Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lech i Maria Kaczyńscy. Jak dwie połówki jednego jabłka

Danuta Kuleszyńska 68 324 88 43 [email protected]
- Jako Lwica z urodzenia zawsze byłam i jestem optymistką. Nie potykałam sie, nie upadałam nawet, gdy czasy były trudne  – mówiła nam w grudniu Maria Kaczyńska
- Jako Lwica z urodzenia zawsze byłam i jestem optymistką. Nie potykałam sie, nie upadałam nawet, gdy czasy były trudne – mówiła nam w grudniu Maria Kaczyńska fot. Tomasz Gawałkiewicz/ZAFF
-Leszeczku dbaj o siebie, bo padniesz, ciągle mu powtarzam. A on i tak robi swoje - zwierzała się Maria Kaczyńska, gdy w grudniu gościła nas w pałacu. Na odchodne wrzuciła mi do torebki garść cukierków. Tomkowi poprawiła kołnierzyk.

Pierwsza Dama Rzeczypospolitej nieczęsto udzielała wywiadów. Mnie się udało wprosić do pałacu dzięki życzliwości Izabeli Tomaszewskiej, prawej ręki Marii Kaczyńskiej, o której mówiono, że jest pierwszą damą Pierwszej Damy (też zginęła w katastrofie). Było tuż przed Bożym Narodzeniem, gdy pani Izabela zadzwoniła i powiedziała, że za dwa dni możemy przyjechać do pałacu. Pojechaliśmy. Z Tomkiem Gawałkiewiczem, fotoreporterem. W prezencie od Gazety Lubuskiej wieźliśmy bukiet kwiatów i koszyk z naszymi wydawnictwami: książką o lubuskich cudach, kulinariach, noworoczny kalendarz...

Ulubione rokoko

Maria Kaczyńska przyjęła nas w swojej ulubionej sali rokoko. W tej samej w której podejmowała małżonki głów państw, żony ambasadorów, ważne osobistości. Stylowe meble z epoki, wzorzysty dywan, na ścianach XVIII wieczne portrety arystokratek. Stąd tylko krok do białej sali, gdzie zawsze swoich gości przyjmował prezydent Lech Kaczyński.
Maria Kaczyńska na spotkanie przyszła z suczką Lulą, która obok kota Rudolfa była jej ukochanym zwierzakiem. Lulę znalazł kilka lat temu na stacji benzynowej w Mławie Lech Kaczyński. I przywiózł do domu.

- Mieliśmy wtedy już dwa koty i niesfornego wówczas młodego psa Tytusa - wspominała. - Niestety, kotka Molly odeszła od nas wiosną, a Tytus trzy tygodnie temu dostał zawału serca i też odszedł. Strasznie tę jego śmierć przeżyłam, płakałam całą noc.... Jak wnuczka dzwoni i pyta o Tytusika, to zawsze mówię, że śpi sobie w psim raju na dalekiej łączce. No i teraz została nam Luluchna i ważny Rudolf, ulubieniec męża. Lubi wskakiwać na stół, gdy mąż coś pisze. Albo rozkłada się na gazetach i śpi. Gdy wieczorami jesteśmy razem, to Lula usadza się na kanapie, Rudolf obok i jest pełna harmonia.
Przez całą rozmowę, która trwała ponad godzinę, Lula grzecznie spała pod stołem. Tylko raz dała znać o sobie. Gdy... puściła bąka. - No jak ci nie wstyd Lulka, a fe - upomniała pierwsza dama.

Garsonka koloru śliwki

Maria Kaczyńska siedziała na stylowej sofie, ja obok na krześle. Miała na sobie garsonkę koloru śliwki z koralami i kolczykami o tym samym odcieniu. Kelnerzy, którzy w pałacu pracowali od 20 lat i zawsze obsługiwali pałacowych gości, przynieśli w eleganckich filiżankach kawę. Na stolik postawili dzbanek z sokiem, wodę mineralną i pyszne czekoladki. - Proszę się częstować - co rusz zachęcała Pierwsza Dama.

Już na początku przeprosiła, że nigdy nie była w Zielonej Górze, ale że kiedyś na pewno przyjedzie. - Może nieoficjalnie? - zachęcałam.
-Chciałabym, ale to niemożliwe - odparła. - Wiem, że macie winnice. No i piłam zielonogórskie wino, bo Leszek przywiózł po którejś z wizyt. Było naprawdę pyszne. Maria Kaczyńska. Skromna, wyciszona. Mówiła tak cichutko, że trzeba było dyktafon trzymać tuż przy Jej ustach. Tomek się wtedy denerwował, bo nie mógł robić zdjęć. Ożywiała się, gdy pytałam o działalność charytatywną. Ściszała głos, gdy rozpytywałam o życie z głową państwa.

- Jest trudniejsze, bo prezydent bardziej pochłonięty jest pracą. Podobnie ja. Rano szybko zjadamy śniadanko, które ja szykuję. A to jakaś wędlinka jest, serek, jakieś jajeczko... Oboje lubimy jajka na miękko. Chwilkę przy stole jeszcze porozmawiamy o sprawach osobistych, a potem każde z nas idzie w swoją stronę. Widzimy się najczęściej dopiero po północy, bo mąż dość długo ma narady, rozmowy, spotkania. I jestem wtedy wściekła i zła, że tak późno wraca. Leszeczku, dbaj o siebie, bo padniesz, ciągle mu powtarzam. A on i tak robi swoje. Za bardzo sie przemęcza, za długo siedzi, ma za dużo spraw.

Czasami nakrzyczę na niego, jak coś przeskrobie, czasami on złości sie na mnie. Bywają też dni, że w ogóle się nie widzimy. Ale wtedy on dzwoni do mnie. Mamy do siebie zaufanie, znamy sie jak łyse konie. Dbam o męża - prezydenta, który nie przywiązuje zbyt wielkiej wagi do stroju. A ja lubię, gdy prezentuje sie dobrze, więc staram się dobrać odpowiedni krawat do garnituru. Czasami się buntuje, zwłaszcza gdy trzeba włożyć smoking - opowiadała.
Ataki bardzo bolały

O swoim mężu mówiła dużo. O tym jak przeżywał każdą krytykę, jak było Mu przykro, gdy przeciwnicy atakowali, jak Go to bardzo bolało.
-A on naprawdę jest dobrym człowiekiem i nie zasłużył na takie ataki. Jest Polsce bardzo oddany, szczery, uczciwy - przekonywała. - Każdy kto pozna mego męża bliżej, zmienia o nim zdanie.
ONA Bliźniak. ON Lew. Poznali się w 1976 r w Sopocie. Maria Helena z domu Mackiewicz pracowała wówczas w Instytucie Morskim w Gdańsku. Lech Kaczyński skończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W prezencie swojej ukochanej podarował bursztynowe sedruszko na skórzanym rzemyku. Dwa lata później wzięli ślub. Na palce włożyli obrączki z wygrawerowanymi imionami. Mieli je na długo przed poznaniem się. Maria odziedziczyła obrączkę po swoim dziadku, Lech - po babci. Od chwili ślubu nigdy nie zdjęła jej z palca.
Ich jedyna córka Marta przyszła na świat w 1980 r.

Byli wyjątkową parą. Zawsze blisko siebie. Zawsze razem. ON zwracał się do NIEJ "Maluszku". ONA do NIEGO - Leszczeczku. Przeżyli ze sobą 32 lata.
- Jesteśmy dopiero wpół drogi. W każdym małżeństwie potrzebne są kompromisy, trzeba umieć ze sobą rozmawiać. Dobrane małżeństwo jest jak jabłko, które składa się z dwóch połówek. Jedna powinna pasować do drugiej, co nie znaczy, że muszą być identyczne. My z mężem jesteśmy właśnie takim jabłkiem - mówiła.
-Byli całe życie razem blisko siebie. Ja bym też tak chciała - przyznała ze łzami w oczach Jolanta Kwaśniewska w rozmowie z Moniką Olejnik (Kropka nad i) trzy dni po tragicznej śmierci prezydenckiej pary.

“Bywa, że płaczę"

Bliską Ich przyjaciółką była Barbara Pietkiewicz, dziennikarka. - Pan prezydent niekoniecznie zwracał uwagę na wygląd i pani Maryla zawsze dbała o to, żeby był uczesany, żeby miał zawiązany krawat, żeby nie pomylił koloru marynarki. Mam w pamięci panią Marię, jako osobę szalenie ciepłą, pogodną, otwartą na ludzi. To osoba, która nie miała wrogów - wspominała w Radiu Zet.
To prawda. Maria Kaczyńska była ciepła. I pewnie dlatego zyskała sympatię nas wszystkich. Miała silny, zdecydowany uścisk dłoni. Ale jak mi przyznała: nie zawsze była silna. - Bywa, że płaczę, zawsze czymś się wzruszam, rozrzewniam. Zwłaszcza, gdy widzę czyjąś krzywdę. Wzruszają mnie ludzkie, normalne sprawy. Więc nie jestem taka twarda. Czasami bywam wybuchowa, gdy coś mnie rozzłości - opowiadała nam w grudniowe popołudnie.

A potem oprowadziła po pałacu. Pokazała białą sale, ogrody, holl z piękną choinką... Za nami cichutko chodził oficer BOR. Prawie niezauważalny. - Muszę mieć opiekuna, bo czasami gubię się w tym pałacu - śmiała się.
Na pożegnanie wrzuciła mi do torebki garść czekoladowych cukierków. - Daleka droga przed wami - powiedziała. Spojrzała na Tomka. - A panu kołnierzyk od koszuli schował się pod sweter - zauważyła. - Trzeba poprawić... A potem podała dłoń. I uśmiechnęła się życzliwie.
Elżbieta Jakubiak, była minister sportu i była szefowa w kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Zapłakana, przed kamerami TVN24: - On był wielkim człowiekiem, a Maria była damą. Polska miała pierwszą damę wspaniałą. Miała prezydenta, który kochał tylko Polskę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska