Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Latem 1982 roku też przeżywam słońca zaćmienie. Mam syna za ścianą i też modlę się, żeby miał mocny sen. Jestem „tą drugą” [OBLICZA MIŁOŚCI]

Katarzyna Borek
123rf
„Trójka” zacznie puszczać „Jolkę” dopiero za parę miesięcy. Piosenka, która dla mnie stała się później hymnem naszej miłości, nawet jeszcze nie istnieje. Ale u mnie jest tak, jak w „Jolce”. Latem 1982 roku też przeżywam słońca zaćmienie. Mam syna za ścianą i też modlę się, żeby miał mocny sen... Jestem „tą drugą” [OBLICZA MIŁOŚCI, OPOWIEŚĆ CZYTELNICZKI].

„Trójka” zacznie puszczać „Jolkę” dopiero za parę miesięcy. Piosenka, która dla mnie stała się później hymnem naszej miłości, nawet jeszcze nie istnieje. Ale u mnie jest tak, jak w „Jolce”. Latem 1982 roku też przeżywam słońca zaćmienie. Mam syna za ścianą i też modlę się, żeby miał mocny sen... Jestem „tą drugą”.

Ale na razie jest zima 1981 roku

Mam lat 30+, dziecko. Mam męża, z którym pewnie bym nie była, gdyby nie wpadka. Takie czasy były, że ciąża łączyła wtedy tak, jak dziś kredyt na mieszkanie. Za wiele by odejść, za mało by kochać, ale wystarczająco, by zostać i ciągnąć ten wózek.
Pierwszy tydzień grudnia 1981 jest ciepły. Biegnę z pracy do sklepu - w rozpiętym płaszczu, bez czapki, zdyszana i brzydka w tym codziennym zaganianiu. W tym upokorzeniu, walce o papier, watę, coś z mięsa na obiad. Wściekła ciągnę syna w wózku. Kołami najeżdżam na nogi wysokiego mężczyznę w jesionce. Uśmiecha się do mnie i zaczynam się czuć, jakby był środek lata. On idzie dalej, ale wcześniej poprawia grzywkę takim gestem, że już wiem - można się „zakochać” w sekundę.

Dalej jest banalnie. Ciągle jest zima, ale jest już 1982 rok

Stan wojenny, godzina policyjna. Tradycyjne imieniny znajomego toczą się więc w szybszym tempie niż zwykle, bo wcześniej trzeba się rozejść do domów. Ale oprócz tego jest tak, jak zawsze. Nienormalny czas, normalne życie. Bo Polka zawsze coś do jedzenia wyczaruje, na stole dla gości postawi.

Skład gości imieninowych ten sam od lat. Te same pary. Ja, oczywiście, jestem z mężem. Tyle że jubilat kilka tygodni wcześniej zmienił pracę. By wkupić się w nowej robocie, załodze postawi flaszkę, ale szefa zaprosi z żoną do siebie na imieniny.

Wchodzi szef. Pyta, gdzie położyć jesionkę. Uśmiecha się do mnie. I poprawia grzywkę tym gestem, który pamiętam do dziś. Minęło prawie 40 lat, a pamiętam jak dziś.

Nie pamiętam za to, o czym rozmawialiśmy na tych imieninach. A przecież rozmawialiśmy, bo gospodarz posadził jego tuż koło mnie, a zawsze byłam rozmowna.

Wtedy dla innych między nami nic się nie zaczęło, ale my wiemy, że wtedy zaczęło się wszystko. Czerwiec 1982 roku był tylko, tak naprawdę, kontynuacją spojrzeń i myśli z tamtego zimowego wieczoru na imieninach.

Nie dałam mu wówczas mojego numeru telefonu, bo go nie miałam. Takie były czasy, że i na telefon czekało się w kolejce, wyszarpywało spod lady.

Ale byłam spokojna. Czułam, że nie możemy się minąć, bo nie tylko to nasze miasto, ale i świat jest za mały, żebyśmy się minęli

Wpadamy na siebie w czerwcu. „Trójka” zacznie puszczać „Jolkę” dopiero za parę miesięcy. Piosenka, która dla mnie stała się później hymnem naszej miłości, nawet jeszcze nie istnieje. Ale u mnie już jest tak, jak w „Jolce”.

Latem 1982 roku też przeżywam słońca zaćmienie. Mam syna za ścianą i też modlę się, żeby miał mocny sen...
Jestem „tą drugą”.

Krąży wówczas mnóstwo anegdot o fiacie 126p. Na przykład takich, że socjalizm tym się różnił od malucha, że w tym drugim nawet nóg nie można było wyciągnąć. Albo że malucha papież go poświęcił, bo nie można w nim zgrzeszyć.
Można. Grzeszę w nim wielokrotnie.
Nigdy wcześniej nie uprawiałam seksu z innym mężczyzną niż mąż. Zresztą, potem też nie.

Kradniemy minuty na bycie razem. Gdzieś na parkingach, w lesie, w magazynie zakładu. Nie czuję wstydu, że właśnie tak, że w takich miejscach, że to brzydkie takie.

Dla mnie to najpiękniejsze lato życia. Tylko on się liczy. Nie mój mąż, nie jego żona, nie „co ludzie powiedzą”.

Ale potem przychodzi jesień, zima. Na parkingach naga trzęsę się z zimna w maluchu

Coś tam sobie obiecujemy, że „my zawsze i na zawsze”, ale oboje wiemy, że okłamujemy - tyle że tym razem już siebie. Gdyby on zostawił żonę, a ja męża, nie mielibyśmy dokąd pójść. Mieszkania też są na zapisy, jak telefony.

„Trójka” ciągle puszcza „Jolkę”, a ja chowam się do toalety i płaczę. Dlaczego między nami zaczęło się tak właśnie i czemu zgasło - to wiem bardzo dobrze. Minęło lato jak ze snów.

Nigdy pisałam do niego, że „tak mi źle”, żeby coś ze mną zrobił. Żeby się urwał choćby zaraz, choć marzyłam, żeby słońce choć jeszcze raz spadło w dół. Ale takie rzeczy to tylko w piosence. A w moim życiu syn tamtej zimy zaczął bardzo chorować. Godzinami siedziałam przy nim, odgarniając grzywkę z rozpalonego czółka.

Bilans? Wyrwane chwile rodzinie. Wyrwane sekundy z „normalnego” życia. Że wstyd? To nic nie wiesz o miłości

Po 40 latach ciągle pamiętam zapach „tamtej” skóry.
Syn mieszka w innym kraju. Mąż umarł sześć lat temu. Jestem sama. Nigdy nie miałam już nikogo na boku, jak to mówią. Był tylko on - i od lat go nie ma. Zmarł jeszcze w latach 90.

Mój mąż nic chyba nie wiedział o mojej zdradzie. Żona tamtego wiedziała. Wysyczała mi kiedyś na ulicy, żebym nie miała złudzeń, bo byłam tylko jedną z wielu. Bardzo wielu.

A może jednak dla niego to też było lato jak ze snu? Może on też nigdy, nigdy aż tak...?

Jego o to już nie zapytam. Raz w roku, w czerwcu, idę do niego na cmentarz. Nucę sobie: „Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu...”.
Nic nie boli tak, jak życie.

Zobacz też: Wspólny dom i wspólna praca - czy takie pary mogą być szczęśliwe?

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska