Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KSSSE AZS PWSZ kontra Duda SuperPol, czyli trafiła kosa na kamień

Paweł Tracz
Nkolika Anosike (z prawej) wchodziła pod kosz leszczynianek jak taran i "niszczyła” po drodze kolejne rywalki. Tu w starciu z eksgorzowianką Joanną Czarnecką.
Nkolika Anosike (z prawej) wchodziła pod kosz leszczynianek jak taran i "niszczyła” po drodze kolejne rywalki. Tu w starciu z eksgorzowianką Joanną Czarnecką. fot. Kazimierz Ligocki
- Całe szczęście, że w pewnym momencie zbudowaliśmy sporą przewagę, bo nie wiem, jakby to się skończyło, gdybyśmy musieli gonić... - mówił gorzowski trener Dariusz Maciejewski.

W sobotę KSSSE AZS PWSZ Gorzów pokonał Dudę SuperPol Leszno 67:63. W tym sezonie było to najniższe zwycięstwo na własnych śmieciach, a o końcowy wynik drżeliśmy do ostatniego gwizdka. - Chwała dziewczynom, że wygrały mimo słabszego dnia - komplementował podopieczne nasz szkoleniowiec.

Przyjezdne gryzły parkiet

Jak na pojedynek gorzowsko-leszczyński przystało, mecz znów wyzwolił wielkie namiętności. W zeszłym sezonie drużyny spotkały się w małym finale, a batalię o brąz wygrał AZS. Myśl o zemście była więc dla przyjezdnych dodatkową motywacją.

- Dlatego byłyśmy przygotowane na trudny mecz. Duda to zespół walczący, ambitny i z charakterem. Przede wszystkim mocny z dystansu - oceniała siłę gości Katarzyna Czubak. - Wygrałyśmy, bo mimo kłopotów w pierwszej połowie, w miarę upływu czasu w ataku grałyśmy coraz lepiej.

- Nie będę zwalać winy na urazy, ale prawda jest taka, że Justyna Żurowska trenowała z nami tylko raz, a odczuwająca ból pleców Lindsay Taylor wcale - tłumaczył słabą postawę drużyny Maciejewski. - Musimy zrobić wszystko, żeby wygrzebać się z tych kontuzji. Wówczas będę spokojny o kontynuowanie zwycięskiej passy we własnej hali i utrzymanie minimum drugiego miejsca.

Zmartwiona była za to... Justyna Żurowska, która nie jest w pełni sił po skręceniu kostki: - Ten uraz uniemożliwił mi normalne funkcjonowanie. W każdej akcji byłam spóźniona i stąd faule. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz "spadłam" za pięć przewinień (śmiech). Chyba do momentu aż dojdę do pełnej sprawności, nie ma sensu grać, bo tylko przeszkadzam, a nie pomagam drużynie.

O krok od historii

Dobrym występem leszczynianki udowodniły, że niedawny triumf nad Wisłą Can Pack Kraków nie był dziełem przypadku, a ich drużyna coraz bardziej jest postrachem dla czołowych drużyn.

- I o to chodzi! - śmiała się filigranowa (zaledwie 164 cm wzrostu) Edyta Krysiewicz. - Żal jest, bo byłyśmy blisko historii. Przecież jako pierwsze w tym sezonie mogłyśmy pokonać AZS na jego terenie. Zabrakło skuteczności i Detriny White. Dlatego nie miał kto zatrzymać waszej "Antosik" (Nicky Anosike - dop. red.). Mecz do końca był na styku i dlatego przykro wyjeżdżać z Gorzowa na tarczy.

Jej klubowa koleżanka i zarazem była zawodniczka AZS-u Aleksandra Drzewińska dodała: - Cieszę się, że walczyłyśmy jak równy z równym. Udowodniłyśmy też, że nie jesteśmy wcale słabą drużyną. Skoro toczymy zacięte boje z Gorzowem i Wisłą, w play offach nie stoimy na straconej pozycji i wszystko może się zdarzyć. Ćwierćfinał z Gorzowem? Może wówczas się odkujemy!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska