17 listopada 1993, wiele mówi panu ta data?
Tomasz Cebula: Każdy piłkarz chciałby zagrać w takim meczu przeciw takim gwiazdom. Trener Andrzej Strejlau dał mi ponad 20 minut, za co jestem mu wdzięczny. Wszedłem za Roberta Warzychę i mogłem się zmierzyć z Ronaldem Koemanem, Frankiem De Boerem, Marcem Overmarsem, Dennisem Bergkampem. Oni mieli taką paczkę, że szok. Byli od nas lepsi, szybsi, grali świetnie z pierwszej piłki i mieli za sobą publiczność. Na stadionie Lecha zasiadło 20 tysięcy kibiców, z czego 15 tysięcy stanowili Holendrzy. Śpiewali „Living on my own” Freddy’ego Mercury’ego i świetnie się bawili. Pokazali nam zupełnie inny piłkarski świat.
Nie pochwalił się pan znajomym w pracy, że brał udział w takim meczu?
Potem ktoś się dowiedział i moi koledzy i szefowie nie ukrywali zdziwienia i podziwu. Niektórzy z uczestników poznańskiego meczu zdobyli przecież mistrzostwo Europy w 1988 roku, a wszyscy świetnie grali w piłkę i osiągali sukcesy na niwie klubowej. Tamta ekipa Dicka Advocaata jechała na mundial do USA po medal, ale została zatrzymana w ćwierćfinale przez Brazylię z Romario i Bebeto. Ja nie ukrywam, że jestem dumny z tego występu przeciw Holendrom, sam uwielbiałem choćby Dennisa Bergkampa, prawdziwego futbolowego magika. Ronald Koeman i Frank De Boer zostali potem selekcjonerami drużyny narodowej.