Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Legenda Stali Gorzów powraca

Paweł Kozłowski 95 722 57 72 [email protected]
1983. To co w gorzowskiej Stali było najlepszego. Edward Jancarz i Jerzy Rembas
1983. To co w gorzowskiej Stali było najlepszego. Edward Jancarz i Jerzy Rembas fot. Kazimierz Ligocki
Magiczna Stal to ta z Migosiem, Pogorzelskim, Jancarzem, Plechem, Rembasem czy Padewskim w składzie. Dziś czasami ciężko w składzie znaleźć miejscowego, ale magia pozostała. Bo w Gorzowie żużel to prawie religia.

Kibicowanie w tym mieście jest we krwi. Aby to zrozumieć, trzeba cofnąć się w czasie o kilkadziesiąt lat. W Gorzowie, tak jak w całej zachodniej Polsce, osiedlili się ludzie z Kresów Wschodnich. - Ludzie byli życzliwi, ale się nie znali. Nie łączyły ich sąsiedzkie znajomości. Dlatego szukali kontaktu, garnęli się do siebie - wspomina 81-letni dziś Mieczysław Cichocki, najstarszy żyjący zawodnik Stali. - Po wojnie rozrywek nie było. Duże miasto z jednym kinem.

Gdzie w tamtym czasie mieli się spotykać? W kościele. A po mszy na stadionie. Żużel w Gorzowie, co w innych regionach kraju jest rzadkością, rozwinął się szybciej od piłki nożnej. Niby kopać można wszędzie, a piłka to sport globalny, ale gorzowianie jakoś szybciej znaleźli w piwnicach motocykle, na których mogli się pościgać. Wystarczyło zdemontować instalację elektryczną, lampę, z przodu wstawić mały błotnik, szerszą kierownicę i wymienić bak na jakiś mniejszy. Jeszcze tylko trochę pracy przy tylnych zębatkach i motor był gotowy. Start. Jedynka… Dwójka… Hamowanie silnikiem. Zaczynali w kombinezonach robotniczych na wąskiej bieżni na stadionie przy Myśliborskiej (tylko najwięksi gieroje ścigali się w skórzanych kurtkach, Cichocki pierwsze kółka kręcił w mundurze harcerza.). Wokół nie było bandy, jedynie biała, cienka barierka. Start na chorągiewkę. Finał zawodów odbywał się na dystansie dziesięciu okrążeń. Zawodnicy na motorach ze słabszymi silnikami byli wypuszczani trochę wcześniej. - Ten sport narodził się spontanicznie. Zawody trwały nawet cztery godziny, a w mieście lepszej rozrywki nie było - mówi były żużlowiec.

Stadion przy Śląskiej powstał później. Za Wartą było boisko sportowe. W czasie wojny stały na nim okopane armaty przeciwlotnicze. Wszystko było zryte. Jednak dla załogi Ursusa to nie był problem. Chwycili za szpadle i sami zrobili stadion.
To na nim narodziła się prawdziwa magia Stali. To tam w latach 70. Gorzowscy żużlowcy wygrywali jak chcieli i z kim chcieli. Siedem tytułów mistrzowskich w latach 1969 - 1983 działa na wyobraźnię do dziś. Tym bardziej, że złote medale były przeplatane srebrnymi. Do tego w 1968 r. Edward Jancarz został medalistą mistrzostw świata. - Edek dał żużlowi w mieście impuls, bo popularność robią wyniki - twierdzi Zenon Plech. Do szkółki prowadzonej przez Andrzeja Pogorzelskiego zgłaszało się po 200 chłopców. Ci co zostali Stalowcami mieli status porównywalny do dzisiejszych celebrytów. - Poszliśmy paczką na mecz, a po nim zapisaliśmy się, by zrobić na przekór dziewczynom. Bo śmiały się z nas, że na żużlowców nie pasujemy - przyznaje Plech, chłopak ze Zwierzyna. - Największa frajda i poklask były wtedy, gdy umorusani wracaliśmy z treningu do internatu przy Woskowej.

Niestety, po latach tłustych przyszły chude. I to bardzo. Ostatnie mistrzostwo pamiętają ojcowie dzisiejszych 30-latków. Oni sami jedynie drużynowe srebro z 1997 r. i brąz trzy lata później. Kiedy klub stanął na skraju bankructwa, kibice wzięli żółto-niebieską flagę i poszli pod urząd. Na prezydencie wymogli decyzję, by miasto pomogło Stali. Była druga liga, biedne i puste trybuny. Nad głowami wędrowała jedna sektorówka, w co przy dzisiejszych oprawach wręcz trudno uwierzyć. Ale magia wciąż trwała.

Pierwszy zryw nastąpił w 2005 r. Do drużyny dołączył były mistrz świata Mark Loram i sponsor Zdzisław Kałamaga. To wtedy prezes Władysław Komarnicki pierwszy raz zapowiedział powrót legendy. Pod dziwnym szyldem Mars RTV AGD nie udało się. Mimo wygrania zasadniczej fazy sezonu, Stal poległa w play offach. Gorzowianie na należyte im miejsce na żużlowej mapie Polski wrócili dwa lata później. Czasy się zmieniły. W ekipie nie jeżdżą swoi, a ostatnim miejscowym bohaterem kibiców jest Piotr Paluch. Przed pierwszym tegorocznym meczem podziękowali mu w wyjątkowy sposób. Rozłożyli wizerunek żużlowca, a wzdłuż całej prostej rozwiesili napis: Tamtego dnia stanąłeś po stronie bezgranicznej wierności… Dziś oddajemy ci chwałę za czyny, które przeszły do wieczności!
W taki sposób docenili wierność Palucha, który reprezentował Stal przez 21 sezonów z rzędu, nie opuszczając jej nawet w najtrudniejszych chwilach. W ekstraklasie gorzowskiej drużynie wiodło się średnio. Tomasz Gollob i Rune Holta zapewniali jedynie szóste miejsce, a oczekiwania były o wiele większe…

Jednak ten sezon jest już zupełnie inny. Piękny stadion, który czeka jeszcze decydująca rozbudowa, zapełnia się po brzegi. Nie widzami, którzy siedzą jak w kinie czy teatrze, ale prawdziwymi fanami. Oprawy meczowe zaskakują rozmachem i fantazją ich autorów, a drużyna jeździ doskonale i jest pewniakiem do medalu. Kapitan Stali zmierza po indywidualne mistrzostwo świata. Młodzi gorzowianie (rodowici!) zdobyli złoty medal w zmaganiach par, nawiązując tym samym do wielkich sukcesów i tradycji Stali. W zeszłym roku klub wzorowo zorganizował puchar świata juniorów. W tym na stadionie im. Edwarda Jancarza odbędzie się półfinał seniorskiej drużynówki, w przyszłym już finał. Na horyzoncie jest turniej Grand Prix. W centrum miasta młodzi gorzowianie przysiadają na motocyklu z Jancarzem, aby zrobić sobie zdjęcie. Starsi nad Wartą przy pomniku Zacharka wspominają przewoźnika, z którym przepływali na drugi brzeg, by zobaczyć mecz Stali.
Tak. Legenda wróciła.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska