Powrót do dawnych obszarów zalewowych rzeki jest najlepszą i sprawdzoną formą ochrony przeciwpowodziowej - uważają eksperci. Koncepcja odtworzenia polderów jest w pełni zgodna z unijną strategią.
Lubuski odcinek Odry, liczący 211 km, jest chroniony wałami przeciwpowodziowymi, zbiornikami retencyjnymi, kanałami ulgi i polderami. Tych ostatnich mamy zaledwie trzy, kolejne trzy są zatwierdzone na papierze. W planach brakuje jednak Milska i o ten polder chcą powalczyć naukowcy z Uniwersytetu Zielonogórskiego, rolnicy i władze gminy Zabór.
Wczoraj na pokładzie statku płynącego z Nowej Soli do Cigacic odbyło się seminarium, zorganizowane przez Instytut Inżynierii Środowiska Uniwersytetu Zielonogórskiego i lubuski oddział Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi.
- Woda na równi zalewa miasta, jak i pola - mówił Czesław Karczmar z Towarzystwa Nauk o Ziemi. - Tylko, że naszymi polami nikt się nie przejmuje. Wspólnie z prof. Urszulą Kołodziejczyk z UZ spróbowaliśmy wytypować tereny, na których można gromadzić wodę powodziową. Zamiast uprawiać tam zboże, kosić siano, rolnik mógłby kupić falę powodziową - kontynuował. - Po przekroczeniu pewnego poziomu rzeki, władze będą mogły zalać cały obszar bez pytania o zgodę. A za straty właściciele otrzymaliby corocznie rekompensatę finansową. Jej wysokość określaliby rzeczoznawcy - wyjaśniał swój pomysł C. Karczmar.
- My rolnicy nie chcemy zalewania, ale jesteśmy zalewani. Nie mamy odszkodowań, bo nikt nie chce nam ubezpieczyć upraw z tytułu podsiąków. Jeżeli jest taka możliwość, uregulujmy te sprawy - apelował Stanisław Myśliwiec, rolnik z Dąbrowy. - Sprawa Milska jest o tyle ciekawa, że mamy tu naturalną skarpę i nie trzeba robić obwałowania. Dalej jest piękny kanał, gdzie można stworzyć miniport, a stąd już blisko do winnicy i Lubuskiego Centrum Winiarstwa w Zaborze - dodał.
Zwolennikiem powstania polderu w Milsku jest Robert Sidoruk, wójt gminy Zabór. - Dziwi mnie, że napotykamy na takie opory. Dla Niemców, którzy tu mieszkali, to był sprawdzony sposób na walkę z powodzią, a my nie możemy tego pomysłu przepchnąć - mówił nam. - W Milsku mieszkam od urodzenia i wiem, że nawet wtedy, gdy wał nie jest przerwany, rolnicy i tak plonów nie zbiorą, bo są duże podsiąki. Nie widzę sensu umacniania w tym miejscu wałów - podkreślał.
Kto musi dopłacić do podatków?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?