Leon Pinecki był jednym z najwybitniejszych zapaśników okresu międzywojennego. - Pochodził z naszej wsi - mówią z dumą mieszkańcy niewielkiego Stołunia w gm. Pszczew.
W latach 20 minionego wieku zapaśnik był trzykrotnym mistrzem świata i pięciokrotnym mistrzem Europy. Miał ponad dwa metry wzrostu, ważył 130 kg, a jego ramiona miały rozpiętość 245 cm., dlatego prasa nadała mu przydomki ,,Polskiego Mastodonta'' lub ,,Olbrzyma z Wielkopolski''.
- Podkreślał swe polskie pochodzenie, choć w okresie międzywojennym nasza wieś była w Niemczech. Do polskiej granicy mieliśmy jednak tylko kilka kilometrów - zaznacza emerytowana nauczycielka Maria Czernianin, która od 13 lat sołtysuje w Stołuniu.
Zaczął w karczmie
Sportową karierę L. Pinecki rozpoczął w miejscowej karczmie. Pokonał tam zapaśnika, który przyjechał do Stołunia z trupą wędrownych cyrkowców. - Pierwsze walki wygrał właśnie w tej sali. Po zwycięskich pojedynkach brał po pięć dzieciaków na każdą rękę i niósł je do sklepu, gdzie kupował im łakocie - opowiada Edward Piotrowski, którego gospodarstwo sąsiaduje z byłą karczmą, w której ostatnio utworzono kaplicę.
W Stołuniu krążą legendy o sile zapaśnika i jego apetycie. Rwał łańcuchy i łamał podkowy, a zjeść i wypić potrafił za pięciu. - Po walce pałaszował jajecznicę z 40 jaj, do tego półtorej kilograma kiełbasy i mógł wypić półtora litra wódki - opowiada M. Czernianin, która od lat gromadzi pamiątki po najsławniejszym mieszkańcu Stołunia.
Bo ślubował matce
W latach 30. zapaśnik musiał zmienić nazwisko na Leo Pinetzki. Nie chciał jednak walczyć w niemieckich barwach, dlatego zrezygnował ze sportowej kariery. Kupił hotel w Lagow, czyli w obecnym Łagowie Lubuskim. Wciąż podkreślał swe polskie pochodzenie, a to nie było w smak hitlerowskim władzom.
Dobrze poznał policyjne areszty w Schweibus (obecnie Świebiodzin) i w Zielenzig (Sulęcin). W czasie wojny został wywieziony do karnego obozu pod Poczdamem. Wrócił po wojnie i... musiał się tłumaczyć przed bezpieką, że jest Polakiem i nie kolaborował z faszystowskim reżimem!
- Ślubował umierającej matce, że nigdy się nie wyprze polskich korzeni. I słowa dotrzymał - zaznacza M. Czernianin.
Teraz sławi wieś
Artykuły z amerykańskich gazet, jego karykatury i obrazy można zobaczyć w stołuńskiej remizie, gdzie przed tygodniem otwarto izbę pamięci L. Pineckeigo. A przed strażnicą ustawiono jego pomnik, wyrzeźbiony przez artystę z Przytocznej Jerzego Kopcia.
- Od razu widać, że chłop był na schwał - mówi Edyta Bielejewska z Wrocławia, która przyjechała pożegnać lato nad otaczającymi wieś jeziorami. I w lasach, gdzie wysypały ostatnio prawdziwki i podgrzybki.
Miejscowym pogromcom czerwonego kura nie przeszkadza, że izbę urządzono w ich nowej strażnicy. Wręcz odwrotnie. - Pomagaliśmy w przygotowaniu wystawy. A teraz robimy za przewodników, bo zagląda tutaj wielu turystów. I bardzo dobrze, bo Pinecki rozsławia naszą wieś w całym kraju - zaznacza prezes OSP Roman Napieraj.
Leon Stanisław Pinecki
(fot. (Obraz autorstwa Urszuli Religi))
Urodził się w 1892 r. w Stołuniu. Jego ojciec Jan był murarzem i pochodził z pobliskiego Kuligowa. Matka Katarzyna Jęszówna była rodowitą stołunianką. W 1930 r. przeniósł się do Łagowa, gdzie kupił hotel ,,Am See'' (obecny ośrodek Defka). Zmarł tam 26 lipca 1949 r. Został pochowany w Łagowie, gdzie jedną z ulic nazwano jego imieniem.
Jakie są wczesne objawy boreliozy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?