Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kupują tu urzędnicy i lekarze

Sandra Soczewa
Kupują tu urzędnicy i lekarze
Kupują tu urzędnicy i lekarze Sandra Soczewa
- Uwielbiam tę pracę! - mówi Teresa Szabała, właścicielka kiosku przy ul. Sikorskiego w Gorzowie. Zaraz przy nim jest ZUS, więc na pewno znacie to miejsce. W końcu pani Teresa prowadzi swój kiosk już 21 lat. Wcześniej była i pracownikiem biurowym, i kierownikiem sklepu. Ale postanowiła coś zmienić. I jak sama mówi, zmieniła na lepsze.

Przepis na sukces

- Mam takie szczęście w życiu, że czego nie zrobię, to wychodzi mi to na dobre - śmieje się pani Teresa. Zaznacza, że przez tyle lat ani razu nie miała wątpliwości, że podjęła dobrą decyzję. - Ja po prostu wiedziałam, że chcę akurat ten kiosk. Nie inny! Ale ludzie mi odradzali. Mówili, że kiosk musi być przy przystanku. No i nie było tutaj wcześniej jeszcze ZUS-u. Wszyscy uważali, że to zły pomysł i nic dobrego z tego wyjdzie. A jednak mylili się. Tyle lat już tutaj pracuję - mówi gorzowianka.

Jaki jest jej przepis na sukces? - Trzeba pamiętać o tym, że to klient decyduje, a nie my. Trzeba umieć słuchać - mówi sprzedawczyni. I wspomina swoje początki. - Nie do końca wiedziałam, co mam sprzedawać. Ale ludzie mówili, czego chcą. Na kartce wszystko zapisywałam. Później te produkty zamawiałam i to się sprawdziło.

Pani Teresa radzi też kolegom z branży, żeby nikomu niczego na siłę nie "wciskać". - Jeżeli będziemy mieć dobre, sprawdzone produkty w atrakcyjnych cenach, to się to sprawdzi. Nie sprzedaję niczego, czego sama nie używam albo uważam, że jest złe - mówi kobieta. A do jej kiosku w centrum Gorzowa przyjeżdżają nawet klientki z odległego Manhattanu, choćby po ulubiony krem. - Sama go używam, wiem, że jest dobry, więc go polecam - mówi pani Teresa.

Ważne oczywiście są też rozmowy. Trzeba umieć porozmawiać z klientem. Zwłaszcza gdy sklep ma się przy ZUS-ie.

Przeczytaj też: Kto jest za Gorzowem? A kto za Wielkopolskim?

O pracy, o dzieciach

- Przychodzą urzędnicy, lekarze orzecznicy, ale też osoby które właśnie mają stawić się na komisję lekarską. I stresują się. Muszę więc czasami umieć ich uspokoić i pozytywnie nastroić. Oddaję im odrobinę swojej energii - żartuje pani Teresa. Przyznaje: - Kiosk jest jak konfesjonał. Ludzie mówią o wszystkim. O pracy, o dzieciach, o problemach i radościach. Ale to jest właśnie to, co lubię. Rozmowy i kontakt z innymi - mówi. Oczywiście nie ma mowy, żeby rozmawiała o szczegółach z życia swoich klientów. A czy skarżą się jej na otoczenie: ulice, na której mieszkają, miasto? - U mnie panuje pozytywna energia i poruszane są tylko pozytywne tematy. Nawet na ZUS ludzie tak bardzo się nie skarżą - mówi pani Teresa.

Sprzedawczyni zauważa też, że to, co odróżnia jej kiosk od innych, to jego... intymność. - Jest na uboczu, nikt się tutaj nie spieszy. A przy przystankach właśnie wszyscy biegają. U mnie nie. Jest czas na rozmowę i wybranie sobie chociażby odpowiednich rajstop albo dezodorantu - mówi.

Tylko czasu brakuje

Jest jednak rzecz, która sprzedawczynię martwi. - Brakuje mi czasu! Kocham ten kiosk i mój dom. Dlatego kiedyś pracowałam tutaj do 20.00, później do 18.00. Teraz do 16.00. Można powiedzieć, że zadecydowały o tym moje dzieci. I teraz swój czas, dzielę na dwie miłości - mówi.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska