Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto jest prawdziwym kibicem żużla?

Andrzej Flügel 68 324 88 06 [email protected]
Apogeum różnych złych zachowań na zielonogórskim stadionie było wtargnięcie kilku zamaskowanych osobników na tor w czasie jazdy. Oto moment   ujęcia jednego z nich.
Apogeum różnych złych zachowań na zielonogórskim stadionie było wtargnięcie kilku zamaskowanych osobników na tor w czasie jazdy. Oto moment ujęcia jednego z nich. Tomasz Gawałkiewicz
Kiedyś trybuny żużlowych stadionów były zupełnym zaprzeczeniem piłkarskich. Tam bójki i wyzwiska, tu rodzinna atmosfera. To już przeszłość.

Grupy szalikowców były najgłośniejsze na stadionie, czasem w chóralnych śpiewach pojawiło się jakieś grubsze słowo. To prawda, że fani niektórych żużlowych klubów nigdy się nie lubili. Czasem dochodziło do jakichś zatargów czy nawet starć. Wszystko to jednak było marginesem.

Spotkania nie odbywały się pod czujnym okiem policji, a przemarszów kibiców nie musieli doglądać antyterroryści. Media zajmowały się tym, co działo się na torze i co było istotą widowiska, a nie komunikatami o aresztowaniach, dochodzeniach policyjnych i zakazach. Oczywiście ekipy najbardziej radykalnych kibiców to nie były zestawy aniołków i co do tego nie było żadnych wątpliwości, ale wszystko mieściło się w ramach przyjętej tolerancji zakładającej, że z jednej strony mecz żużlowy to nie koncert skrzypcowy, a z drugiej są granice także podczas imprezy sportowej, których przekraczać nie wolno.

Tu nie ma pociągów grozy

Oto co "Gazeta Lubuska" pisała o kibicach, podsumowując sezon 1993: "Fani speedway'a są wszędzie i jak się im dobrze przyjrzeć, jeśli są szaleńcami, to nieszkodliwymi. Obserwacje kibiców żużla podczas imprez utwierdzają w przekonaniu, że fani speedway'a to w sumie fajni ludzie i mogą stanowić przykład dla innych. Tu nie ma pociągów grozy i kilkudziesięcioosobowych grup rozwydrzonych małolatów zmiatających wszystkich co z "wrażego" miasta. Tu nie ma najazdów Hunów. W kraju na tle futbolowych waśni nie jest źle. Wprawdzie zdarzają się iskrzenia, jak choćby na linii Zielona Góra - Gorzów czy Bydgoszcz - Toruń, ale te tarcia zdają się być marginesem".

Akcje znane w Polsce

Tak było w Zielonej Górze i w kilku innych miastach nie tylko 22 lata temu, ale jeszcze mniej więcej przed 10-12 laty. Wówczas to powstały stowarzyszenia kibiców. Zajmowały się zorganizowanym dopingiem, oprawami meczowymi, zbiorowymi wyjazdami. Oprócz tego podejmowały wiele fajnych inicjatyw. Urządzały zbiórki dla głodujących, włączały się w akcje pomocy chorym dzieciom i biednym rodzinom. Do tego dochodziły coraz to lepsze oprawy, dowcipne hasła, malowanie murali w barwach klubowych. Słowem, szło to w bardzo dobrym kierunku.

Skupiając się już tylko na kibicach Falubazu, to najpierw, bo w 2002 roku powstało stowarzyszenie Net F@ns. Jego akcje były sławne w całej Polsce, jak choćby ta z wprowadzeniem w błąd kibiców Stali i rozwinięciem na gorzowskim stadionie wielkiej sektorówki z napisem "Tylko Falubaz", czy wynajęcie w Aeroklubie Leszczyńskim samolotu, który podczas meczu miejscowej Unii z Włókniarzem Częstochowa zataczał koło nad stadionem, ciągnąc za sobą wielki napis "Tylko Falubaz". Fani zbierali pieniądze na oprawy, prowadzili swoją stronę internetową.

Wzorce z futbolu

Ich działalność stawała się widoczna i ważna dla klubu. - To były fajne czasy - wspomina jeden z jej członków. - Dla nas istotą działania był klub, żużel. Zbieraliśmy się po meczach na piwie i dyskutowaliśmy. Jednak w pewnym momencie zaczęli napływać nowi ludzie. Dla niektórych klub, liga, żużel to było już tylko coś, dzięki czemu mogą się wyszumieć. Dotarło też do speedway'a to, co już od dawna było w futbolu. Tam wszystko, co dzieje się wokół, z różnymi "ustawkami", jest zaraz w internecie. Szybko pojawiają się filmiki, a uczestnicy zadym robią z siebie bohaterów. Stąd ten wzrost agresji i radykalizacja. W sumie akcje społeczne robiliśmy nadal, szykowaliśmy oprawy, ale byliśmy już postrzegani przez pryzmat tego, jak ludzie oceniają różne zachowania na stadionie i wokół niego. Stąd wielu się wycofało, nowi poszli bardziej w "chuligankę" niż w stowarzyszenie kibiców. My odpalaliśmy race, bo to fajnie wygląda i jest świetnym elementem oprawy meczów, oni - bo to jest zakazane.

Klub tolerował wybryki

Tyle jeden z byłych członków "Netfansów". Część założycieli się wycofała, inni zostali na marginesie. Klub nie robił nic albo prawie nic, żeby wpływać na radykalizujące się nastroje. Kiedy zapytałem, dlaczego nie próbują wpływać na tych najbardziej radykalnych, usłyszałem, że z kibicami jeszcze w Polsce nikt nie wygrał, więc lepiej ich tolerować, niż z nimi walczyć. To prawda, że wszystkie dotychczasowe próby spełzły na niczym. Ale w kilku klubach przynajmniej próbowano. W Falubazie udawano, że wszystko jest OK, a kiedy już trzeba było zająć stanowisko, jak choćby wtedy, gdy wywieszono w Gorzowie obraźliwy napis nawiązujący do zamordowania Edwarda Jancarza, prezesi wili się jak piskorze, a nikt zwyczajnie tego nie potępił i nie odciął się. Mało tego, kiedy klub spierał się z prezydentem Zielonej Góry, różne akcje radykałów były szefostwu na rękę. Grzecznie płacono kolejne kary. A przecież można było chociaż próbować rozmawiać, nakłaniać do zmiany, starać się wpływać na postępowanie tej najtrudniejszej grupy.

Rządy radykałów

Potem trybunę K opanowali już radykałowie. Zaczęło się bratanie z podobnymi grupami futbolowymi, np. z Flotą Świnoujście czy Zagłębiem Lubin. Wyjazdy na mecze, udział w akcjach, "kosy" z fanami innych klubów. To już się samo nakręcało. Do opinii publicznej przedostawały się informacje - a to o napadzie na kibiców Promienia, a to o zaatakowaniu jakiejś rodziny na stacji benzynowej, bo ktoś z niej miał koszulkę nielubianego klubu itd. Do tego doszedł ostry i niekiedy wulgarny doping na stadionie, zrywanie flag rywali i inne sprawki. Apogeum to zamieszki w mieście po tym, jak w czasie fety związanej z mistrzostwem w nieszczęśliwym wypadku zginął kibic. O Zielonej Górze mówiono wówczas w całej Polsce. Niestety, znacznie mniej o tym, że stała się stolicą polskiego żużla.

Co ciekawe, zarówno ci umiarkowani, jak i radykałowie, nie chcą się oficjalnie wypowiadać. Mają też negatywny stosunek do dziennikarzy, twierdząc, że jednostronnie relacjonują wydarzenia z ich udziałem. Tyle że trudno jest opisać jakieś zdarzenie, skoro jedna ze stron milczy i nie chce wyjawić motywacji. Jak przedstawić wówczas racje dwóch stron? To w kraju się ostatnio jakby zmienia. Prasa zamieszczała relacje ze spotkań kibiców Legii i Wisły z szefostwem. Ostatnio takie bardzo burzliwe spotkanie odbyło się w Gdańsku, gdzie rozeźleni fani Lechii spotkali się z prezesem, trenerami i menadżerem. Było ostro, nawet bardzo. Ale rozmawiano i jak się zdaje, dogadano się.

Tego się nie wybacza

W Zielonej Górze to raczej niemożliwe. Ostatnie ściągnięcie Australijczyka Darcy'ego Warda, zadyma na meczu z Betardem Spartą Wrocław, połączona z wbiegnięciem na tor zamaskowanych osobników, wykopało topór wojenny między szefostwem Falubazu i jego byłym prezesem, a grupą radykalnych kibiców. Senator teraz stanął w pierwszym szeregu walki z chuligaństwem. Zaczęli dopingować go zwykli kibice. Z kolei Grupa Fanatyków ogłosiła, że zawiesza doping.

Próbowałem dotrzeć do kogoś z nich po to, aby poznać ich stanowisko. Oto jaki list otrzymałem od "Mariusza, Fanatyka Falubazu z trybuny K": - Każdy szanowany polski klub sportowy, czy piłkarski, czy żużlowy, ma w swoich szeregach tak zwanych fanatyków, czyli ludzi jeżdżących za klubem na każdy wyjazd, robiących oprawy meczowe, walczących za barwy, organizujących akcje charytatywne i wiele innych spraw, o których nie sposób tu wspomnieć. Klub Sportowy Falubaz także posiada około 200-osobową grupę fanatyków gotowych na wszystko. Niestety, nasz klub posiada w zarządzie osobę, która pod przykrywką pozyskiwania sponsorów bawi się tym klubem i bawi się władzą. Bo choć teoretycznie nie jest prezesem to zza kurtyny steruje ludźmi z zarządu tak jak chce, karząc tychże ludzi za nieposłuszność. Jakiś czas temu próbował zatrudnić znienawidzonego przez fanatyków byłego współpracownika SB, oczywiście nie sam, tylko rękami byłego prezesa. Odmowa polecenia zakończyła się zwolnieniem wyżej wymienionego. Kolejne jego posunięcie doprowadziło do wojny między zarządem, zwykłymi kibicami tzw. "piknikami" i fanatykami.

Zakontraktował Darcy Warda, zawodnika, który kilka lat temu podczas meczu podeptał publicznie szalik Falubazu. Posunięcie na jakie się zdecydował nie dało wyniku sportowego, natomiast obciążyło mocno klubową kasę, wywołało lawinę, która toczy się do dziś. Skłóciło całe środowisko żużlowe w Zielonej Górze. Pokazał kibicom, że dla niego barwy to rzecz nabyta, liczy się tylko wynik i kasa, nie liczą się uczucia kibiców, ich duma, ich trud w budowę dobrego imienia Falubazu, który szanują w kibicowskiej Polsce wszyscy, łącznie z czołowymi ekipami piłkarskimi. Szanują za charakter, za walkę o barwy, o tradycję, za oprawy. Niestety, Senator nie widzi swojej winy w całej tej sytuacji, winę zrzuca na fanatyków. Rozpoczął w mediach nagonkę przeplataną pomówieniami i kłamstwami, jak choćby rzekome pobicie dziewczyny, które za kilka dni okazało się oblaniem piwem. Oczywiście oskarżenie, którego nie sprostował i z pewnością nie sprostuje. Od miesiąca Fanatycy Falubazu mają nowego wroga. Jest nim Robert Dowhan i żadne słowa czy przeprosiny tutaj nie pomogą, są rzeczy, których się nie wybacza i których nie da się kupić.

Wyciągnięta ręka

Ten list otrzymałem przed niedzielnym meczem i tragicznym wypadkiem Warda. Wydarzenia z ostatniego biegu, a szczególnie zachowanie części ludzi na trybunie K, okrzyki "Koniec kariery", kiedy zawodnik leżał na torze, zszokowały wszystkich. Szkoda, że znaleźli się ludzie potrafiący się tak zachować. - Granica została przekroczona - przyznał nam Dowhan. - Okazuje się, że ci krzykacze to zaledwie ułamek fanów, a chcą się uważać za tych najważniejszych i najwierniejszych. To, co się stało, pokazuje kim są. Bardzo długo i zbyt długo tolerowaliśmy to, co wyrabiali niektórzy, mieniący się fanami. Płaciliśmy kary za ich wybryki. Przecież tworzyliśmy siłę Falubazu, szukaliśmy sponsorów, pozyskiwaliśmy znakomitych zawodników. Czy ktoś z nich przyszedł i powiedział, że ma jakiś dobry pomysł, że chce w czymś pomóc? Może zbyt długo tolerowaliśmy i patrzyliśmy przez palce na coraz gorsze zachowania. Ale z tym koniec. Chcę powiedzieć i udowodniła to reakcja ludzi po wypadku Darcy'ego, że ci, którzy są przeciw nam i tego, co robimy, to zaledwie mała grupka mieniąca się tymi najwierniejszymi. Zdecydowana większość to prawdziwi fani. Jednak dla dobra klubu mogę rozmawiać z każdym, komu zależy na Falubazie. Wyciągam więc rękę i tego samego oczekuję.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska