Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz nr 005

SYLWIA MALCHER-NOWAK 0 68 324 88 70 [email protected]
Wygrała proces z ZUS-em. W sądzie zeznała, że lekarz który ją badał na komisji rentowej, skręcił jej kolano. I sąd jej uwierzył. - Chwycił, nagle na siłę docisnął i mówi: proszę się ubrać - wspomina - A ja wstać nie mogę, bo chce mi się wyć z bólu!

Gdy dzwonię do drzwi, Barbara Dziwota z Bytomia Odrzańskiego krzyczy głośno: "Wejść!" Ma kłopoty z poruszaniem się, poza tym mieszkanie jest małe, a progi jeszcze nie polikwidowane.
- Moje czarnulki - mówi czule o kulach, choć nienawidzi ich z całego serca. Mogłaby ich nie używać. Gdyby nie to, że cztery lata temu starała się kolejny raz o rentę.

Lekarz nr 005

- Na komisji byłam 6 marca 2001 roku - recytuje z pamięci. - Wcześniej miałam już rentę, na wzrok, ale mi się skończyła.
W tym dniu była ostatnia na liście do lekarza, ale weszła pierwsza. Inni nie protestowali, bo najchętniej w ogóle by tam nie wchodzili.
- Lekarz nr 005, bo oni dla pacjentów nie mają nazwisk, otworzył akta, zapytał co mnie boli - wspomina. - A potem kazał się rozebrać. Tak, żeby mógł zobaczyć nogi. Zbadał mi ciśnienie, osłuchał serce, powiedział, że mam zdjąć okulary. I dłońmi przejechał po moich dłoniach. Chyba żeby sprawdzić, czy nie mam odcisków od pracy.
Na końcu kazał się położyć na kozetce, zgiąć i wyprostować obie nogi. - Z prawą nie było kłopotów - mówi pani Barbara. - Lewą zgięłam tylko tyle, ile mogłam.
Kilka tygodni wcześniej upadła i skręciła staw kolanowy. Gipsu już nie miała, ale noga nie była wyleczona.
- Mówię mu, że nie mogę jej zgiąć, a on na to podniesionym głosem "Proszę ją zginać!" - opowiada przez łzy. - Ja mówię swoje, a on swoje. Nagle chwycił moją nogę i dogiął na siłę. Szybko usiadł za biurkiem i mówi, że mam się ubierać. Łzy mi napłynęły do oczu, pytam go: co pan mi zrobił? A on, jakby nie słyszał.

Bardzo im przykro

Kulejąc wyszła z gabinetu. Pod drzwiami stała jej córka. - Dobrze, że była, bo nie wiem, jak bym wróciła - mówi. - W domu zamknęłam się w pokoju i ryczałam jak bóbr. To wszystko było takie poniżające...
Na drugi dzień noga spuchła w kolanie jak bania, prawie nie mogła nią ruszać. Pojechała do lekarza rodzinnego, a stamtąd do ortopedy. Na pięć tygodni założono jej gips. Ortopeda stwierdził ponowne skręcenie stawu kolanowego.
13 marca złożyła skargę do głównego lekarza orzecznika ZUS w Zielonej Górze.
Ponad miesiąc czekała na odpowiedź. - Szlag mnie trafił, jak ją zobaczyłam - mówi bez ogródek.
"... uprzejmie informuję, że przeprowadzone w sprawie postępowanie wyjaśniające nie wykazało żadnych nieprawidłowości. (...) uprzejmie przepraszam za doznane przykrości związane z niewłaściwym w Pani odczuciu, sposobem przeprowadzenia badania przez lekarza".
Równocześnie czekała na decyzję w sprawie renty. Z reguły ZUS wydaje ją od ręki. Ale nie w jej przypadku. - O tym, że ją dostałam, dowiedziałam się dopiero w maju - mówi. - I to po kilkakrotnej interwencji. Na dodatek wydał ją inny lekarz. Tym razem też dostałam rentę z powodu mojej wady wzroku. To że chodzę o kulach, mam egzemę, guzki na tarczycy, czy dyskopatię, nie liczyło się.

Jak błazen lub aktor

Kilka miesięcy później dowiedziała się, że jest w Nowej Soli adwokat, który może jej pomóc. Podobno nie boi się lekarzy i ZUS. - Zadzwoniłam i mówię mu, że lekarz skręcił mi nogę - opowiada. - A on w śmiech.
Adwokat przyjął sprawę. To od niego dowiedziała się, że lekarz numer 005 to Ryszard Buchta, specjalista chorób wewnętrznych.
Proces ciągnął się cztery lata. - Nawet badanie psychologiczne musiałam przejść - mówi pani Barbara. - Podobno mam osobowość histrioniczną. Sprawdziłam w słowniku wyrazów obcych i wychodzi na to, że jestem aktorką, błaznem, sztukmistrzem, może muzykantem, akrobatą! A od psychologa usłyszałam: "ale pani namieszała..." Że niby śmiałam ZUS do sądu podać.
We wrześniu wygrała sprawę, w grudniu wyrok się uprawomocnił. Dostała jedną trzecią kwoty, jakiej żądała. Jaką? Nie chce mówić. - Nie o pieniądze tu chodzi - podkreśla. - Tylko o sprawiedliwość. I o to, że ten lekarz awansował w ZUS-ie. Teraz siedzi w komisji odwoławczej.
Bogdan Jakubski, główny lekarz orzecznik ZUS, który go awansował, odmawia rozmowy o sprawie. Podobno wyroków się nie komentuje...

Badanie bywa brutalne

Z zeznań w sądzie lekarza Ryszarda Buchty

- Dokładnego przebiegu badania nie pamiętam.
- Powódkę poznaję po oczach.
- Nie wiedziałem przystępując do badania, że powódka miała urazy ortopedyczne.
- Skarżyła się na ból kręgosłupa i kolan.
- W dokumentacji był wywiad o urazie stawu kolanowego.
- Z całą stanowczością stwierdzam, że przystępując do badania kolana wiedziałem o urazie.
- Nie pamiętam, aby powódka wychodząc z gabinetu płakała. Takie rzeczy się pamięta. Nie mogę tego wykluczyć. Pacjenci są różni. Niektórzy wchodzą już z płaczem.

W budynku przy ul. Wyspiańskiego w Zielonej Górze na korytarzach tłum ludzi czeka na komisję rentową. Cisza, jak makiem zasiał, tylko od czasu do czasu słychać gdzieś nerwowy szept. Wszyscy siedzą, ściskają w dłoniach jakieś papiery, miętolą czapki. Wyglądają jakby czekali na wyrok.
Wchodzę do gabinetu, pytam o Ryszarda Buchtę. Odpowiada mi milczenie trzech zaskoczonych lekarzy. Powtarzam pytanie. Znów cisza. Po dłuższej chwili lekarka pokazuje, że stoję przed nim.
- Chcę porozmawiać o Barbarze Dziwocie...
- Nie kojarzę.
- To pacjentka, która twierdzi, że skręcił jej pan kolano.
Młody lekarz po lewej parska śmiechem. Lekarka uśmiecha się pod nosem.
- Niech mi pani wierzy, od 40 lat pracuję jako lekarz, a 35 lat jeździłem w pogotowiu. I nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło - zapewnia Buchta.
Wtrąca się młody lekarz. - Widziała pani kiedyś badanie ortopedyczne? Jest bardzo brutalne, a mimo to ortopeda nikomu nie skręca nogi w kolanie. Jeśli pani chce, to pokażę jak wygląda. Poświęcę własne kolano.
Buchta mówi, że nie będzie komentować wyroku sądu. Ale jednak komentuje. - Może pani teraz wyjść z tego gabinetu, poślizgnąć się po drodze, a potem w sądzie zeznać, że to nasza robota. Ta pani wygrała? No cóż, też chciałbym dostać takie pieniądze.
- Nie mów tak, bo wszystko będzie w gazecie - ostrzega go lekarka.
Znów wtrąca się młody lekarz. - Niech mi pani powie, jak to jest, że skarżą się zawsze tylko ci, którzy nie dostali renty?
- Ale ta pani rentę dostała - mówię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska