Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kucharz ambasadora Australii: - Upichciłem sarninę w igłach sosnowych i anansie

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
Marcin Piotrowski ma 31 lat, skończył trzy szkoły gastronomiczne. W Wyższej Szkole Teologicznej napisał pracę licencjacką "Kultury żywieniowe muzułmanów, Żydów i chrześcijan", robi magisterkę w Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej. Jest mistrzem świata w grillowaniu, autorem dwóch książek kulinarnych. Na zlecenie MEN pomaga w przygotowaniu podręcznika dla szkół gastronomicznych. W TVP 2 prowadził z Olgą Bończyk program "Smaczne go" i "Pytanie na śniadanie". Zakręcony na punkcie kuchni. Jest niezależnym ekspertem kulinarnym.
Marcin Piotrowski ma 31 lat, skończył trzy szkoły gastronomiczne. W Wyższej Szkole Teologicznej napisał pracę licencjacką "Kultury żywieniowe muzułmanów, Żydów i chrześcijan", robi magisterkę w Wyższej Szkole Edukacji Zdrowotnej. Jest mistrzem świata w grillowaniu, autorem dwóch książek kulinarnych. Na zlecenie MEN pomaga w przygotowaniu podręcznika dla szkół gastronomicznych. W TVP 2 prowadził z Olgą Bończyk program "Smaczne go" i "Pytanie na śniadanie". Zakręcony na punkcie kuchni. Jest niezależnym ekspertem kulinarnym. Fot. Paweł Janczaruk
- Ludzie zamknęli się: świnia, kurczak, kartofle. I to jest chore. A przecież mamy całe bogactwo runa leśnego - przekonuje Marcin Piotrowski, mistrz świata w grillowaniu, osobisty kucharza ambasadora Australii.

-Sprowadza pan kangury z Australii?
-Ja nie, ale są firmy, które to robią. Ja tylko przygotowuję potrawy z kangurów i krokodyli. Poprzedni ambasador uwielbiał je. Teraz mamy panią, która ma zdrowe podejście do kuchni i nie jada egzotycznych zwierząt. Lubi makarony, owoce morza, grillowane warzywa, krewetki. Oczywiście są wyjątki, gdy zaprasza do swojej rezydencji ministrów, premierów, dyplomatów. Wtedy przygotowuję typową, australijską kuchnię. Co wcale nie jest takie proste, gdyż rodowita kuchnia australijska jest staro aborygeńska, oparta głównie na warzywach i owocach. Ale produkty te są w Polsce niedostępne, więc trzeba je sprowadzać. Poza tym ostatnio Australia stała sie największym tyglem gastronomicznym. Skupia się tam emigracja z Azji, Polinezji, Europy, Afryki, obu Ameryk. Tam wymieszała się kultura i wszystkie smaki.

Zobacz też: Kuchnia - przepisy, gotowanie, porady

- Mięso z kangura jest dobre?
- Jest zdrowe, bo jako jedne z nielicznych na świecie nie zawiera cholesterolu. Próbowałem, bardzo smakuje, ale ze względów etycznych odstawiłem ze swojego menu. Mamy przecież wielkie bogactwo innych możliwości: owoce morza, ryby, warzywa. Takie też dania serwuję gościom pani ambasador. Ciężko jest w protokole dyplomatycznym wypośrodkować co należy podać do stołu, jeśli mamy na jednym spotkaniu spektrum gości z całego świata. Arabowie nie jedzą wieprzowiny, Hindusi przepadają za warzywami na ostro i kurczakiem, ktoś trafi się na diecie bezglutenowej, Żydzi muszą jeść koszerne... To wielka lewitacja między produktami, żeby wszystkich zadowolić. No, na razie mi się udaje. Zamawiam produkty z różnych stron świata i eksperymentuję. Dużo też podróżuję i wszędzie gdzie jestem, kupuję produkty oraz przyprawy. Kuchnia dyplomatyczna jest poza wszelką kontrolą. Do mnie nie przyjdzie sanepid, ani nawet policja, bo to eksterytorialny teren. W rezydencji ambasadora Australii pracuję od czterech lat. Każdego dnia serwuję dwa posiłki złożone z przekąski, dania głównego i deserów... Jest to sześć talerzy dziennie i muszę powiedzieć, że od czterech lat żadne danie nie powtórzyło się.

- Cztery lata to ponad 1.400 dni, a więc tyleż samo różnych dań musiał pan serwować!
-I to robię, bo ilość produktów jest przebogata. A ludzie się zamknęli: świnia, kurczak, kartofle. I to jest chore. Przecież mamy bogactwo runa leśnego: żurawinę borówki, jagody, grzyby... Mamy w Europie najlepsze smardze i nikt ich nie zbiera, choć kilogram kosztuje 200, 300 zł.

- Z sosnowych igieł też pan obiad ugotuje?
-Zaskoczę panią: tak, ugotuję. Wczoraj na przykład upichciłem sarninę w igłach sosnowych, w ananasie oraz pomarańczach. Przy czym igły stosowane były jako marynata.

- Wróćmy do kuchni dyplomatycznej. To chyba duży stres, gdy się gotuje dla ambasadorów, prezydentów, królów?
- Stresuje się człowiek, który nie jest pewien swoich umiejętności. Byłem na światowym kongresie szefów kuchni w Nowej Zelandii. Przyjechało dwa tysiące najlepszych kucharzy na świecie. Kolację dla nas przygotowywał Peter Gordon z Australii. I gdy telewizja zapytała go o stres odpowiedział: nie mam, bo wiem, że robię dobrze. Ze mną jest podobnie.

- Trzeba mieć nieprzeciętną wyobraźnię, by stworzyć tyle potraw.
- Najważniejsze, by nie zabić w sobie kreatywności. Po pierwsze: nie gotujmy z książek kulinarnych. Owszem, możemy z nich czerpać pomysły, techniki, ale nigdy nie trzymajmy się sztywno przepisu. Bo to właśnie zabija kreatywność. Nie bójmy się eksperymentować, łączmy różne przeciwstawne smaki. Miód z musztardą, czy cynamonem podawano w Polsce wieki temu. Sam niedawno zrobiłem lody rybno malinowe, czy sorbet z wątróbki. Po drugie: podróże i jeszcze raz podróże. To jest cały sukces szkolenia. Będąc w Australii, czy Nowej Zelandii próbowałem kiwi, które tam smakuje zupełnie inczej.

- Ma pan wysublimowane podniebienie i pewnie trudno pana zadowolić.
-Przyjmuję zdroworozsądkową zasadę, że jak trafiam pod czyjś dach, to nie wybrzydzam i nie komentuję.

- Odszedł pan od diety mięsnej, bo...
-... bo jest niezdrowa. To znaczy: niezdrowe jest to, co my z tym mięsem robimy. Czyli: szprycowanie zwierząt hormonami, zatruwanie ich pokarmu w celu zwiększenia masy, podawanie sztucznych witamin. Czy pani wie, że jak brojlera nie zabije sie w czwartym tygodniu życia, to on zdechnie?! Przerastają mu wszystkie organy, przestaje serce działać. On jest zaprogramowany tak, że w ciągu czterech tygodni ma nabrać masę ubojową, dostać w czapę i znaleźć się na talerzu. Dodatkowo mięso z drobiu jest zatrute antybiotykami i hormonami. Zrobiłem sobie niedawno badania na żywej krwi. Doktor zapytał, kiedy ostatnio brałem antybiotyki, bo mam ich w sobie mnóstwo. A ja żadnych antybiotyków od 15 lat nie miałem w ustach! Okazało się, że to jest wszystko z mięsa. Gdy odstawiłem je ze swojej diety a także cukry i produkty mleczne, zacząłem inaczej żyć. Wstaję rano wypoczęty, uśmiechnięty, nie bolą mnie stawy. Mogę spać po trzy godziny i funkcjonuję normalnie. Nie mam bólów brzucha ani problemów z wypróżnianiem. Na śniadania jadam sałatki owocowe, nie piję kawy ani herbaty, tylko wodę mineralną lub wyciskane soki. Czuję się lekki.

- Jaka kuchnia jest najzdrowsza?
- Aborygeńska, polinezyjska, kuchnia plemion z lasów Amazonii. A więc naturalna i ta, gdzie nie dotarły wielkie koncerny i skażone rolnictwo.

- Według pana jemy śmieci?
-Oczywiście! I to jest bardzo delikatne stwierdzenie. Przecież niestrawnione kawałki mięsa gniją w jelitach i stąd te wszystkie schorzenia. Każdy chwali, że zdrowa jest szklanka mleka, a przecież dzisiejsze mleko kupowane w sklepach, to nic innego jak wyjałowiona biała woda. W procesie pasteryzacji zabijane są wszystkie witaminy. Akcje "szklanka mleka" to marketingowe chwyty. Raki jelit i żołądka spowodowane są głównie produktami mlecznymi. Jeśli kupujemy jogurt, to popatrzymy by był on priobiotyczny. A już broń Boże nie sięgajmy po produkty modyfikowane genetycznie.

- Nie mają smaku?
- Smaku?! Już udowodniono w badaniach na szczurach, że jedząc GMO w kolejnych pokoleniach gryzonie rodzą się bez genitalii, odbytu, nie otwierają im się oczy... Albo przetworzona żywność: im więcej jej zjadamy, tym więcej mamy w sobie toksyn. A to już jest szambo. Idźmy dalej. Słodzone sztucznie napoje, gumy do żucia, zawierają syntetyczny cukier, czyli aspartan. A aspartan to trucizna, która niszczy połączenia nerwowe w mózgu. Hitlerowcy podawali go w obozach koncentracyjnych, żeby więźniowie się nie buntowali. Podobnie fluor, który jest typową trutką na szczury. Wystarczy polać nim chleb, szczur padnie od razu. Owszem, fluor wzmacnia zęby, ale niszczy mózg i żołądek.

- Tworzy pan teorię spiskową dziejów.
- Może to pani nazywać jak chce. Dużo o tym wszystkim czytam, chodzę na wykłady wybitnych profesorów, przeglądam niezależne media. To wielkim koncernom zależy na tym, byśmy te wszystkie śmieci kupowali, bo oni wtedy zarabiają miliony. Mają tyle pieniędzy, że są w stanie kupić wszystko. Nawet korzystne dla siebie "badania". Dlatego z uporem maniaka będę powtarzał, że najzdrowsze na świecie są owoce, warzywa, kasze, zboża i ziarna. A przede wszystkim surowe warzywa i owoce. Zjadając je niszczymy wszystkie wolne rodniki w organiźmie, komórki rakowe, pleśnie, grzyby i toksyny. Więc nie zamykajmy się jedynie w świni i kartoflach.

- Ale tę właśnie świnię wciska pan Chińczykom!
-Pani przesadza. Czasami jeżdżę z premierem Pawlakiem i agendami rządowymi po świecie, żeby promować polskie produkty spożywcze. Byliśmy na Ukrainie, w Indiach i wszędzie zostały uchylone granice na nasze produkty. Jako specjalista od żywności byłem także z przedstawicielami rządu w Chinach. No i Chińczycy powiedzieli: okej Polacy, zrobimy z wami biznes. My potrzebujemy 160 tysięcy ton wieprzowiny trzy razy w tygodniu. A jak pani myśli, ile Polska ma ton wieprzowiny?

- No... nie mam pojęcia
-Nie starczyłoby nawet na trzy transporty. Dla Chińczyków nie jesteśmy żadnym partrerem w tym biznesie. Ale zrobiliśmy inny fajny deal: na odpady poubojowe.

- Czyli...
-Firmy mięsne powołały konsorcjum odpadowe i ślą do Chin świńskie uszy, które dla Chińczyków są prawdziwym przysmakiem i kurze łapki.

- A jakie jest pańskie ulubione danie?
-Nic nie sprawi mi większej przyjemności jak świeże truskawki, migdały i małże świętego Jakuba.

- Dziękuję

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska