Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto interesował się ładnymi kobietami, nie był tolerowany w żadnym warsztacie

Wiesław Zdanowicz
Magda Kołodzińska
Prawo lokalne W dawnych wiekach miasta miały swoją autonomię. I chociaż rządziły się prawem magdeburskim, to uchwałami swoimi mogły dokonywać w nim pewnych zmian.

Stosowane wtedy kary musiały wzbudzać strach i musiały być surowe. Zasadnicze znaczenie miały wtedy kary pieniężne i fizyczne, czyniące zadość ówczesnemu poczuciu sprawiedliwości.

Zestaw tych kar był bogaty i zróżnicowany, a zawarto go w Statutach i Wilkierzach królewskiego obwodu miasta Schwiebussen, odnowionych, zatwierdzonych i publikowanych 28 października 1678 roku.

Najłagodniejszą z kar było uwięzienie („jerozolima”), „na dół do wieżyczki”, „o chlebie i wodzie”, itp.). Więzienie miało raczej charakter prewencyjny, zapewniający wymierzenie innej kary.

Kary fizyczne

Do tej grupy należały: „postawienie pod pręgierzem pod ratuszem”, „ukaranie rózgami i wygnanie z miasta”, „na ciele i życiu”, „wydalenie z jego środowiska”, „wygnanie z miasta z szyderstwem i drwinami”, „żelazem na szyję”. Kary fizyczne bez większych ceregieli nakładano szczególnie na prostytutki i złodziei: „Jeśli wartość kradzieży wynosi pół srebrnego Batzen, i jeśli trzech wiarygodnych świadków udowodni złodziejowi winę - należy go powiesić. Jeśli skradzione ma niższą wartość należy go publicznie wychłostać rózgami. Jeżeli jednak złodziej już wcześniej popełnił niecny czyn, i już raz musiał składać przysięgę, to należy go również powiesić”.

Kary finansowe

Zabójstwa nie były wtedy niczym niezwykłym; były bardzo często karane niezbyt wysoką karą pieniężną, szczególnie gdy następowało pojednanie z rodziną zabitego, tak jak w przypadku niejakiego Brause’go. Zapłacił on trzem synom zabitego po 12 marek, a oni zobowiązali się nigdy mu tego czynu nie wypominać. Pojednanie i zadośćuczynienie nastąpiło oficjalnie przed radą miejską, która sporządziła stosowny dokument.

Natomiast morderstwa dokonywane z premedytacją były ciężko karane. Pewien tutejszy mieszczanin zabrał jakiemuś rolnikowi z Wilkowa konie, a jego samego związał, tak że ten nędznie życie utracił. Sprawca w wiejskiej gospodzie zwierzył się z tego czynu sąsiadowi. Ten nie mógł spokojnie umrzeć, póki nie wyspowiadał się duchownemu przy świadkach. Na tej podstawie morderca został uwięziony, ale ponieważ do niczego się nie przyznał, wydalono go z miasta po złożeniu przysięgi, że nie popadnie już w konflikt z prawem.

Wydalenie z grodu

Najbardziej dotkliwą w arsenale kar była jednak banicja. Jej waga zależała od czasu jej trwania, szczególnie dotyczyło to banicji wieczystej, „na sto lat i jeden dzień’, oznaczającej śmierć cywilną i brak ochrony przed użyciem wobec banity przemocy fizycznej (jak to barwnie określa kronikarz: „można go było zabić jak wilka”).

Banicję stosowano najczęściej, jako karę za kradzież, włóczęgostwo, prostytucję i nierząd. Przy banicji terminowej (kilkuletniej) jedynym zmartwieniem banity było uniknąć władzy miejskiej i jej pachołków.

Kary obyczajowe

Były ciekawe i wynikały z uregulowań cechowych lub środowiskowych.

Kto interesował się ładnymi kobietami, nie był tolerowany w żadnym warsztacie. Jeżeli żona mistrza powiła przed dziewiątym miesiącem, to terminator musiał „za swój pośpiech zapłacić karę”.

Każdy próżniak, który wyuczył się zawodu, ale go nie wykonywał, był przez wszystkich „prawych ludzi rzemiosła” odpychany i nie utrzymywano z nim stosunków towarzyskich.

Członkowi cechu nie wolno było podjąć się pracy, która mogła przynieść ujmę jego rzemiosłu.

Rzeźnikom zabronione było ubijanie i sprzedawanie świń tuczonych makuchem lnianym lub bukwią.

Kapelusznikom natomiast nie wolno było wykonywać kapeluszy niższej jakości, a więc niegodnych rzemiosła. Wartość kapelusza nie mogła być niższa niż 6 halerzy.

Gdyby mistrz lub czeladnik tkacki przywłaszczył sobie pół lub cały funt wełny, przędzy czy tkaniny, wówczas przybywał do niego pachołek miejski i wydalał go z miasta przez bramę, którą sam sobie wybrał, „a wszyscy uczciwie zarabiający z pogardą go żegnali”.

Mistrzowi nie wolno było pójść na targ boso.

Za wyciągnięcie noża lub szpady, a także za złośliwe lub nieprzyzwoite wypowiedzi na zebraniach cechu groziła kara stosownej ilości wosku.

Kary stosowano również przy nieprzyzwoitym ubieraniu się: „gwoli godności rzemiosła nie powinien żaden mistrz, ani czeladnik chodzić z obnażonymi udami pod karą funta wosku, bo wygląda takowy, jak by był chory, jakby szedł do kąpieli lubo z kąpieli wychodził, zatem powinien nosić długie odzienie”.

W ten sposób kanony i tradycje cechowe kształtowały nienaruszalne morale ich społeczności. Rzemieślnicy przy każdej okazji, tak w czasie rozmów, jak i w czasie posiłków starali się kształtować zdrowego ducha rzemiosła. Tu Gustav Zerndt, zasłużony historyk miasta, zauważył przy okazji, że: „Przejawy życia, na które w owych czasach nawet władze krajowe i kościelne przymykały oko, obrażały pobożnych mieszczan i pobudzały zacnych członków cechów i mieszczan do gorliwego ich zwalczania”.

Dotkliwość kar
Kary finansowe były dotkliwe, szczególnie gdy dotyczyło to biedoty miejskiej, służących, domowników i wszystkich tych, którzy nie posiadali praw miejskich; a do nich przede wszystkim odnosiły się przepisy świebodzińskich statutów.

W tym czasie, co poświadcza tekst statutów (udostępnionych polskiemu czytelnikowi w numerze 11 Zeszytów Świebodzińskich, w wydaniu z 1993 roku), w użyciu były różne monety. Na Śląsku obowiązywała przez długi czas grosz i marka polska, guldeny, miejscowy talar, waluta austryjacka i niemiecka.

Przykładowa siła nabywcza na Śląsku pod koniec XVII wieku: korzec żyta = 27 groszy srebrnych; korzec jęczmienia = 24 grosze srebrne = 72 krajcary; kogut = 3 - 8 groszy srebrnych = 9 - 24 krajcarów; kopa jaj = 6 - 10 groszy srebrnych = 18 - 30 krajcarów; kwarta masła = 7 - 8 groszy srebrnych; para trzewików = 20 groszy srebrnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska