Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lekarz z zielonogórskiego szpitala usłyszał zarzut utrudniania postępowania karnego

(pij)
fot. Piotr Jędzura
Nowosolska prokuratura rejonowa postawiła zarzut jednemu z lekarzy z zielonogórskiego szpitala. Chodzi o utrudniania postępowania karnego, związanego z odmową pobrania krwi do badań anestezjologowi, który uciekając po pijanemu policji, doprowadził do wypadku.

Nocą 6 października ub.r policja dostała zgłoszenie o kierowcy, który po pijanemu pojawił się na stacji benzynowej za miastem. Na miejsce pojechał radiowóz.

Kierowca subaru widząc policję uciekł ze stacji. Nie reagował na znaki do zatrzymania. Uciekał w kierunku Świdnicy. Na zakręcie na obwodnicę Wilkanowa ściął drogę i wleciał na przeciwległy pas ruchu. Jego ciężkie subaru staranowało peugeota i toyotę yaris. Dwie osoby z peugeota w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Na miejscu ratowały ich zespoły karetek pogotowia.

Pijanym uciekinierem okazał się lekarz anestezjolog Tomasz T. Nic mu się nie stało. Siedząc w radiowozie wykrzykiwał. Na miejscu kraksy odmówił dmuchnięcia w alkomat. Policjanci zawieźli go do szpitala w Zielonej Górze. Miała mu tam zostać pobrana krew do badań na zawartość alkoholu.

Na szpitalnym oddziale ratunkowym policjanci czekali z pijanym anestezjologiem, aż zostanie mu pobrana krew do analizy. Zespół odmawiał jednak tłumacząc się innymi czynnościami. Rzeczniczka szpitala w Zielonej Górze Adriana Wilczyńska poinformowała w dniu zdarzenia, że to nie była odmowa. - Personel zajęty był reanimowaniem ofiar wypadku, ratowanie życia to dla lekarzy priorytet - wyjaśniała.

Faktycznie na oddział trafiły dwie osoby ranne w wypadku drogowym. To kierowca i pasażer peugeota staranowanego podczas ucieczki przez subaru prowadzone przez anestezjologa.

Wielokrotne prośby policjantów o pobranie krwi za każdym razem spotykały się z domową tłumaczoną innymi czynnościami. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Tomasz T. był na oddziale traktowany jak kolega, a nie jak pijany kierowca - sprawca poważnego wypadku.

Pijany lekarz musiał w dodatku zostać zakuty w kajdanki. Był agresywny, obrażał funkcjonariuszy i nie słuchał ich poleceń. Próbował nawet kopnąć policjanta.

Po ponad dwóch godzinach policjanci zadecydowali, że ze szpitala pojadą z kierowcą do Polikliniki. Tam również krew nie został mu pobrana. Powodem odmowy był brak ambulatorium. Nie było ono już czynne.

Policjanci w końcu musieli jechać z pijanym sprawcą wypadku aż do szpitala w Nowej Soli. Tam Tomaszowi T. pobrano krew. Od wypadku minęły jednak ponad trzy godziny. Mimo wszystko okazało się, że lekarz miał ponad dwa promile alkoholu we krwi.

Kilka dni po zdarzeniu sąd aresztował Tomasza T. Został on jednak zwolniony po wpłaceniu kaucji.

Postępowanie w tej sprawie prowadzi nowosolska prokuratury rejonowa. Dotyczy ono utrudniania postępowania karnego przez personel medyczny szpitala i Polikliniki w Zielonej Górze.
- Jednemu z lekarzy z zielonogórskiego szpitala został postawiony zarzuty utrudniania postępowania karnego - informuje prokurator Alina Dobrowolska z zielonogórskiej prokuratury okręgowej. Chodzi waśnie o odmowę pobrania krwi do analizy.

Sprawa anestezjologa, który po pijanemu spowodował wypadek jest w toku. - Prokurator czeka na ostateczną opinię biegłych - mówi prokurator A. Dobrowolska.

Dziś nie mogliśmy skontaktować się z rzecznikiem szpitala. Osoby jej zastępującej również nie było. Skończyła pracę o godz. 14.30. - Dyrektor ma spotkanie i nie może odebrać telefonu - poinformowano nas przed godz. 15.00 w sekretariacie zielonogórskiego szpitala.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska