Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz odebrał mi Marię

Stefan Cieśla 0 95 722 57 72 [email protected]
- Ta kobieta była całym moim życiem, a oni mi ją zabrali - mówi ze łzami w oczach Zbigniew Matalewski
- Ta kobieta była całym moim życiem, a oni mi ją zabrali - mówi ze łzami w oczach Zbigniew Matalewski fot. Stefan Cieśla
- Widziałem, że z Marią jest coraz gorzej. Ale lekarze mówili, że się nie znam i że robią, co mogą. Zanim zmarła, przeszła cztery operacje, prawdziwą gehennę - opowiada Zbigniew Matalewski. Mocno zaciska zęby, żeby powstrzymać łzy i nie wybuchnąć.

Nie tylko ziemia kryje błędy?

Nie tylko ziemia kryje błędy?

Nie da się zaprzeczyć, że ogromna większość lekarzy rzetelnie i uczciwie wykonuje swą profesję. Że jak każda grupa zawodowa, mają prawo do błędu, choć z natury rzeczy dotyka on zdrowia i życia pacjentów. I że tych pomyłek jest promil w stosunku do liczby ludzi, których przywracają do zdrowia. Dlatego we własnym interesie, dla dobra opinii środowiska, powinno zależeć im na tym, by każdy błąd był jak najszybciej wyjaśniany, a winni ponosili konsekwencje.

Tak się jednak składa, że tylko lekarze w roli biegłych mogą potwierdzić lub zaprzeczyć, że kolega po fachu doprowadził np. do zgonu pacjenta. Ale uzyskanie takiej opinii to kwestia miesięcy, bo doktorzy nie chcą ich opracowywać i nie ma jak ich do tego przymusić. Dlatego śledztwa izb lekarskich czy prokuratur w sprawie błędów trwają miesiącami, a procesy sądowe ciągną się latami. Utwierdza to coraz więcej ludzi w przekonaniu, że nie tylko ziemia kryje lekarskie błędy.

Żyli ze sobą 30 lat. Nie mieli ślubu, odkładali go na lepsze czasy. W styczniu Maria zaczęła narzekać na bóle żołądka, miała wymioty. 29 stycznia została przyjęta na oddział wewnętrzny szpitala w Sulęcinie. Następnego dnia doktor Janusz Z. wykonał gastroskopię.

Była zimna, bez tętna

- Po zabiegu Maria narzekała, że boli ją brzuch. Dostała jakieś środki, ale lekarze nie zainteresowali się, skąd ten ból. Dwa razy dziennie przychodziłem do niej w odwiedziny. Widziałem, jak brzuch jej puchnie coraz bardziej, jak cierpi - opowiada Matalewski. - Ale doktorzy zapewniali, że pacjentka jest obserwowana i że jest kapryśna. A ja żebym nie dyskutował, bo się nie znam. Byłem pewien, że przy tej gastroskopii lekarz coś jej przebił, tylko nie chciał się przyznać.

Gdy pan Zbigniew przyszedł 2 lutego, Marii w sali nie zastał. Od pacjentek dowiedział się, że poprzedniego dnia wieczorem, idąc do łazienki, upadła i straciła przytomność. I że w ciężkim stanie została przewieziona na intensywną terapię.

- Ona po prostu umarła klinicznie, była zimna, bez tętna. Przywrócono ją do życia i zabrano na stół. Od operującego lekarza dowiedziałem się, że w wyniku perforacji dwunastnicy doszło do ciężkiego zapalenia otrzewnej. Od tej chwili zaczęła się gehenna Marii - wspomina Matalewski. Przerywa opowiadanie, głęboko oddycha, walczy ze łzami, których nie udaje mu się powstrzymać.

Gehenna to kolejne operacje. 23 lutego, 23 marca, 8 kwietnia. - Chciałem zabrać Marię do kliniki do Poznania, ale lekarze nie pozwalali jej ruszać ze względu na ciężki stan. Wszyli do brzucha taki zamek błyskawiczny, by szybciej osuszać wycieki z jelit. Jak żyję, czegoś takiego nie widziałem! - wybucha mężczyzna. 14 kwietnia Maria zmarła.

Czekanie na opinie

"Uważam, że lekarze, którzy nie potrafią należycie wykonywać podstawowych zabiegów, powinni zostać odsunięci od ich wykonywania. Dlatego proszę i żądam wyciągnięcia konsekwencji w stosunku do winnych lekarzy, którzy przyczynili się do śmierci Marii" - napisał Matalewski w skardze do Okręgowej Izby Lekarskiej w Gorzowie. Złożył też zawiadomienie w prokuraturze w Sulęcinie.

Postępowanie wyjaśniające przeciwko Januszowi Z., rzecznik odpowiedzialności zawodowej służby zdrowia Włodzimierz Wichliński zarejestrował pod numerem 15/09. - Ja mogę mieć własny pogląd w tej sprawie, ale decydujące znaczenie będzie miała opinia biegłego, czy lekarz popełnił błąd, czy leczenie odbywało się zgodnie z procedurami i standardami. Jeśli potwierdzi błędy i zaniedbania, sprawa trafi do okręgowego sądu lekarskiego - informuje rzecznik. Ale nie może przewidzieć, kiedy to się stanie. Bo nie wie, kto i kiedy wyda opinię. - Koledzy lekarze uchylają się jak mogą, a opinia musi być rzetelna, uczciwa i obiektywna. Może dostanę ją do listopada - przypuszcza. Dlatego postępowanie wyjaśniające przedłużył do 13 listopada.

Podobny kłopot ma prokurator Agnieszka Brygidyr, która prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Marii. - Przesłuchuję świadków, nie wydałam jeszcze postanowienia o powołaniu biegłego. Mogę tylko prosić którąś z akademii medycznych o wydanie opinii. Nie sądzę, bym dostała ją w tym roku. A bez niej śledztwo nie ruszy dalej - przyznaje.

Matalewski był już przesłuchany jako świadek. - Niczego nie chcę dla siebie z tego oskarżenia, ono Marii życia nie przywróci - podkreśla. - Chcę tylko, aby ten lekarz został na zawsze odsunięty od operacji, aby już nigdy nikogo nie skrzywdził.

To dla nas porażka

- Robiliśmy wszystko, by utrzymać pacjentkę przy życiu. W tej sprawie muszą się wypowiedzieć specjaliści, bo była dość zagadkowa. Doszło do pęknięcia wrzodu dwunastnicy, a operacyjne leczenie tego zawsze jest bardzo trudne i powoduje powikłania. Nie sądzę, aby sama gastroskopia doprowadziła do uszkodzenia wrzodu, a lekarz tego nie zauważył - mówi Marek Zaręba, zastępca dyrektora szpitala w Sulęcinie. Dodaje, że prokurator dostał już komplet dokumentacji z leczenia i sekcji zwłok pacjentki. - Zależy nam na dojściu do prawdy, każdy taki zgon to dla nas porażka - twierdzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska