Dwuletni Kubuś Długosz z Zielonej Góry cierpi na nowotwór obu oczu. Dzięki Waszej hojności mógł zrezygnować z nieskutecznego leczenia w Polce i trafił do kliniki w Essen. Przeszedł tam kilkutygodniową radioterapię. Dziś rano ponownie wyjeżdża do Niemiec - na wtorek ma wyznaczone badanie kontrolne.
- Pierwsze z serii, ale najważniejsze. Pokaże, jak i na ile zadziałała radioterapia - zdradził nam wczoraj tata chłopczyka, Radosław Długosz.
Nie ma ani samochodu, ani prawa jazdy - dlatego w kwestii transportu rodzina liczy na pomoc naszych Czytelników.
- Tym razem mieliśmy huśtawkę emocji - wspominał pan Radek. - Kierowca, który miał nas zawieźć, niespodziewanie zrezygnował z powodów rodzinnych. Gorączkowo szukaliśmy zastępstwa.
Na szczęście jest pan Paweł
Nasz czytelnik Paweł Andrzejewski z Zielonej Góry to kolejny dobry duch chorego chłopczyka. Dowiedział się o nim z naszych artykułów i natychmiast zaczął organizować pomoc. To dzięki temu Kubuś trafił do kliniki w Essen.
- Pan Paweł jest naszą ostatnią deską ratunku. Zawsze, ale to zawsze możemy na niego liczyć. Teraz też nas poratował. Wziął dwa dni urlopu i pojedzie z nami do Essen - cieszył się wczoraj pan Radek.
To kolejny raz, gdy pomagacie Kubusiowi. Przypomnijmy, że na jego leczenie uzbieraliście w sumie ponad… 100 tys. zł. Tylko w ostatnim czasie swoje cegiełki dołożyli: Ania (dała pieniądze, które dostała z okazji I Komunii) oraz zielonogórskie: Zespół Edukacyjny nr 1, Gimnazjum nr 6 i Stowarzyszenie "Warto jest pomagać". A także Tadeusz i Halina Łukaszczykowie z Zielonej Góry.
- Niestety, sami dobrze wiemy, jaką chorobą jest nowotwór - powiedział nam ich zięć.
Podstępna i nieobliczalna
- Niemieccy lekarze obiecali, że powalczą nawet o to oczko, które w Polsce spisano na straty. Po radioterapii mówili, że wszystkie zmierza ku wyleczeniu. Ale wiemy, że z rakiem nie ma żartów, dlatego boimy się tego wtorkowego badania… - przyznał pan Radek. Na razie Kubuś czuje się cudownie. Chodzi, bawi się, znów zaczął jeść i się uśmiechać.
- Radioterapia nie obciążyła organizmu tak bardzo, jak chemia, którą dostawał w Polsce - opowiadała nam mama Kubusia, Sylwia Długosz. - Ale tak naprawdę odetchniemy dopiero wtedy, jak we wtorek synek obudzi się po znieczuleniu ogólnym i usłyszymy, że guzy nadal się zmniejszają.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?