Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krwawa niedziela. Wołyń a sprawa polska, czyli wyciągnijmy wnioski

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski Mariusz Kapała
Kolejny lipiec i kolejny raz piszę o wołyńskiej krwawej niedzieli. 11 lipca oddziały ukraińskich nacjonalistów, wsparte ukraińskimi chłopami, zaatakowały 99 polskich miejscowości. Polacy byli wówczas zazwyczaj na mszy....

Data ta jest przyjmowana za apogeum Rzezi Wołyńskiej. Za każdym razem, kiedy czytam spisane przez lata relacje świadków, uczestników tych wydarzeń, patrzę w szklące się oczy i słyszę to drżenie głosu, którym ludzie opowiadali mi to, co im się przydarzyło. I zawsze zdumiewa mnie sadystyczne okrucieństwo oprawców, często sąsiadów, z którymi nie tak dawno ofiary dzieliły się chlebem. Znam historię na tyle, że pewnie mogę - ale nie w lipcu - w jakiś sposób zrozumieć racje Ukraińców, chociaż będę upierał się, że na tych terenach byli Rusini, a nie Ukraińcy.

Pamiętam o polskiej kolonizacji, Chmielnickim i „zdradzie Piłsudskiego”. Jednak nie potrafię pojąć, jak sąsiad sąsiada... Tak jak i nie mogę zrozumieć, jak ludzie, którzy później opowiedzieli mi te historie, potrafili normalnie żyć, śmiać się, kochać, brać na ręce dzieci. I potrafili mówić o Kresach niemal z czułością. Oni także nie mogli zrozumieć, co się stało, że nagle ta na poły sielska kraina spłynęła krwią. Gdy mija lipiec, a ja na ulicy słyszę częściej ukraiński niż polski, zastanawiam się, czy warto o tym mówić, pisać. Budzić demony. Pisać o tym, że spora liczba Ukraińców z UPA czy SS-Galizien w biografiach przyjechała na ziemie zwane odzyskanymi, że zamieszkali wśród ofiar. Po co? Przecież w drugim, trzecim pokoleniu jesteśmy już dobrymi sąsiadami. Przecież już nie przyjadą tutaj agitatorzy i nie zaczną przekonywać, że jedni Polacy są lepsi, a inni gorsi... Czy jedni Polacy są lepsi, a drudzy gorsi? Nie wiem. Oglądając dziś programy informacyjne w różnych, podkreślam różnych, stacjach telewizyjnych, zastanawiam się często, jak daleko w politycznej agitacji należy się posuwać? Jak daleko można bezkarnie antagonizować społeczeństwo. I myślę sobie, jakie to szczęście, że jesteśmy w miarę jednolitym narodowościowo i wyznaniowo państwem, bo nie wiem, do czego mogliby doprowadzić zawodowi macherzy od losu, specjaliści od śpiewu i mas. Słuchając często kłótni o bzdury, bo czym jest polityka, widzę w oczach niebezpieczne błyski, ba, płomienie.

Mam kresowe korzenie, od kilkunastu lat piszę o Kresach i nie potrafię zrozumieć fenomenu tej dziwnej krainy. I pełnych meandrów losów mieszkających tam Polaków. Stąd ujmuje mnie stosunek do świata mieszkańców Polesia, którzy często opierali się zaszufladkowaniu jako Polaków, Białorusinów, Rusinów. Oni byli „tutejsi” i mówili po „swojemu”. Sąsiada nie lubili raczej za piędź ziemi i krowę, która weszła w szkodę, niż za wyznanie czy narodowość. Do czasu aż pojawili się oczywiście agitatorzy. Mam propozycję, spróbujmy razem zrozumieć Kresy i Kresowian. Tak na marginesie - niedawno dowiedziałem się, że podobno określenie Kresowiacy ma negatywny wydźwięk. Zatem aby zrozumieć Kresowian, ich losy, dzieje i tęsknotę, zajrzyjcie na facebookową grupę „Nasze Kresy”. Opiszcie losy waszych rodzin . Ocalmy od zapomnienia tę krainę piękną i... straszną.

A tak na marginesie. Na facebookowej grupie „Nasze Kresy” próbujemy ocalić od zapomnienia kresowych ludzi i dzieje tej niezwykłej krainy...

Zobacz też: MAGAZYN INFORMACYJNY GL: TĘ FANTASTYCZNĄ WYSTAWĘ NAPRAWDĘ WARTO ZOBACZYĆ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska