Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kurka i muchomorek

Andrzej Flügel 68 324 8806 [email protected]
Naczytałem się o tym jakie to panie są nieszczęśliwe w czasie mistrzostw świata. Mężowie tylko ślęczą przed telewizorami, nie można z nimi pogadać o niczym normalnym.

Tylko piłka i piłka. Mało tego. Z powodu oblężenia telewizora nasze umęczone żony nie mogą oglądać ulubionych seriali i programów. Takie biedne...

Kochane. Jakoś dacie radę. Czy sytuacja, w której mąż gapi się w telewizor nie ma plusów? W domu jest spokój, chłop nie marudzi, nie szuka dziury w całym i nie nosi go po chacie. Na czas transmisji można zaprosić sąsiadkę i oplotkować całą kamienicę, ba ulicę, a nawet dzielnicę. W tym czasie panowie połączą siły w kibicowaniu, wesprą się flaszką i zaliczą nie jeden, ale dwa mecze.
Narzekania, że telewizor ciągle zajęty to też przesada. Mecze są o 13.30, 16.00 i 20.30. Skąd więc gadanie o ciągłym zablokowaniu meczami? To zaledwie nieco ponad sześć godzin na dobę. W najgorszym wypadku na smutny serial, przeraźliwie pusty konkurs albo jakąś inną rewię, można iść do wspomnianej sąsiadki. Alternatywą jest kupno drugiego telewizora. Tak więc zamiast marudzić, czepiać się mistrzostw i atakować cały ród męski, lepiej uzbroić się w cierpliwość. To jest silniejsze od nas. Po prostu musimy oglądać. Finisz już 11 lipca. Jakoś wytrzymacie.

Inna sprawa, że na razie naszego poświęcenia nie doceniają drużyny i zawodnicy. Za nami już kilkanaście meczów, a jak dotąd działo się niewiele ciekawego. Kameruńczycy wyglądali jakby mieli betonowe buty, Francuzi byli zupełnie rozkojarzeni, Grecy grali dramat i nawet Brazylijczycy ledwo pokonali Koreę Północną. Zawodnicy tej ostatniej przed mistrzostwami mówili o swojej sile wynikającej oczekiwań narodu, partii i jej szefa. Zawodnicy i trener uporczywie powtarzali, że grają tylko dla niego, a wybijając rzut rożny czy wyrzucając piłkę z autu stale myślą o swoim ,,ukochanym przywódcy". Na razie mimo, że się starali nic z tego nie wyszło. Zobaczymy jak im pójdzie dalej.

Mistrzostwa daleko, a u nas finiszują niższe ligi. Jak mnie zapewniał pewien wesoły działacz, w końcówce jest normalniej. Nie ma już planowych zwycięstw zagrożonych zespołów, czy dziwnej zadyszki już bezpiecznych ekip. Kiedy ucieszyłem się z tego powodu i za przyczynę uznałem powrót do normalności i sportowej czystości, ów działacz krzyknął: - Co ty, głupi jesteś? Po pierwsze teraz bardziej się boją, po drugie działają ostrożniej, po trzecie teraz jest znacznie drożej. No pięknie...

Zachwycił mnie ostatnio sprawozdawca Radia Zielona Góra w czasie meczu Falubazu z Włókniarzem. W XIII biegu poszedł w ,,opcję grzybową". Prowadzący Zengota był borowikiem i prawdziwkiem. Drugi Holta zaledwie podgrzybkiem, trzeci Szombierski kurką (bo żółty kask), wreszcie ostatni Loktajew muchomorkiem (kask czerwony). Kiedy w redakcyjnym gronie zastanawialiśmy się czemu nie wykorzystał na przykład pieczarki (biały kask) doszliśmy do wniosku że wówczas byłby niekonsekwentny, bo pieczarka nie jest grzybem leśnym.

Obiecując podczas transmisji telewizyjnych wyłączać fonię i słuchać już wyłącznie redaktora Jacka, na wypadek gdyby szło nam na torze nieco gorzej, podrzucam kilka grzybków: maślak, sromotnik, smardz, surojadka, purchawka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska