Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krwawa łaźnia w Czerwonej Oberży. Tam zginęło wielu podróżnych

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
fot. archiwum
Pisał o niej Balzac, filmy kręcili francuscy reżyserzy. Tymczasem ciesząca się ponurą sławą karczma, zwana Krwawą Oberżą, znajdowała się prawdopodobnie w Wymiarkach. Pewnej nocy około roku 1450...

Paryż, uroczysty obiad, towarzystwo z górnej półki... Jak to przy stole toczy się konwersacja. Jeden z uczestników przyjęcia, niemiecki bankier Hermann, opowiada historię ze swojej młodości. Oto gdzieś we Francji, w ostatnim roku XVIII wieku, trójka podróżników zatrzymała się w oberży. Nieopatrznie jeden z nich, majętny przemysłowiec, przyznał się, że ma przy sobie kosztowności. Nocą biznesmen został zamordowany i to narzędziem chirurgicznym. A w oberży przebywali dwaj lekarze tej specjalności... Historia ma jednak drugie dno. Na przyjęciu obecny jest prawdziwy morderca Taillefer, ojciec panny, w której Hermann się zadurzył... Tę kryminalną historię opowiedział w 1831 roku Honoriusz Balzac w swoim opowiadaniu "Czerwona oberża".

Równo 120 lat później zaśmiewano się w kinach z Fernandela występującego w komedii grozy pod tym samym tytułem. Historia również toczy się w przydrożnej karczmie. Tym razem podczas paskudnej pogody grupka podróżnych musi zatrzymać się w oberży na odludziu. Fernandel grający mnicha poznaje straszliwą prawdę - karczmarz dodał gościom truciznę do jedzenia. Mnich walczy o życie ofiar podstępnego oberżysty...

Skąd te historie znalazły się w naszym lubuskim pitawalu? Oto, jak chcą niektórzy, pierwowzorem miejsca akcji obu tych opowieści z dreszczykiem jest karczma, zwana Krwawą Oberżą, Czerwoną Oberżą lub Oberżą Morderców, która znajdowała się na obrzeżu zagubionej wśród borów wsi Wymiarki. Wybór tego miejsca nie był przypadkowy, tędy biegł bowiem szlak handlowy łączący Polskę z Saksonią. Po wyczerpującej podróży przez Bory Dolnośląskie strudzeni wędrowcy rozpaczliwie szukali miejsca, gdzie mogliby się posilić i odpocząć. Dokładnie tutaj krzyżowały się drogi prowadzące z Żagania do Budziszyna i z Żar do Zgorzelca. Na rozstajach tych dróg istniała oberża nazwana później "Oberżą Zbójców". Po roku 1945 r. została spalona i już nie odbudowana. Jednak do dziś to miejsce jest tak nazywane, a przepływający obok leśny potok nosił do 1945 roku nazwę Mordbach (Potok Morderców), a pobliska buczyna Mordbuchen (Buki Morderców).

Prawdziwa, no może prawie prawdziwa historia Krwawej Oberży znalazła się w opowiadanku E. Erdmanna "Der Mordkretscham bei Wiesau" ("Gospoda morderców w Wymiarkach"). Oto zgodnie z tym autorem mrożące krew w żyłach wydarzenia miały miejsce w połowie XV wieku. Skromna karczma była interesem rodzinnym, a oberżą zarządzali dwaj właściciele - Baltazar i Wenzel. "Turyści" chętnie tutaj zaglądali także w poszukiwaniu bezpieczeństwa, gdyż od jakichś dziesięciu lat okolica ta nie cieszyła się najlepszą sławą. Co i rusz ginęli gdzieś pośród nieprzebytej kniei kupcy. Pewnego dnia do oberży zajechali kupcy będący wymarzonymi ofiarami. Bogate, obszyte futrem stroje, wyładowane wozy i pękate trzosy. I tutaj szydło wyszło z worka. Okazało się, że oberżystom nie wystarczyły oficjalne dochody. To oni mordowali i łupili podróżnych. I tej nocy przystąpili do krwawego dzieła. Jednak przez przypadek z tej rzezi umknął pewien młodzieniec i dzięki jego relacji władca okolicy dowiedział się o morderczym zajęciu oberżystów. Z okrutnikami się rozprawiono, a miejsce zyskało złą sławę.

Taka sobie legenda...? Może i tak, ale jak w swoich pracach udowadnia szprotawski regionalista Maciej Boryna pierwsza wzmianka o tym zajeździe pochodzi z budziszyńskiej księgi sądowej z 1445 roku i to rzeczywiście w kontekście zdecydowanie kryminalnym. W tej także oberży często zatrzymywali się książęta żagańscy zmierzający do Przewozu, a na dodatek źródła z XIV i XV wieku donoszą o częstych ataków rozbójniczych na tym terenie. To samo dotyczy Balzaca. Oto jadąc w 1847 roku na Ukrainę Balzac spędził w Żaganiu dwa tygodnie. Co prawda swoje opowiadanie "Czerwona Oberża" wydał kilkanaście lat wcześniej, w 1831 roku. Czy był tu wcześniej albo zasłyszał tragiczną historię od kogoś innego, nie wiadomo. Być może jednak Balzak oparł się na prawdziwych wypadkach, mających miejsce we francuskich Pirenejach na początku XIX wieku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska