Ponieważ nie jest to sprostowanie, bo Pan Poseł nie wykazał nam, iż piszemy nieprawdę, pozwoliliśmy sobie na gorąco ustosunkować się zarzutów. Ocenę kto w tym sporze ma rację zostawiamy Czytelnikom.Poseł Wontor do redaktora Schreitera
,,Gazeta Lubuska’’ opublikowała artykuł pod tytułem ,,Chiński zawód’’. Ponieważ uczyniono mnie głównym bohaterem tegoż tekstu, pozwolę sobie wyrazić kilka uwag.
Na początek proszę przyjąć parę wyjaśnień w sprawach elementarnych.
Po pierwsze nie byłem inicjatorem sprowadzenia chińskiego zawodnika do Zielonej Góry, wiedzą o tym działacze klubu, kibice i bez wątpienia mogli o tym dowiedzieć się dziennikarze, nawet jeśli wcześniej z jakiś względów swą wiedzę w tej sprawie zaniedbali.
Nie zwoływałem także konferencji prasowej, poświęconej inauguracji występów Chińczyka w lubuskich barwach. Owszem, występowałem na niej jako przedstawiciel strategicznego sponsora klubu, który zapewnił środki na sprowadzenia i pobyt Chińczyka - jest nim ZSMP, a więc organizacja, której przewodniczę. To także było jasne dla wszystkich, którzy na konferencji byli osobiście lub oglądali relację, choćby w Telewizji Przewodowej.
Zdumiewa mnie także sugestia, jakoby ,,telefon komórkowy Wontora nie odpowiadał’’. Tego dnia rozmawiałem z dziennikarzami w innych sprawach m.in. dla Radia Zachód i Telewizji Przewodowej w Zielonej Górze. Przeprowadziłem też wiele innych rozmów prywatnych i służbowych - owszem, być może red. Schreiter miał pecha, jednak nie zwrócił się do pracowników biura poselskiego (nota bene położonego 30 m od redakcji), aby umożliwili mu kontakt ze mną. Równie zdumiewający jest fakt, że nie zdecydował się umożliwić mi zabrania głosu w sprawie, np. odwlekając o jeden dzień publikację materiału. Bez wątpienia podniosłoby to jego walory publicystyczne, gdyby wysłuchać wszystkich zainteresowanych. Chyba, że istniały jakieś powody, aby nie zwlekać z ogłoszeniem światu myśli Pana Schreitera - jednak cokolwiek ten pośpiech usprawiedliwiał w oczach redakcji, to mi jest trudno go zrozumieć. Zważywszy, jaką rolę przypisuje mi red. P. Schreiter, wypadało chyba jednak pozwolić mi wyrazić swoją opinię.
Stało się inaczej - nie po raz pierwszy zresztą. Funkcjonuję w życiu publicznym już długo i przywykłem do rozmaitych obyczajów, jednak w tej konkretnej sprawie nie idzie o mnie. jak już wspomniałem przewodniczę ZSMP, a więc organizacji, która finansuje nasz tenis stołowy od kilku lat. Podjęła się tego zadania w niezwykle trudnej sytuacji, jednak wysiłek się opłacił - zajęcie kilkakrotnie drużynowego wicemistrzostwa Polski i trzeciej pozycji w kraju w klasyfikacji drużynowej chyba wystarczająco to potwierdzają. Ten artykuł sprawił, że kolegialne władze ZSMP poważnie rozważają wycofanie się z dalszego sponsoringu. Bez wątpienia trudno mi będzie przekonać organizację do dalszego wykładania pieniędzy. Tego typu niesprawiedliwa, powierzchowna, nierzetelna publicystyka wiele razy siała spustoszenie w lubuskim sporcie - styl w jakim Pan redaktor Schreiter obszedł się z ,,chińskim tematem’’ to kolejny smutny przykład. Chciałoby się powiedzieć, że wiele aspektów sportu w regionie to dla dziennikarzy sportowych ,,GL’’ prawdziwa ,,,chińszczyzna’’.Redaktor Schreiter do posła Wontora Pamiętam jak kilka dni przed ,,chińską’’ konferencją prasową zadzwonił do mnie przedstawiciel klubu, z gorącym zaproszeniem. Gdy zapytałem, czy będzie na niej chiński zawodnik odpowiedział: - Nie. Na pytanie, po co więc zwoływać konferencję, odrzekł: - Wie pan jak jest. Mamy czas przedwyborczy, poseł Wontor startuje i musi się wykazać.
Dla dobra tenisa stołowego poszedłem na konferencję, jednak na łamach ,,GL’’ nie omieszkałem zauważyć, iż sprowadzanie Chińczyka do Drzonkowa jest jak kupowanie kota w worku (jak się okazało wyszło na moje). Podczas konferencji poseł rzeczywiście wykazał się - obiecywał ,,złote góry’’, mówił o grze w Lidze Mistrzów, wspominał, że po Chińczyku do ZKS-u zawita doskonały Daniel Górak i w ten sposób zbudowana zostanie potęga drużyny trenera Józefa Jagiełowicza. Jak dziś wygląda sytuacja ZKS-u, kibice doskonale wiedzą.
Zakontraktowanie Chińczyka okazało się wielkim błędem i należało się do niego przyznać. Odnoszę jednak wrażenie, że stanie się posłem kolejnej kadencji, przesłoniło Panu pamięć o sprawach, które poruszane były przez Pana podczas konferencji.
Jeśli nie był Pan inicjatorem sprowadzenia zawodnika ze Wschodu, to nie rozumiem dlaczego okazał się Pan niezwykle wrażliwy w tej sprawie. To przecież właśnie Pan dzwonił po konferencji prasowej do kierownika działu sportowego, z pretensjami, iż ,,GL’’ tak mało poświeciła temu tematowi miejsca.
Skoro, jak Pan twierdzi, uprawiam nierzetelną publicystkę, to jak wytłumaczyć fakt, że po moim artykule ,,kolegialne władze ZSMP poważnie rozważają wycofanie się z dalszego sponsoringu’’?
A może ,,kolegialne władze" doszły do wniosku że kierowana przez Pana organizacja popełniła wielki błąd i niepotrzebnie wydała pieniądze?
Próbowałem się skontaktować z Panem półtora dnia. Prosiłem dyrektora klubu Roberta Jagiełowicza o umożliwienie mi kontaktu z Panem. Niestety, on także nie mógł dodzwonić się do Pana. Kończąc, życzę kolejnych przemyślanych inwestycji, związanych z budowaniem potęgi drzonkowskiego pingponga.Poseł Wontor do redaktora Flügela W dalszej części listu czytamy:
- Skoro już pozwoliłem sobie na uwagi natury ogólnej to nawiążę także do sporów jakie toczyłem z panem Flügelem w czasie kampanii wyborczej. Pan redaktor zarzucał mi, iż robię sobie kampanię w sposób, jego zdaniem, nieetyczny. Sam jednak, z powodów bliżej mi nieznanych, robił mi antykampanię, bo jak można określić zadawanie ciągle tych samych pytań-insynuacji, mimo że wcześniej padły już na nie odpowiedzi? Jak wreszcie w kategoriach fair play potraktować fakt, że owe pytania-insynuacje publikuje w ,,GL" w ostatnich godzinach przed cisza wyborczą z pełną świadomością, że atakowany już się przed ich wymową w żaden sposób nie obroni? Te pytania także po prostu rzucam i tyle - niech sobie czytelnicy wyciągają wnioski, prawdziwe lub nie. To istota metody, jaką przyjął w stosunku do mnie Pan redaktor A. Flügel.
Mam również inne pytania. Odpowiedź na nie interesuje wielu ludzi ze środowiska sportowego. mam więc nadzieję, że Pan Andrzej Flügel zechce na nie odpowiedzieć:
Z odpowiedzi na te pytania rad będę zarówno ja oraz tysiące mieszkańców naszego regionu, którzy kochają swoich sportowców. Proszę też najuprzejmiej aby zechciał pan osobiście odpowiedzieć, nie zaś słowami anonimowego czytelnika.Redaktor Flügel do posła Wontora
Szanowny Panie Pośle! Zasłanianie się "tysiącami mieszkańców naszego regionu" jest doprawdy zabawne. Nie wiem, czy sukces wyborczy spowodował u Pana wzrost pychy i sprawił, iż nie będąc przeze mnie jednym słowem wspomniany od prawie dwóch miesięcy, kilka razy strzelił Pan do mnie zza węgła. A może to początek realizacji gróźb, jakie wobec mnie raczył Pan kierować podczas gali lubuskiej koszykówki ("Jeszcze pan mnie popamięta, jeszcze pan zobaczy!!! - to pańskie słowa). Otóż nie boję się!
Pisze Pan on pytaniach-insynuacjach? Przecież pytałem publicznie, skąd Lubuska Federacja Sportu, której Pan prezesuje ma pieniądze na wydawanie miesięcznika ,,Sport Lubuski’’? To są insynuacje? Nie wiem, dlaczego przy polemice dotyczącej jednego tekstu postanowił Pan przy okazji przywalić mi i gazecie, w której pracuję. Tego nie rozumiem zupełnie. Oto odpowiedzi na Pańskie pytania:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?