W tym sezonie obie drużyny zmierzyły się ze sobą już dwa razy. Na inaugurację ekstraklasy akademiczki zdemolowały przed własną publicznością "pomarańczowe" aż 79:54. Sukces tym cenniejszy, że w tamtym meczu nasze wystąpiły bez Jeleny Leuczanki. Z kolei w ostatniej kolejce przed świąteczno-noworoczną przerwą, 22 grudnia, KSSSE AZS PWSZ nie dał rady rywalkom i przegrał w Polkowicach 61:65. Okazja do rewanżu nadarza się więc wyjątkowo szybko.
Kto ma większe szanse na zwycięstwo w klasyku, a tym samym awans do półfinału? Historia dotychczasowych potyczek pokazuje, że duży wpływ na sukces ma atut własnej hali. Nie oznacza to oczywiście, że gorzowianki mają triumf w kieszeni. Od kilku lat Puchar Polski znów nabrał prestiżu, więc czołowe drużyny podchodzą do rywalizacji w tych rozgrywkach z dużą uwagą. Wicemistrzynie Polski z Gorzowa miały wielki apetyt na historyczne trofeum w poprzedniej edycji. Niestety, choć wówczas w lidze nie miały sobie równych, to w półfinale PP znak stopu pokazały im właśnie podopieczne Krzysztofa Koziorowicza. Jutro CCC przyjedzie nad Wartę znów sprawić naszym psikusa.
- Puchar Polski to zupełnie inna bajka niż liga, gdzie decydujące spotkania odbędą się w play offie. W rundzie zasadniczej można pozwolić sobie na wpadkę, za to w pucharach już nie, bo porażka oznacza koniec przygody. Wielka szkoda, że dwie czołowe polskie drużyny, z aspiracjami na finał, trafiły na siebie już na tym etapie - mówi Koziorowicz. - W Gorzowie zawsze gra się, i to nie tylko nam, bardzo trudno, bo zespół Darka Maciejewskiego ma ogromne wsparcie żywiołowych kibiców. To pierwszy mecz w nowym roku, więc dyspozycja obu ekip jest niewiadomą, a wskazanie faworyta to wróżenie z fusów.
W ostatnich dniach w składzie CCC zaszła jedna zmiana. Jest już przesądzone, że w pomarańczowych barwach nie wystąpi 23-letnia Jene Morris. Amerykanka nie do końca spełniła oczekiwania i klub rozstał się z nią za porozumieniem stron. Siła polkowiczanek jednak nie osłabła, bo do gry wróciła po kontuzji Rosjanka Waleria Musina.
W KSSSE AZS PWSZ nie ukrywają, że dobrze się stało, że pierwszy mecz po długiej, świątecznej przerwie odbędzie się w domu. - To powinno być dla nas dobre przetarcie po kilkunastu dniach wolnego. Naszym atutem jest własna hala, ale szanse obu drużyn są zbliżone - mówi drugi trener gospodyń Robert Pieczyrak.
Co jeszcze u nas słychać? Wciąż palącą kwestią jest pomoc od miasta. Do czasu "klepnięcia" nowego, miejskiego budżetu, a co za tym idzie przyznania ewentualnej kasy drużynie, trudno stawiać przed nią jakiekolwiek cele, również w PP. Z dnia na dzień może bowiem okazać się, że KSSSE AZS PWSZ będą musiały opuścić czołowe zawodniczki, a trenerzy zostaną zmuszeni do weryfikacji przedsezonowych aspiracji. Na nasze szczęście, najbliższe trzy pojedynki gorzowianek odbędą się w Gorzowie. Oprócz jutrzejszej batalii w Pucharze Polski, w niedzielę w lidze podejmiemy rewelację sezonu Lidera Pruszków (obecnie zajmuje czwarte miejsce), a w następną środę w przedostatniej kolejce Euroligi hiszpański Ros Casares Walencja. Dzięki temu klubowy budżet aż tak, jak w przypadku dalekich wyjazdów, nie ucierpi. Pytanie tylko, co będzie dalej. Dziś odpowiedzi nie zna nikt...
Początek meczu o godz. 19.00 w hali PWSZ przy ul. Chopina.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?