Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. biskup Regmunt: Film "Popiełuszko" to wydarzenie

Zdzisław Haczek 0 68 324 88 45 [email protected]
Ks. biskupowi Stefanowi Regmuntowi film się podobał
Ks. biskupowi Stefanowi Regmuntowi film się podobał fot. Bartłomiej Kudowicz
Dzisiaj wieczorem w kinie Newa odbył się pierwszy w województwie seans wielkiej produkcji "Popiełuszko. Wolność jest w nas".

- Niewątpliwie jest to wielkie przeżycie, które powraca po tamtych dniach - powiedział "GL" ks. biskup diecezji zielonogórsko-gorzowskiej Stefan Regmunt.

- Kiedy patrzymy na bohaterską postawę księdza Jerzego Popiełuszki, myślimy o wszystkich Polakach, którzy składali dar odwagi i troski o wolność naszego narodu. Dziś w tym filmie widzimy zastępy ludzi, którzy chcieli wolności i którzy tę wolność wywalczyli. Ten film to wydarzenie.

Słowa ks. biskupa szybko mogą nabrać mocy. Dziś film, który kosztował 12 mln zł, wchodzi na ekrany kin w Polsce w 180 kopiach. Co nie pozostanie bez wpływu na frekwencję. Druga sprawa, że producent "Popiełuszko. Wolność jest w nas" nie przypadkiem wprowadził tytuł na ekrany w Wielkim Poście - czasie rekolekcji. I bardzo liczy na młodzież. Przygotowano specjalne konspekty lekcji dla nauczycieli. W zielonogórskim kinie Newa będzie można zamawiać seanse z prelekcją dla uczniów.

Recenzja

Ku pokrzepieniu serc

"Popiełuszko. Wolność jest w nas" Rafała Wieczyńskiego trwa prawie dwie i pół godziny. Przez pierwszą połowę ks. Jerzy jawi nam się jak postać z czytanek: dzieciństwo, rodzinny dom, szykany w wojsku... Niewiele się o bohaterze dowiadujemy. Potem jest rok 1980 i wybuch Solidarności. I tu jeszcze cały czas mamy skromnego świadka historii, który odprawia w hucie mszę, spowiada strajkujących.

W fabułę wtopiono fragmenty oryginalnych kronik tamtego czasu, co podpada pod paradokument. Rozumiem, że to z myślą o młodych widzach.
Ks. Jerzy Popiełuszko objawia się jako człowiek z krwi i kości później. Jego żarty z własnego nazwiska, strojenie min do lustra, chwile, gdy poddaje się zmęczeniu, a wreszcie lęk i przeczucie śmierci - to sceny, gdy reżyser pozwala nam zobaczyć człowieka, a nie tylko przyszłego świętego.

Nie ma sensu porównywanie tego filmu z "Zabić księdza" Agnieszki Holland, która grzebała ubeckim oprawcom w psychice, poszukując przyczyn zła. U Wieczyńskiego podział na czarne i białe jest prosty. I wszyscy bohaterowie tamtych czasów są razem. W krótkich migawkach: Wałęsa, Walentynowicz, Mazowiecki, Gwiazda... Aktorzy też grają siebie sprzed lat: Komorowska, Szczepkowska, Kaczor - niczym ikony epoki. Podobnie jak prymas Glemp.

O podpisaniu przez kogoś współpracy z UB jest tylko mały epizodzik. Może to i dobrze, że reżyser nie pogmerał w listach TW, nie poszedł tropem sensacyjnych nowinek, co do okoliczności śmierci ks. Jerzego. Nakręcił film ku pokrzepieniu serc. 100 lat temu pisało się w tym duchu książki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska