Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Której kury jajko jest zdrowsze?

Krzysztof Fedorowicz 0 68 324 88 19 [email protected]
fot. Mariusz Kapała
Czesław Nowak, właściciel domu z podwórkiem w zielonogórskim Chynowie, nie ma wątpliwości, że jajko od jego kury jest lepsze od tej hodowlanej: - Niebo a ziemia! Chodzi kura po powietrzu, pszenicę, śrut dostanie, dżdżownicę zje, zielonego, mlecza skubnie...

Kury hodowane w ciasnych klatkach są skazane na frustrację - tak twierdzą naukowcy. No bo gdy kura stoi na drucianej siatce, nie może zażyć kąpieli piaskowej lub dziobać ziemi w poszukiwaniu pokarmu. Wtedy ciągle się wierci, dziobie pióra jedna drugiej.

Żeby zapobiec poważnym uszkodzeniom ciała, które w tych warunkach kura kurze funduje, człowiek wpadł na pomysł ucinania nielotom dzioba. Problem w tym, że ów dziób jest bardzo dobrze ukrwiony i unerwiony, a skracanie go za pomocą rozgrzanej metalowej gilotyny wywołuje potworny ból u kilkudniowych ptaków.

Ku zgrozie hodowców kur w klatkach, Naukowy Komitet Komisji Europejskiej przyznaje, że kury mają silne preferencje, by jaja składać w gnieździe. Kiedy zaś są pozbawione odpowiedniego miejsca na gniazdo, znów łapią doła, i jak szalone chodzą tam i z powrotem wzdłuż ścian klatki.

- To nieetyczne! - krzyczą ekolodzy i postulują wprowadzenie zakazu trzymania kur w klatkach. Jak dotąd ich żądania są bezskuteczne.

Tomasz Trębicki, hodowca z Deszczna nie widzi nic złego w tym, że życie jego pięciu tysięcy kur mija w klatkach. - Hoduję kury w klatkach od kilkunastu lat, bo hodowla jest tańsza i wymaga mniej pracy, a tej przy chowie ściółkowym było strasznie dużo - zauważa Trębicki. - Inny plus to większa higiena. Teraz wywożę obornik raz na dwa tygodnie, a wtedy robiłem to raz na półtora roku lub raz na dwa lata. Wtedy kury cały czas na tym gnoju funkcjonowały.

Rozdziobana kura to niefajny widok

Byle nie dziobać!

W Polsce żyje około 40 milionów kur niosek, które w ciągu roku znoszą 10 miliardów jaj. Przeciętna nioska znosi ich 250, rekordzistki osiągają wynik 340 jaj. Niestety, wczoraj w jednym z zielonogórskich marketów nie znaleźliśmy ani jaj ekologicznych, czyli zniesionych przez kurę swobodnie chodzącą po polu, ani tych z chowu wolnowybiegowego - gdy kura siedzi w kurniku, ale ma możliwość wyjścia na słońce. 90 procent jaj oferowanych przez market pochodziła z chowu klatkowego, a reszta ze ściółkowego.

Spekulacje o wyższości jaj od kur z podwórka nad tymi od kur z klatek są więc czysto teoretyczne, i nie wiem, czy samo poszukiwanie ekologicznego towaru nie wywoła w człowieku frustracji, podobnej do frustracji kurzej, polegającej na dziobaniu i szalonym chodzeniu wzdłuż klatki...

Krzysztof Fedorowicz
0 68 324 88 19
[email protected]

A przycinanie dziobów?

- Nikt nie protestuje, jak koniom weterynarz przycina kopyta - odpowiada hodowca. - Przycięcie dzioba jest jak obcięcie paznokcia i gdyby tego nie robić, kury zadziobią się, a widziałem rozdziobane kury, to niefajny widok!

A kury zielononóżki? Jaja wiejskie, za które ludzie płacą znacznie więcej?
- Dziwię się skąd zimą jaja od zielononóżki. Kiedy panują mrozy, nie ma mowy o wypuszczaniu kury na dwór! Kura jest delikatna! Potrzebuje tych 18 stopni Celsjusza. Chów w klatkach jest czystszy i łatwiejszy. I jaja od kur w klatkach wcale nie są gorsze. Mnie dziwi, że ludzie kupują jaja wiejskie!

Ale Czesław Nowak, właściciel domu z podwórkiem w zielonogórskim Chynowie nie ma wątpliwości, że jajko od jego kury jest o niebo lepsze od tej hodowlanej: - Niebo a ziemia! Chodzi kura po powietrzu, pszenicę, śrut dostanie, dżdżownicę zje, zielonego, mlecza skubnie. A w kurniku jedzą, piją, srają i tak wkoło.

A mięso to bez porównania

Czesław Nowak nie ma wątpliwości, że jajka od jego kur z wolnego chowu są najlepsze
(fot. fot. Mariusz Kapała)

- Żółtko od kury ojca to jest żółtko - twierdzi zgodnie cała rodzina Nowaków.
- A nie żadne kremowe! - irytuje się gospodarz i dodaje: - A mięso to bez porównania. Jak żona z naszej kury gotuje rosół, to ja czuję ten zapach jak z kościoła wracam!

A co z dziobami?

- 25 lat hoduję kury i nie zdarzyło się, żeby się zadziobały. Jakbym widział, że któraś dziobie, to bym ją w łeb i do gara - przyznaje Nowak.
A po co panu kogut? - pytamy jeszcze prowokująco.
- Kogut musi być. Jak może istnieć harem bez gospodarza? Zapieje rano i zwoła je do jedzenia, a ona lecą do niego jak do samca. No i czasem ktoś je musi bzyknąć. Bo jak kogut na nią wskoczy, to kura lepiej jaja niesie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska