę, a chłopa pewnie zamkną

Dariusz Chajewski 0 68 324 88 79 [email protected]
A krowa? Przeżuwa jakby nigdy nic. Jak mówi właściciel, nie ma nawet imienia, od kiedy bydło europejskie numerki dostało.
A krowa? Przeżuwa jakby nigdy nic. Jak mówi właściciel, nie ma nawet imienia, od kiedy bydło europejskie numerki dostało. fot. Bartłomiej Kudowicz
Krowa Grzegorza Godlewskiego z Gębic wybrała się na lewiznę, wchodząc na posesję sąsiada... Taki był początek nieszczęść jej właściciela. W piątek otrzymał decyzję, że pójdzie za kratki.

Godlewski nie wie, co krasuli strzeliło do tego rogatego łba. Poszłaaa. Sąsiad się wściekł, bo zwierzę nie dość, że poczyniło szkody, to jeszcze narobiło... Wiadomo co.

- Ludzie teraz wygodne się porobiły, krowy im przeszkadzają - komentuje sąsiadka Godlewskiego. - Kiedyś jak zwierzę poszło w szkodę, sąsiedzi się dogadywali. A teraz krów kilka na krzyż, to i nie są przyzwyczajeni.

Nie było litości

Z tego braku przyzwyczajenia sprawa skończyła się w sądzie. Prawnicy nie byli wyrozumiali dla krasuli i właściciel usłyszał wyrok: 20 godzin do odpracowania na cele społeczne. Robotę wyznaczyła gmina.

- I najwyżej ze dwa dni minęły, gdy urzędnicy przyjechali do sołtysa z narzędziami - opowiada Godlewski. - Zdziwiłem się, bo inne chłopy, chociażby kolarze na bani, po sto godzin mają i nic. Ale dobra, polecenie przyjąłem.

Zadanie brzmiało: wykopanie około 40 metrów rowu. Urzędnicy nawet szpadel dostarczyli. Wprawdzie stwierdził, że robota jest bez sensu, bo rów ni stąd, ni zowąd się pojawił i lepiej, gdyby kazali mu okna wymyć w świetlicy, ale skoro sąd nakazał, a urzędnik pokazał...

- Wie pan, ja praktyczny jestem, rolnik - tłumaczy Godlewski. - Robota ma być wykonana, to będzie. I wezwałem koparkę.

Tylko dwie godziny

I to był błąd. Urzędnicy zauważyli, że szpadel jakby nie był używany. I rów nie wyglądał na ręczną robotę. I zaliczyli Godlewskimu najwyżej dwie godziny pracy. Od słowa do słowa, od gestu do gestu sprawa wróciła na wokandę.

- W sądzie urzędników było dwóch, ja sam, trudno było się bronić i nerwy nie wytrzymały, sędzia mnie wyprosił - przyznaje Godlewski. - Ale to wszystko była zmowa, w gminie mnie po prostu nie lubią.

Stanisław Pawłowski z Urzędu Gminy w Gubinie potwierdza, że do sposobu odbycia kary w Gębicach były uwagi. - Pan Godlewski poświęcił najwyżej dwie godziny, a prace wykonał podobno ktoś inny - tłumaczy. - Przy zasądzonych robotach najważniejsza jest ilość godzin, a nie to, że zadanie zostało wykonane. Na tym polega istota sprawy...

W piątek Godlewski otrzymał pismo informujące, że ogłoszono wyrok - 13 dni bezwzględnego aresztu. Nie skorzystano z szansy wyznaczenia kary pieniężnej...

Chętnie by posiedział

- Chętnie poszedłbym sobie na taki urlop za kratami, ale jestem rolnikiem, jak mam teraz wszystko zostawić i zrobić sobie sanatorium na koszt państwa? - pyta Godlewski i właśnie pisze odwołanie.

A krowa? Przeżuwa jakby nigdy nic. Jak mówi właściciel, nie ma nawet imienia, od kiedy bydło europejskie numerki dostało. Ale Godlewski nawet nie ma do niej pretensji, w końcu to bezrozumne zwierzę.

- Do kogo ma pan zatem pretensje? - pytamy.
- Wolę o tym nic nie mówić - macha ręką. - Bo z tego sanatorium to już nie wyjdę...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska